Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2016, 01:31   #3
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora pędziła najszybciej jak tylko się dało, lecz mając na uwadze to by ciągle był to tylko marsz a nie bieg. Północną bramę widziała już z daleka. Nie miała do niej daleko, gdy nagle zaczepił ją młodzieniec. Był niewiele młodszy od niej. Był szczupły i średniego wzrostu, z czarnymi włosami zaczesanymi na lewo.
-Lady Venoro! Lady Venoro!- zawołał ją dwukrotnie delikatnie stukając palcami po jej pancerzu aby tylko zwrócić na siebie uwagę. Kobieta odwróciła się i w pierwszej chwili nie miała pojęcia z kim ma do czynienia.
-Lady Venoro. To ja Martin.- rzekł ciężko dysząc jakby specjalnie biegł by tylko zagaić z paladynką. Venora mierzyła wzrokiem twarz chłopaka parę chwil
-Martin.- powtórzył dotykając się dłonią w pierś -Pomagałaś pani w czasie epidemii ospy w slamsach.- wyjaśnił i dopiero wtedy Venorze udało się ulokować młodzieńca w konkretnej części wspomnień.

Dopiero teraz skojarzyła jego pokrytą bliznami po krostach twarz z nastolatkiem, który blady z rozgrzanym czołem leżał na nogach martwej matki w swojej chacie ściskając równie mocno chorą, młodszą siostrę. Venora pomagała w tamtych dniach - jak z resztą kapłan, czy też adept każdego dobrego bóstwa w obrębie Suzail. Jej rola ograniczała się co prawda tylko do zmiany zimnego okładu pochorowanym, lecz zawsze to jakaś pomoc.
Gdy tylko Martin poznał po wyrazie twarzy paladynki, że ta w końcu go poznała bardzo się ucieszył.
-Podziękować chciałem. Jak się pani wiedzie? Ja pracuję u cieśli przy północnej. Moja siostra też zdrowa. Cieśla płaci połowę mniej, ale jego żona uczy moją siostrę czytać.- słowa chłopaka nieco wstrząsnęły Venorą. Chyba nawet nie była świadoma okrucieństw świata, których nie doświadczyła w dzieciństwie a potem nie mogła dostrzec nie opuszczając praktycznie w ogóle świątynnych murów.

-Martin! Gdzie żeś polazł?! Wracaj do roboty!- krzyki grubszego, podstarzałego człeka przerwały monolog chłopca. Martin spojrzał z wielkim żalem na paladynkę, że nic więcej nie mógł jej powiedzieć. Chłopak szybko się podkulił i pobiegł do swego chlebodawcy, który od razu strzelił go w łeb i okrzyczał pokazując rękami by wracał do warsztatu.
Czas ją naglił to też nieco zaskoczona całą sytuacją, ruszyła dalej w drogę. Czekał ją żmudny i trudny marsz. Jeśli dobrze pójdzie i zmęczenie od niesienia pancerza i oporządzenia nie da o sobie za wcześnie znać to powinna do kaplicy dotrzeć w cztery godziny. Następnie miała zacząć się trudniejsza, bo w lesie droga do cmentarza. Z jej szybkich obliczeń w głowie wynikało że na miejsce dotrze przed zmierzchem.


Jakiś czas później. Północny trakt od Suzail

Droga dłużyła jej się niemiłosiernie. Tak bardzo chciała być już na miejscu, choć wszystkim tym uczuciom towarzyszyło lekkie napięcie i stres. Venora miała w głowie wiele scenariuszy i wiele rzeczy sobie wyobrażała. Planowała i układała taktyki do każdej wizji zastanawiając się jak reagować na różnorakie możliwości. Nagle spostrzegła przed sobą kaplicę Silvanusa. Skromna kapliczka skrywała w sobie niewielką rycinę liścia klonu, który jest symbolem bóstwa lasu i druidów. Ponoć od czasu postawienia jej tu, leśny odcinek traktu stał się znacznie bardziej bezpieczny. Venora kilka chwil szukała wzrokiem ścieżki skupiając się maksymalnie aby nic nie przegapić. No i w końcu jej się udało. Ścieżka była udeptana, lecz porośnięta trawą i krzewami to też służka Helma miała świadomość, że rzadko ją ktoś odwiedza. Paladynka wejrzała jeszcze raz pokornie na kapliczkę Silvanusa, po czym zeszła z traktu i skierowała się wgłąb lasu.

Venora była rycerzem i to nie byle jakim. Miano paladyna, które nosiła od niedawna było uwieńczeniem wielu miesięcy nauk i treningów. W tym treningu panowania nad strachem. Paladyni do perfekcji panowali nad swoimi uczuciami, szczególnie strachem. Nauki o słuszności ryzyka podjętego w imię walki ze złem sprawiały iż normalni ludzie nie lękali się ścierać z potężnymi smokami czy jeszcze inkszymi czartami. Tylko w imię dobra. Mimo to Venora czuła się nieswojo, czuła czyjąś obecność i czuła się obserwowana. Słońce coraz bardziej zbliżało się do horyzontu. Niebo nad koronami drzew robiło się pomarańczowe, a niedługo później szarawe. W końcu dotarła do miejsca, które było jej celem. Cmentarz, jak się domyślała otoczony był kamiennym murem wysokim na dobre dwa metry.

Kobieta przez chwilę zastanawiała się po co tak wysokie mury cmentarza w środku lasu. Stalowa brama otwarta była na oścież, lecz ślady rdzy świadczyły o tym, że to korozja i czas otwarły je tak szeroko a nie użycie siły przez nieczyste moce nekromantów.
Venora pewnym krokiem wmaszerowała przez wrota i wartko rozejrzała się dookoła. Najwięcej jej uwagi przykuła stara kapliczka. Niewielki budynek trzykroć mniejszy od przeciętnej chaty na wsi. Tyle tylko, że postawiona z kamienia a nie drewna. Następnie ujrzała z dala trzy rozkopane groby. Była też dziura w murze w wschodniej jego części. Była średniej wielkości. Dziecko pewnie nie miałoby problemu przez nią przejść, ale paladynka w swojej zbroi mogłaby mieć problem z przeciśnięciem się.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 21-04-2016 o 10:44.
Nefarius jest offline