Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2016, 22:12   #16
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Xiu, Becka, Leena, Jacketh (poziom 6)


Ruszyli więc, prowadzeni przez Jacketh’a na przedzie. Korytarzem w lewo, mijając drzwi laboratorium, przez które tu wcześniej przyszli, potem prosto i… zatrzymali się przed windą. Weeks wbił kod, odblokowywujący ową windę, po czym po chwili nadjechała.
Becka dyskretnie zapuściła żurawia z za jego ramienia i zapamiętała czeterocyfrowy kod, którym się posłużył. Różnie mogło się potoczyć, a taka informacja mogła być w cenie życia.

“Ping” - Rozległ się sygnał, drzwi otwarły, a żołnierz wycelował karabinem… i na szczęście w środku nie było nikogo.
- Dobra, to na dół - Powiedział, pakując się pierwszy do środka. Na podłodze była odrobina krwi, dobre chociaż to, że ta nie była czarna, lecz “zwykła”, czerwona...

Jazda w dół zajęła ledwie 3 sekundy.
- Jesteśmy na naprawdę przejebanym terenie - Burknął żołnierz.
“Ping” - Rozległ się sygnał, drzwi otwarły… i zaryczał Zombie, stojący dokładnie przed nimi. A 2 metry za nim, stał kolejny, zdziwiony takim niespodziewanym pojawieniem się ewentualnego posiłku.

Becka nie traciła czasu i od razu wycelowała ze swego pistoletu laserowego, celując w głowę zombiaków stojących tuż przed nimi. Nie wahała się przed oddaniem strzału, ale chciała skoordynować atak z resztą.
Xiuxiu trzymała “deszczową” broń w pogotowiu, ale nie uczyniła nic, gdy wejście do windy otworzyło się, ukazując komitet powitalny. Stojąc lekko za plecami podejrzanego Jacketha, obserwowała jego poczynania.

Jacketh wystrzelił 2 razy z karabinu plazmowego, kładąc pierwszego Zombie. Niestety, ale konieczny był właśnie drugi strzał, po pierwszym amator ludzkiego mięsa jeszcze nie zginął… w drugiego strzeliła Becka. Typek oberwał prosto w oko, jednak nie padł. Z wypaloną dziurą i warkocząc ruszył na osoby w windzie… pani kapitan strzeliła raz i drugi ze swojego pistoletu laserowego i… Zombie nadal nie padał! Niezły numer.
- Na co czekasz?? - Leena zwróciła się do Xiu.
- Na oklaski. - odgryzła się olbrzymka, wyciągając broń ponad głowę pani kapitan i strzelając. Nie miała zamiaru tłumaczyć się ze swoich postępowań, kobiety znały się nie od dziś i Leena powinna wiedzieć dlaczego Xiu zachowuje się jak zachowuje. Napotkany ‘przeżyły’ był dla wojowniczki podejrzanym typem, z którym nie miała zamiaru współpracować, a jeśli już musiała… zachowywała odpowiednią ostrożność, by też nie zginąć… jak to ludzie mieli w zwyczaju w jego opowieściach.

Xiu strzeliła z Rail Gun. Strzeliła na pokaz, od niechcenia? Strzeliła… niecelnie. Do Zombie będącego ledwie 3 metry przed nimi. No cóż, zdarza się i najlepszym tak? Zdechlak z dziurami po wcześniejszych postrzałach rzucił się na stojącego na samym przedzie żołnierza, i wywiązała się między nimi szamotanina.

Xiuxiu przepchnęła się na przód windy, by zdzielić zdechlaka w pysk. Po drodze przypadkiem popchnęła Beckę, która poleciawszy na ścianę wcisnęła brodą jeden z guzików windy, ale to nie miało żadnego znaczenia. Życie faceta też mało ją obchodziło, ale jako kobieta, nie mogła odmówić sobie drobnych przyjemności. Jedni lubili czekoladki, drudzy… no cóż. Metalowa piącha kobiety przywaliła zdechlakowi w skroń, i łeb Zombie explodował, ochlapując swoją czarną juchą zarówno Jacketha, jak i Xiu. Ciało pozbawione głowy upadło z łoskotem na podłogę…
- No kurwa zajebiście - Odezwał się żołnierz - I teraz jesteśmy oboje skażeni?!
- Jeśli nie połknęliście tej brei, to nie - powiedziała stanowczo Becka, robiąc mentalny zapis, aby w razie czego trzymać usta mocno zamknięte. Oczywiście tak naprawdę tego nie wiedziała, ale nie dawała tego po sobie poznać, aby podtrzymać żołnierza na duchu… Tylko żołnierza, gdyż Xiu nigdy nie potrzebowała żadnego wspierania.
Przytrzymała ręką drzwi windy, które chciały się zamknąć aby odjechać na wskazane jej piętro. Winda pozostała otwarta.
Kobieta otrzepała pięść z mózgu zmarłego, jednocześnie pochylając się nad mężczyzną.
- Pizduś… - skwitowała protesty wojownika, wychodząc z windy.
Becka wcisnęła drugi guzik, z numerem “6” - piętra na którym byli. Tym sposobem winda pojedzie na górę, a potem wróci do nich. Nie mogli ryzykować, że w razie czego zostaną bez możliwości szybkiego odwrotu.
Leena westchnęła z… irytacją?
- Zajmiemy się tym później - Powiedziała, również wychodząc z windy - Tak na pewno przecież nie odlecimy… to gdzie teraz? - Spytała żołnierza.
- Tędy - Wskazał drogę, podnosząc się z podłogi, po czym ruszył jako pierwszy.

