Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2016, 12:17   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
To jest niczym plucie pod wiatr, pomyślał James, oceniając kolejny dzień, kolejną próbę zapanowania nad czymś, co nazywano popularnie Plagą (bez wnikania w kolejny numerek). Próbować można było, ale efekt był przewidywalny.
Mimo tego jednak nie dziwił się, że próby te systematycznie podejmowano. I że sam brał w nich udział.
Póki życia... no a w końcu ktoś mógł coś wymyślić. Coś, co okaże się innym lekarstwem na Plagę niż wybijanie do nogi wszystkich ową plagą zarażonych, wszystkich ze skażoną krwią.
Na razie jednak najlepszym sposobem była kulka w łeb, a James, nie da się ukryć, nie miał wątpliwości - w sytuacji "oni albo ja" był stuprocentowym egoistą.

Kwiecień, teoretycznie przynajmniej, nie powinien być miesiącem cieszącym wszystkich zbyt wysoką temperaturą. Widocznie jednak i pogoda stanęła na głowie, bowiem upał panował niemiłosierny. Przynajmniej wewnątrz budynku Ridge High School.
James niejedno w swym życiu widział, szczególnie podczas ostatniego roku, jednak to, co znajdowało się w holu, przebijało wszystko. Trudno było określić, kto kogo zaatakował i dlaczego.
Czy kilku, kilkunastu Zdrowych broniło się przed atakiem Zarażonych? Mogło i tak być. Gdy amunicja się skończyła, albo jeśli Zarażonych było zbyt wielu, koniec mógł być tylko jeden.
I właśnie mieli go przed sobą.
Czy ktokolwiek ocalał? Z jednej lub drugiej strony? Tego właśnie miał się dowiedzieć kapitan James Silver

W niektórych przypadkach znalezienie odpowiedzi na pytanie, czy napotkana osoba jest zdrowa, czy należy do Zarażonych, była prosta - jeśli ta osoba rzucała się na ciebie, ledwo cię ujrzała, była członkiem grupy drugiej.
Wtedy nie było się nad czym zastanawiać - należało oponentowi zaaplikować jedyne istniejące lekarstwo.
Dokładnie tak, jak zrobił to przed chwilą Greg.

James obejrzał się by sprawdzić, czy cywile nie zamierzają gdzieś się wybierać na własną rękę.
- Trzymamy się korytarza - podkreślił raz jeszcze.
To, że z góry zbiegali ludzie, na dodatek pędem, sugerowało kłopoty na wyższych piętrach. Poważne.
- John, zawiadom bazę, że będzie potrzebny transport - polecił. - Albo batalion marines - dodał półżartem.

Nie miał nic przeciwko marines, chociaż uważał ich za odrobinę przereklamowanych. Problem jednak na tym polegał, że nawet gdyby zebrał i setkę zdrowych, to pojawienie się w szkole batalionu marines wykraczałoby daleko poza to, co nazwać można było cudem.
- Strzelać bez rozkazu - dodał.
Lepiej było wysłać na tamten świat paru zdrowych, niż narazić misję. A zdrowi powinni mieć tyle rozsądku, by nie atakować tych, co idą im na ratunek.
 
Kerm jest offline