Gdzieś... - Hej, siostrzyczko - Clementina poczuła jak ktoś ją klepie po policzku. - Clem, obudź sie!
Dziewczyna wygięła się niczym rozciągający się kot. Miała strasznie dziwny sen. Komandosi, strzelaniny. Eh… i Elijah powiedział, że ją kocha. Naprawdę! Jej… a on tak świetnie całuje. - Clementnia! Obudź się wreszcie i powiedz o co chodzi! - Przecież ona wie tyle co my. - Rozległ się jakiś nieznany dziewczynie głos. Zaniepokojona Clementina otworzyła oczy.
Leżała na metalowej pryczy. W pomieszczeniu, które miało może ze dwadzieścia metrów. Może więcej. Przed nią siedział jej najmłodszy z jej braci. Miał minę bardzo zaniepokojonego.
Za nim stał inny wysoki chłopak. To pewnie jego słyszała.
W pomieszczeniu były też chyba inne osoby, ale siedziały odwrócone, na pryczach podobnych do tej na której była Clementina. Orbita Eden Prime. - Piękna planeta. Prawdziwy raj.
Przez szybę promu widać było rozciągający się wspaniały widok. - Za piętnaście minut podchodzimy do lądowania.
Wysoka komandoska spacerowała wśród swoich kolegów. Jeden sprawdzał pochłaniacze ciepła w swoim karabinie. - Brigs, idziemy po bezbronne dzieciaki. Co chcesz im całą rodzinę wymordować? Spasuj. - Tak jest proszę pani. - Lea, słuchaj, jesteśmy tysiące lat świetlnych od Ziemi. Nie wiemy jak zareagują tubylcy, gdy będziemy chcieli zabrać ich dzieci. - powiedział wysoki rudy mężczyzna stojący za komandoską nazwaną Leą. - Bądź dobrej myśli Tom. To tylko dzieciaki - kobieta w mundurze N7 uśmiechnęła się szczerze
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 23-04-2016 o 00:13.
|