Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2016, 20:05   #9
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Uchu spoglądał na kobietę, która obgryzała rękę. W jednej dłoni miał swój pistolet laserowy, ale drugą był w stanie zakryć sobie usta. Zbierało mu się na wymioty i chciał krzyczeć, w ostatniej chwili jednak się powstrzymał. Nie chciał by jego towarzysze pomyśleli o nim, że jest tchórzem.

Wycelował pistoletem w zombie i strzelił w nią, jednocześnie cofając się tam, skąd przyszedł. Nie miał bladego pojęcia co się tak naprawdę wokół dzieje, ale wiedział jedno: musiał trzymać się jak najdalej od zakrwawionej kobiety.

Miał nadzieję, że szybko zginie. O ile to właściwy termin w tym przypadku, rzecz jasna. Nie był biologiem... choć być może w tym momencie powinien poszukać jakiegoś okultysty. Sam nie wiedział co by było właściwsze. Scena wyglądała jak z horroru.

„Boże, niech mnie tylko nie zeżre” pomyślał Chis, ciągle się cofając.

Xiu przyglądała się kobiecie zza szczelnie zamkniętego hełmokasku swojej zbroi. Sprawa była dziwna, pokręcona, irracjonalna i… o dziwo w pewien sposób banalnie prosta, przynajmniej dla wojowniczki, która machinalnie odbezpieczyła swój “deszczowy” karabinek i wycelowała lufą prosto w głowę przeciwnika.
- To pierdolniem zanim wpadnie na pomysł zmiany menu… - mężczyzna i szczur usłyszeli, stłumiony głos. Dziwnie wesoły i zblazowany.

- Szlaaag….- dłonie Dave’a odruchowo sięgnęły laserowe rewolwery w kaburach. Wyciągnął oba na raz i strzelił z jednego z nich mniej więcej po tym jak strzelili pozostali.

Kobieta-Zombie oberwała najpierw postrzał w korpus od inżyniera, a następnie railgun odstrzelił jej śmiertelnie spory kawał głowy… w tym samym momencie trafił ją również “Doc”. Nieznajoma upadła bezwładnie na podłogę, zdecydowanie już mniej żywotna niż przed chwilą. Można powiedzieć, że teraz była już serio martwa-martwa?

- Co się tam dzieje? Co to za strzały? - Rozległ się głos Leeny w Unicomach.
- Powiadomcie ją… a także bądźcie w pogotowiu…- stwierdził “Doc”, nadal ze spluwą w lewej dłoni podchodząc do kobiety. Sięgnął po zestaw medyczny, by z jego pomocą przeanalizować zwłoki, na tyle, na ile był w stanie w tak spartańskich warunkach.

- Kapitanie, posłuchaj - zaczął Uchu - Mieliśmy tu nieżywą kobietę, która jadła rękę! To jakieś zombi czy coś, sami nie wiemy. Proszę, miej się na baczności, może być ich więcej.
- Martwa, ale się ruszała? Co wy tam jaracie? - Zdziwiła się kapitan - Dobra, uważajcie na siebie...

- Meeehh… - Olbrzymka zwiesiła broń, jakby zawiedziona jego efektem. - Sprawdźmy resztę… chyba, że wolisz kucharzyć na środku korytarza, kiedy kolejni przyjdą tym razem po twoją rękę… - Xiu szturchnęła butem Doca, rozglądając się dookoła.

- Ja bym najchętniej wrócił na Feniksa… - zaczął nieśmiało Chis.
- Dopóki nie będziemy wiedzieli z czym mamy do czynienia… pchanie się dalej jest głupotą. Bakterii z dużej spluwy nie ustrzelisz.- mruknął Bullit i zerknął na Uchu.- Idź.. trzeba się upewnić, że Feniks jest dobrze zabezpieczony.

- Hm… nie chciałbym, żeby się okazało, że na statku są jakieś zombie. Może lepiej będzie rzeczywiście, jeśli tam wrócę i zabezpieczę nasze tyły?

- No chyba se jeden z drugim jaja robicie… Szczur ogarnij ogon, a ty doktorku nie pierdol mi o bakteriach tylko rusz ten chudy zad. Idziemy dalej, dopóki nie będzie oczyszczony teren… później możesz se tego trupa nawet bzykać… - Xiu przewiesiła broń i odbezpieczyła przyłbice kasku.
- Jeśli jednak tobie zaczną jelita cieknąć tyłkiem… to ja ciebie podcierał nie będę.- wzruszył ramionami Bullit.- Idź przodem jak ci się tak spieszy. Ja dokończę moje badania. Nic z tej stacji i tak nie ucieknie, chyba że Fenixem.

