Dzikus patrzył jej w oczy. Tym paskudnym, zimnym wzrokiem, nie wyrażającym absolutnie niczego. Czuła się nieswojo nawet, pomimo krępujących go więzów. W końcu, ku jej zaskoczeniu odezwał się. Głos miał twardy, ale spokojny. Mówił powoli, jak osoba, która uczy się obcego języka i bardzo się stara prawidłowo wymawiać każde słowo.
- Tylko blizny duszy dają hańbę.
Po tych słowach przyjął łyżkę strawy, jaką podsunęła mu do ust i dalej się w nią wpatrywał, przeżuwając niespiesznie kawałek mięsa. Czasem tylko łypał wzrokiem na boki, gdy zobaczył lub usłyszał jakieś poruszenie w obozie.
Nagle dotarło do niej, co jest w nim takiego dziwnego. Nie chodziło bynajmniej o jego groźną postawę dzikiego zwierzęcia, czy aurę tajemniczości. Za maską milczenia i chłodu krył się absolutny spokój. Ten człowiek zdawał się w ogóle nie bać o swój los. Jakby nie docierało do niego, że jest zamknięty w klatce i zdany na łaskę nieprzyjaciół. Nie był przygnębiony, ani wściekły na porywaczy. Po prostu siedział naprzeciw niej udając, że wszystko wokół jest najnormalniejsze w świecie. Drewniana skrzynia, więzy wżynające się w skórę, obca kobieta, którą zmuszono, by go karmiła.
Przełykając kolejną porcję strawy, Shira wsłuchała się w odgłosy za swoimi plecami. Rozmowy przy ognisku nie ustawały, choć zdawały się cichsze niż wcześniej. Udało jej się rozpoznać tylko kilka słów kobiety, a i to tylko dlatego, że mówiła tym swoim brzydkim, podniesionym tonem. Najwyraźniej decydowała którzy z jej podkomendnych mają jako pierwsi objąć wartę.
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. |