Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2016, 12:33   #2
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Malcolm Werner


Klub “Flamingo” był podrzędną speluną klasy Z, do której wchodzili jedynie desperaci. Smród tanich papierosów, równie taniego alkoholu, jeszcze tańszego seksu i rzygowin przenikał niemalże mury tego miejsca. Mimo to, Klub „Flamingo” miał wielką zaletę. Mieścił się blisko mieszkania Malcolma, który nad estetykę wnętrz i poziom klienteli przedkładał ilość wypitego alkoholu.

Malcolm Werner, podobnie jak i pozostali goście klubu, stanowił niemalże część jego wystroju. Każdy miał wyznaczony rewir – własne miejsce: czy to przy porysowanym i pociętym barze, czy to w lożach ze zniszczonymi, podartymi kanapami. Rewir niezmienny i przejęty przez zasiedzenie.
Tego wieczora, jak i wielu poprzednich, Wernera otaczał falujący tłum oraz pijackie wrzaski przebijające się przez łupiącą muzykę niskich lotów.

Kolejka za kolejką najtańszej whisky nie chciały utulić jego skołatanych myśli przepełnionych obrazami jej… jego anioła… jego wyzwolenia… jego spełnienia. Alkoholowe szoty przytępiały jednak jego poczucie krzywdy, niespełnienia i rozczarowania…

Podniósł chwiejnie głowę, machnięciem dłoni na barmana wskazując na pustą szklaneczkę i zamarł.
Zmrużył oczy z niedowierzaniem.
Przy barze, wśród popychających się ludzi stała ona…

Tłum wokół niej wirował, zataczał, zamieniał w jedną rozmazaną smugę, karykaturę ludzi…

Stała pośrodku tego człowieczego miszmaszu czysta, nieskalana, nieporuszona. Z tym swoim rozbrajającym, niewinnym uśmiechem. I mógł przysiąc…wpatrzona wprost w niego.

Aż zabolało, aż zaskowyczał z chęci dotknięcia jej, przytulenia, zanurzenia twarzy w jej włosach. Mógł poczuć dotyk jej delikatnych dłoni na twarzy.
Zerwał się z wysokiego barowego stołka mało co nie lądując twarzą na podłodze pełnej niedopałków, rozdeptanych chipsów i łupek po orzeszkach, plam rozlanego alkoholu i czegoś lepkiego…

Gdy złapał pion, ona niknęła w tłumie. Posłała mu jedynie delikatny uśmiech przez ramię.

Przedzierał się przez zastępujący mu drogę tłum, który nagle zdawał się nie mieć końca. Adrenalina dodawała sił, gdy łokciami przebijał sobie drogę za nią.

Wypadł z klubu i rozejrzał się desperacko wokół.
Stała na końcu uliczki, odgarniając włosy z twarzy leniwym gestem, który doprowadzał go do szaleństwa łącząc w sobie niewinność i zmysłowość.
Rzucił się za nią biegiem, krzycząc imię kobiety jak mantrę.

Nie zdawał sobie sprawy, że tak naprawdę zatacza się i bełkocze pod nosem. Ludzie na ulicy odsuwali się z niejakim obrzydzeniem na twarzy, widząc kolejnego, szalonego pijaczka.

Ponownie rozejrzał się za Wiolką. Stała na skraju przejścia dla pieszych, szykując się do przejścia przez ulicę. W jego otumanionym alkoholem łbie pojawiła się nagle myśl:
To szansa… przetnę drogę tu… złapię ją…
Szedł za Wiolą jak po sznurku, omamiony chęcią bycia bliżej i bliżej kobiety.
Dwa pierwsze samochody udało się mu ominąć w pijackim łucie szczęścia. Poczuł kolejny przypływ adrenaliny, gdy była zaledwie kilka kroków przed nim.

Kierowca trzeciego samochodu nie zdążył wymanewrować.
Malcolm poczuł miażdżące uderzenie, stracił oddech…
W ustach poczuł ciepły, metaliczny posmak, gdy jego wrzeszczące bólem ciało upadło na ziemię.
Padając zobaczył jeszcze jak uśmiechnięta Wiola pochyla się nad nim zaglądając mu w oczy…
 

Ostatnio edytowane przez corax : 27-04-2016 o 15:31.
corax jest offline