Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2007, 23:14   #68
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
OŻ... Trzech skrytobójców i zwiadowca i rycerz oraz medyk. A toć nam się oddział zebrał! :O

Tak dla jasności: to co Janosz powiedział, sprowadza się do takiej historii:

Cytat:
Pułkowniku Palladin, kapitan Cross, zwiadowca Janosz Favrasz poprzednio z Leśnych Ludzi, jeszcze wcześniej z Wesołej Kompanii kapitan Trevaller zwanej Złotowłosą. W Wesołej Kompanii robiłem za wystawiacza dla ciężkiej piechoty porucznika Herdinga. W połowie czerwca zapadliśmy przy Czarnej Wodzie, po serii potyczek granicznych. Kapitan zadecydowała o rozpuszczeniu Korpusu Zwiadowców. Jednak z całego Korpusu, wrócił co dziesiąty zwiadowca. Jedyna wolna droga pozostawała na zachód, za Sachynię. Jednak Kapitan stwierdziła, że sito jest zbyt dobre, by jeszcze iść im na rękę, bo nad Sachynią na pewno już czekają by nas rozbić przy przechodzeniu przez rzekę. Ufortyfikowaliśmy więc pozycje, a dwa dni później ze wschodu nadciągnęły siły wroga, konkretnie 16. Legia. Jeśli wierzyć sztandarom, pod dowództwem barona du Barry. Ich lekka kawaleria przez następne trzy dni zasypywały nas strzałami, korzystając ze swojej mobilności. Dostali też posiłki w postaci pospolitego ruszenia oraz milicji chłopskich, jakie baron zebrał z okolicy. Te siły pod wieczór posyłali do szturmu, na ich plecach śląc własnych łuczników, którzy razili nawet wtedy, gdy chłopi związywali nas walką. Czwartego dnia rano kawalerzyści zaczęli nas przyciskać mocniej. Podjeżdżali bliżej, by móc lepiej strzelać. Porucznik Herding zorganizował kontratak z zaskoczenia, wybijając w ten sposób właściwie całą kawalerię pomocniczą 16. Legii. Dowiedziawszy się, że nadciąga hrabia Remoine z 4. Legią Kapitan podjęła decyzję o przebiciu się. Mieliśmy wtedy siedmiuset czterdziestu siedmiu ludzi, a 16. Legia miała pięć razy tyle, nie licząc wojsk pomocniczych, które miały uczestniczyć w zamykaniu sita i nadciągały z dnia na dzień. Wraz z przybyciem 4. Legii mielibyśmy przeciw sobie koło dziesięciu tysięcy chłopa, stąd decyzja Kapitan. Wymarsz rozpoczęliśmy w środku nocy, pozostawiając liczne ogniska - oraz rannych i kapłanów Cyona, którzy zdecydowali się błagać Perthyńczyków o ich życie. Tego jednak nie umieszczało się w raportach - dla zmylenia przeciwnika. Noc była księżycowa, ale z racji ciężkiej pokrywy chmur równie dobrze mógłby być nów. Przekradanie się z początku szło nieźle. Później trafiliśmy natomiast na ciężką piehotę, chyba z Merrle, bo mieli rohatyny. Kiedyśmy sforsowali Merleńczyków, Kapitan powiodła szarżę kawalerii ze wzgórza, na namioty wroga, chcąc wszcząć zamieszanie i odwrócić od nas uwagę. O przebiegu szarży dowiedzieliśmy się dopiero potem, wtedy bowiem herdyńczycy zostali związani walką przez właściwe siły 16. Legii, my zaś odpieraliśmy ataki 4. Legii hrabiego Remoine. Jak słyszałem, to on stacjonował nad Sachynią. Czerwona Zaraza dopadła naszych łapaczy, oni to bowiem szli w ariergardzie. - pałkarze dla wyćwiczonych legionistów nie stanowili specjalnego przeciwnika, ale nie sprzedawali swojej skóry łatwo - Kiedy związali ich walką, porucznik Errol zgarnął nas i rozpoczęliśmy ostrzał. Osłaniając tyły pochodu oderwaliśmy się od wroga. Finał bitwy nastąpił, kiedy Remoine poprowadził szarżę pancernej konnicy. Zajęci przebijaniem się przez łuczników nasi nie mieli najmniejszych szans. Trevaller została zmieciona z konia, podobnie dowodzący kawalerią porucznik Feyru, ten jednak miał mniej szczęścia. Objąwszy dowodzenie porucznik Errol rozdzielił nas na dziesiątki i nakazał odwrót. Wtedy po raz ostatni go widziałem. Moja dziesiątka trafiła na drużynę zwiadowców wroga i po krótkiej walce została wzięta do niewoli. Setnik powiedział, że za przynależność do Wesołków można nas obwiesić, wtedy chwyciliśmy za broń i spróbowaliśmy przebić się do lasu. Mi się udało. Względem Czarnej Wody to tyle, sir, co wiem. Co do losów kapitan Trevaller, została ona wzięta do niewoli a potem odbita przez naszych pod komendą porucznika Errola, obecnie zaś leczy rany odniesione w bitwie i podczas odbicia.
Jest to raczej raport z bitwy niż bajanie, więc ciekawi mnie, skąd komentarz "ładnie opowiada", postaci Lkpo.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline