| Zamyślona do tej pory pani kapitan, odchrząknęła głośno i wymownie, zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych.
- Dobra, zrobimy tak - Powiedziała Leena - Uchu ściąga co się da. My zbieramy fanty jakie tylko można, w ramach zapłaty za nasze usługi. Zabieramy ze sobą Jacketh’a, i gdzieś po drodze go wysadzimy w cywilizowanych regionach, a on przy okazji nam się odwdzięczy, mówiąc teraz, gdzie można znaleźć coś wartego uwagi. Wszyscy wiejemy na Fenixa i stąd spadamy… i żadnego uzupełniania zapasów statku, nie uzupełniamy powietrza, ani wody, czy tym podobnych, wszyscy się zgadzają? - Mnie pasuje, zwłaszcza część o odebraniu zapłaty - powiedziała Becka, gotowa zabrać się za “ratowanie” z tej stacji co po cenniejszych rzeczy.
- Mi też pasuje - mruknął Uchu, wracając do komputera. - Nie mam nic przeciw. - rzekł Doc krótko. - A ty Xiu?
- Od kiedy to się pytasz mnie o zdanie? - burknęła przez Unicoma olbrzymka, dając znak ręką, że jej wsio ryba. - Żeby nie dać ci okazji do narzekania i dąsów. - wyjaśnił Doc z uśmiechem.
- Odwal się. - skwitowała krótko kobieta, nie mając ochoty wdawać się z pogawędki.
- No nie ma sprawy, jak już wcześniej gadałem, róbcie co chcecie, mi to tam wszystko jedno, cały ten syf i tak już jest pozamiatany…- Wtrącił się żołnierz.
- A gdzie reszta twojej ekipy? Z historyjki jaką nam sprzedałeś powinno być tu z dziesięciu chłopa. - Xiu w końcu wysunęła się z inicjatywą do przodu.
- No przecież gadałem, zginęli. Dwóch z nich na poziomie 6, piętro niżej, reszta… różnie, w różnych miejscach. Nie rozumiem o co ci chodzi… - Wzruszył ramionami.
- Mówiłeś, że w dziesięciu, nic nie można było zrobić… dwóch zginęło, ty jesteś trzeci, gdzie pozostała siódemka? - wyjaśniła cierpliwie jak przygłupiemiu dziecku.
- Z-G-I-N-Ę-L-I… - Przeliterkował jej, jak totalnemu ćwokowi, dodając - Mam ci narysować, czy jak?
- Chcesz mi powiedzieć, że z całej załogi ostał się taki idiota jak ty? Sorry ale to mi pachnie “przyjaznym postrzałem w plecy”. - kobieta zwróciła hełm w kierunku Leeny, dając tym gestem do zrozumienia wszystkim zebranym, że gość ma mocno przejebane na ich statku.
- Sama jesteś id... - Warknął ostro…
- Starczy! - Ryknęła nagle Leena - Oboje się przymknijcie, słyszycie?
I usłyszeli. Bum, bum, bum, a stacją minimalnie zatrzęsło. Jakby eksplozje? - No to bieremy dupy w troki i spadamy stąd. - podsumował Bullit. - Co to było? - powiedziała Becky, pospiesznie kierując się w stronę monitoringu. Jeśli mieli przemierzać stację, wolała wybrać bezpieczną trasę, a nie częściowo wysadzoną w próżnię.
Jakby tego wszystkiego na raz było mało, gapiący się do tej pory w monitory Night, zauważył coś nietypowego. Coś bardziej nietypowego, niż Zombie szlajające się po wszystkich poziomach stacji… niż wielu owych Zombie na poziomach 6 i 7 i 8 i 9… i nawet coś, co przebiło czworonożną istotę, zmutowane bydle, biegające tam gdzieś po owych labiryntach zakrętów i schodów. Night zauważył na poziomie 6 ukrywającą się i uciekającą przed Zombie blond panienkę ubraną dosyć skąpo, mianowicie bowiem tylko w szorty i koszulkę na ramiączkach.
- Chyba coś źle wcisnąłem… - strzelec wygłosił z zadumą. - Zamiast obrazu z kamer włączył mi się horror klasy D. Naga blond panienka gania po korytarzach pełnych zombie. Może być ciekawie - zażartował i postanowił zrobić podobny manewr co mr Weeks. Chwycił za mikrofon starając się skierować ją na bezpieczną drogę. Jednak nieznajoma albo była głucha, albo coś nie działało, bowiem z początku kompletnie nie zwróciła uwagi na słowa Nighta, a potem… zaczęła nagle machać do jednej z kamer desperacko rękami, po czym gdzieś zwiała z pola widzenia.
- Co do cholery?? - Zamrugał oczami Weeks, stojący już obok strzelca, i również wgapiony w monitory.
- Słuchajcie, zmiana planów - Powiedział żołnierz - Ja po nią idę. Mam w dupie, co o tym myślicie, ale muszę ją uratować, po prostu muszę, nie mogę jej tak zostawić na pastwę tych zasrańców. To ledwie poziom pod nami - Powiedział, chwytając za swój hełm - Oczywiście byłbym zajebiście wdzięczny… i ona pewnie też, jakbyście pomogli. Im nas tam więcej, tym lepiej, i może… żeby was zmotywować, dodam, iż tam jest mała zbrojownia, gdzie ta laska biega?
- Syndrom rycerza na białym koniu? Kim ona dla ciebie jest? - Night przyglądał się uważnie żołnierzowi, wcześniej wydawał mu się bardziej cyniczny, nawet gdy opowiadał o swoich zabitych towarzyszach.
- Nikim. Rozumiesz? Nie znam jej, może ją raz na stacji widziałem, nie pamiętam. Ale jest człowiekiem, jest w niebezpieczeństwie. I ja jej pomogę, bo… bo tak należy - Założył hełm, skrywając zaciętą minę. Night chyba rozumiał o co biegało, w końcu on sam kiedyś był również w pewnym sensie odpowiedzialny za bezpieczeństwo osób cywilnych. Kiedyś, zanim się wszystko zesrało… - Jeśli Uchu, albo ktoś zostanie przy monitorach, to utrzymując łącze mamy spore szanse - Becka zwróciła się do kapitan, gotowa ruszyć na ratunek. Sama nie chciałaby zostać na stacji pełnej potworów, więc zostawianie kogokolwiek brzmiało po prostu źle.
- On jest kurwa podejrzany… - wtrąciła cicho Xiu, choć słowo “zbrojownia” zadziałało prawie jak ”Sezamie otwórz się”. - To lepiej być blisko niego. Trzymać wrogów blisko by wbić im nóż w żebra, gdy znajdzie się powód. - mruknął Doc i głośniej dodał. - Też pójdę po tą blondynkę, a nuż wytłumaczy lepiej co tu się dzieje i czemu gania w bieliźnie. - Pewnie spała - zasugerowała krótko Becka.
- Beznadziejny przypadek, nie wróżę świetlanej przyszłości - zwrócił się do żołnierza. - Skończysz na jakiejś rozklekotanej łajbie, wśród piratów, popadając w kolejne nałogi i każdego ranka zastanawiając się jakim cudem jeszcze żyję. Idę z tobą - chwycił mocniej karabin i stanął w drzwiach gotowy do wyjścia.
- Uchu zostaje tu, będzie naszymi oczami i uszami. Doc idzie z Nigthem zbierać fanty, reszta, włączając mnie, lecimy do blondyny - Powiedziała Leena, z zaciętą miną, po czym stuknęła palcem w ucho. Dla wtajemniczonej w takie gesty załogi, oznaczało to, iż za chwilę dowiedzą się konkretniej, o co pani kapitan biegało… - Może być? - Dodała. - Psujesz zabawę… - odparł smętnie Doc i dodał poważnym tonem. - Dobra.. gdzie te fanty mamy szukać i jakie brać pod uwagę? - Zamiast odpowiedzi, spotkał się jednak ze… srogim spojrzeniem Leeny. - Wszystko jedno… - burknął Dave uznając, że Leena nie wspomni nawet fałszywych lokacji dla uszu Weedsa.
- I tak nie lubię, gdy nieznajome rzucają mi się na szyję wciskając we mnie swe cycki przez cienki materiał koszulki - Night był twardy - Chodźmy Doc, nic tu po nas.
Zdziwiona Becka rzuciła na niego okiem, ale nic nie odpowiedziała. Zapamięta tę dziwną predyspozycję Nightfalla. - Trzymajmy tylko kontakt radiowy i postarajmy się zabrać stąd tak szybko jak się da - powiedziała, gdyż ewidentnie nie czuła się dobrze w otoczeniu nieumarłych i zarażających zombiefikacją przeciwników. |