Pobiegli więc dalej jakimś korytarzem, a Xiu zerknęła na elektroniczny licznik swojej broni. Stan amunicji wynosił 15… Natknęli się na kolejnego Zombie, którego szybko załatwił Weeks dwoma strzałami z karabinu.
- Macie jakiś kontakt ze swoim inżynierem w centrali? Bo nie wiemy dokładnie, gdzie biega ta panienka. Mogę co prawda się z nim połączyć przez jakiś komunikator na ścianie... - Powiedział nagle żołnierz.

Olbrzymka była zbyt zajęta sprawdzaniem stanu swojej broni, by odpowiadać na dość durne lub być może po prostu retoryczne pytanie strzelca. Pozostawiła kwestię ogólnego “dogadywania się” osobom, które miały lepsze ku temu lepsze predyspozycje, wszak ona była tu zawsze od brudnej roboty.

- Pobiegła korytarzem B21, jesteście niedaleko. Najpierw w prawo, potem 2 razy prosto, i znowu w prawo - Odezwał się w komunikatorach Uchu, po tym jak zapytała go o to pani kapitan.

Jak im wytłumaczył, tak też ruszyli, tym razem oni prowadząc częściowo Jacketha. I natrafili… na dym, i na zniszczone drzwi, jakby coś je rozerwało od środka, chociaż to w sumie mogły być efekty eksplozji, w końcu odrobinę się tu paliło.

Opancerzona wojowniczka, zmrużyła oczy starając się dostrzec coś w kłębach dymu. O ile rozwalone po eksplozji drzwi jej tak bardzo nie niepokoiły, o tyle zombie, zwabione hukiem, stawały się nie tyle co zagrożeniem, co utrapieniem. Xiu miała powoli dość całego zdarzenia, jedynym, co nie pozwalało jej rzucić wszystkiego w cholerę, był wpojony za młodu profesjonalizm oraz zasada, że jeśli już zaczyna się coś robić, to wypada to dokończyć.

Becka zaś starała się dociec co dokładnie wywołało eksplozję. I choć nie znała planów konstrukcyjnych stacji, rozważała jakie efekty uboczne mogło za sobą pociągać detonowanie ładunków w tym właśnie miejscu.

Xiu poczuła ból w ręce. Ręce, którą zdzieliła Zombie w łeb, dzięki czemu tak efektownie pęka jego makówka. Mimo pancerza, coś stało się z jej skórą, i zabolało to jak szlag, jednak nie oznajmiła tego pozostałym choćby słowem.

Przez niewielkie opary jasnego dymu dotarli do sporych wrót, minimalnie otwartych. Tak na pół metra, coś się pewnie zepsuło, i owe duże drzwi tak utknęły w miejscu.
- Musimy tędy, pójdziemy skrótem, i odetniemy blondi drogę - Powiedział Weeks, po czym zabrał się za ręczne odsuwanie drzwi, co nie bardzo mu wychodziło. Prężył się i zapierał, ale nie potrafił ich przesunąć o centymetr…
Becka przyjrzała się lepiej drzwiom. W takich sytuacjach czasem coś po prostu blokowało prosty mechanizm i wystarczyło coś docisnąć, przesunąć lub połączyć dwa kabelki, aby drzwi same się otworzyły.
Leena kiwnęła porozumiewawczo głową do Xiu, przy okazji puszczając jej oczko. Coś złorzecząc w swym hełmie, wojowniczka zabrała się za drzwi, by wspomóc marne efekty daremnego “rycerza na białym koniku”, czy jak to tam szło….
Widzą to, Becka odsunęła się robiąc im miejsce i obstawiała flanki. Osobiście wolała rozwiązania techniczne zamiast bezmyślnego siłowania się, ale przy sile i zawziętości Xiuxiu żadna awaria nie była dość odporna i szybko ustępowała.

Wspólnymi siłami ruszyli w końcu drzwi w bok, a te zaczęły się przesuwać z wywołującym dreszcze chrzęstem. Wtedy też, na wysokości około 2 metrów, pojawiła się czyjaś łapa z drugiej strony wrót, pomagająca je odsunąć.

Świat zwolnił, do pojedynczego uderzenia serca.

Duże wrota zostały rozsunięte w bok. W nich pojawił się zaś przebrzydły olbrzym, mający sporo ponad 2 metry. Obleśny, ogromny cyborg-mutant.



Potwór skierował swoją prawą łapę w kierunku Jacketha. Z zamontowanego na niej działka buchnął strumień ognia, palący krzyczącego z bólu żołnierza.

Xiu odsunęła się od drzwi na bezpieczną odległość, a nawet cofnęła się jeszcze dalej. Sytuacja była zła. Mieli przesrane po całej linii, a najgorszym było to… że im dłużej tu tkwili i starali się zapełnić białe pola, tym bardziej mieli przejebane…

Becka zareagowała błyskawicznie i bez zastanowienia. Rzuciła się do przodu, przemykając obok Xiu, przez prawą stronę otwartych drzwi i wyminęła terminatora, chcąc w ostatnich krokach zajść go od tyłu. Zdawała sobie sprawę, że ryzykuje, ale jeśli uda jej się jakoś wyłączyć cyborga lub odłączyć mu jakieś układy, choćby przez proste odłączenie jakiegoś kabla, będą uratowani... Jeśli jej się uda...
 
Mekow jest offline