- Idę z Xiu - zdecydował Uchu. Bał sie zostać sam z doktorem, a kobieta była dobrze uzbrojona i co więcej, wiedziała jak taką bronią się posługiwać. - Panie przodem, ja będą pilnował, by nie zaszedł nas żaden martwiak od tyłu.

- I, że niby ten cipak ma sam zostać? Szczur to nawet ja tak durna nie jestem. - zaśmiała się olbrzymka, kucając nad denatką. - Masz pięć minut a później dostaniesz w twarz… raz. Będę się powtarzać co 30 sekund, aż ci się nie odechce. - posyłając rozbawione spojrzenie mężczyźnie, wzięła do ręki obgryzioną rękę, sprawdzając do której płci należała.
- Jak miło że się o mnie troszczysz. Jeszcze uznam, że się podkochujesz we mnie skarbie.- odparł z ironicznym uśmiechem Dave wstając i meldując.- Leena, mamy skażenie chemiczne na stacji. Trzeba by dotrzeć do kontroli systemów bazy i sprawdzić stan powietrza w całej stacji.

- Okej, zostajemy więc przy zwłokach. Czemu nie? - szczur zastrzygł nerwowo wąsikami. Troszkę się bał zostać na korytarzu martwej stacji kosmicznej pełnej zombie. -
- A właśnie… ty nie masz jakiegoś wyczulonego węchu czy co? - Xiu zamachała martwą ręką w kierunku Uchu. - W końcu jesteś… eee… yyy… nie człowiekiem, chyba.
- Niestety, nie, ja tylko dobrze widzę w słabym świetle - odparł gryzoń - Mogę się starać wciągać przez nos różne zapachy, ale nic z tego - pociągnął nosem na pokaz - Nic, przykro mi.
- Och… no nic, jakoś sobie poradzimy. - odrzucając fragment czyjegoś posiłku, wstała prostując nogi. - A jak ze słuchem?
- Także w zwykłym zakresie ludzkich możliwości. - powiedział Chis.

Kobieta nic nie odpowiedziała, ze skupioną miną zatrzasnęła ponownie przyłbicę, kryjąc zamyślona twarz.

- Idziemy w kierunku centrum zarządzania systemami stacji. Fenix jest odcięty od tutejszej atmosfery?.- spytał Doc trzymając w dłoni laserowy rewolwer i wtykając do ust papierosa domowej roboty.
- Tak, chyba tak - odparł Uchu, biorąc parę głębszych wdechów - Tak, centrum zarządzania jest ok. Przynajmniej będę miał tam jakieś zajęcie.

- To w którym to kierunku? - burknęła kobieta, przygotowując broń ogłuszającą.

Gdzieś w oddali padły strzały… wiele strzałów. I bluzgi przez Unicom. Reszta towarzystwa też właśnie chyba natrafiła na byłych załogantów stacji kosmicznej… a całkiem blisko nich rozległy się powarkiwania, zarówno z przodu, jak i z tyłu. Nadchodziły chyba kolejne cholerne zombie. Oj tak, nadchodziły.

- Ożesz! - szczur przeklnął - Musimy uciekać i to szybko! - krzyknął do towarzyszy. Znów miał przygotowany blaster i strzelał z niego do zombich oddzielających go od drogi do Feniksa.
- Przebijamy do przodu… musimy dotrzeć do centrum!- krzyknął Bullit strzelając z rewolwera w najbliższy cel i nie zatrzymując się.
- Zupełnie jak w kopalni…- mruknął do siebie, nawiązując do jednej z tych mniej wiarygodnych historii jakie opowiadał przy różnych okazjach.
- Nie nie nie!!! - Uchu zaprotestował - Do tyłu, na statek, tam będziemy bezpieczni. Nie mam zamiaru się ładować do tego kosmicznego cmentarza!
Kobieta w końcu nie wiedziała, czy się cofają, czy idą do przodu, czy stoją na dupie gdzie stali. Popatrzyła bezradnie to na jednego, to na drugiego, chowając broń odrzutową do kabury przy udzie. - To panie się decydują czy idziemy na zakupy, czy wracamy do klubu, a ja sobie postrzelam, może być? - nie czekając na odpowiedź, ponownie wyciągnęła rail guna i odwróciła się przodem do większej grupki napastników.

Towarzystwo zaczęło ostrzeliwywać zbliżające się nieumarlaki z… dosyć kiepskim efektem. Ten trafiony przez Doca i ten przez Uchu, nie padli, będąc jedynie rannymi, i nadal pchali się prosto na nich wraz z pozostałymi, coraz głośniej porykując. Zombie ustrzelony przez Xiu padł za to z wielką dziurą na wylot w klacie. Chociaż o jednego mniej… Wrogowie zacieśniali krąg, będąc już ledwie o parę kroków od załogi Fenixa z obu stron.

 
Kaworu jest offline