Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2016, 10:06   #17
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Zesrało się, i to na całego. Ale po kolei…

Jacketh oberwał prosto w gębę z miotacza płomieni. I właściwie to było już po nim. Wśród swych wrzasków upuścił swój karabin na ziemię, po czym odwrócił się w tył i zaczął uciekać byle dalej od mutanta-cyborga, będąc żywą pochodnią, gnającą korytarzem.

Xiuxiu cofnęła się w tył, waląc z Rail guna. Trafiła bydlaka prosto w tors, prysnęło juchą, sukinkot ryknął… i nie padł. Wziął “deszczowego” na klatę, jakby nic.

Becka wyskoczyła w przód, wyminęła swoją kumpelę, i przemknęła obok cyborga, unikając jego łapy, którą próbował zgarnąć ją po drodze. Będąc za nim, i odrobinę po lewej, zauważyła przewód, wychodzący z barku, a znikający w potylicy. Nie widząc innej możliwości, strzeliła w niego. I siarczyście zaklęła. Wiązka laserowa “otarła się” o przewód, pudło...

Wtedy bulgoczące wściekle bydlę odwróciło się w jej stronę, bynajmniej nie na pogawędkę. Cyborg zrobił krok w przód, wyciągnął łapsko… pilotka odruchowo strzeliła. Zraniona dłoń nawet nie cofnęła się na chwilę, łapiąc ją za głowę. Nie, nie za szyję, za całą głowę ją złapał, po czym uniósł nieco w górę jedną ręką. Becka nic nie widziała, i miała nagle problem z oddychaniem, kopiąc w powietrzu nogami. A bydlę zaciskało ową dłoń, chcąc zmiażdżyć jej czaszkę.

- Becka!! - Krzyknęła pani kapitan. Celując starannie ze swojego pistoletu, trzymając go oburącz, oddała dwa strzały, w ramię, które trzymało pilotkę. Wiązki laserowe odbiły się jednak od pancerza na owej łapie.

- Mmmmmmm!! - Próbowała wrzeszczeć Becka. Nie do końca wiedziała co się dzieje, ale osobiście miała wrażenie, że jej czaszka rozpadnie się zaraz na kawałki i zgniecie jej mózg. Przez chwilę wierzgała tylko nogami, aby dopiero po chwili zrobić użytek ze swego pistoletu na którym z całą mocą zaciskała palce. Co prawda nie widziała niczego, a ból dosłownie rozsadzał jej czaszkę, ale instynkt przetrwania robił swoje. Kobieta kierowała broń przed siebie i strzelała nieomal na ślepo - choć w pełni zdając sobie sprawę jaka bestialska maszyna stoi tuż przed nią, a przyjaciele po jej lewej.

Xiuxiu wzięła głębszy wdech, wycelowała ponownie, ale szybko opuściła broń. “Kurwa co za szajs…” rozeźlona różowowłosa, jebła karabinem o ziemię, łapiąc za rękojeść u pasa i wyszarpując go silnym ruchem. “Pierdolona Becka…” pomyślała, wciskając kciukiem malutki guzik oznaczony nalepką z uśmieszkiem.
Rękojeść w dłoni szybko się rozsunęła do ponad metrowej długości.
“Pierdolone pomysły blondyny… chuj wam wszystkim w dupę!” Energetyczne, czarne ostrze obosiecznego topora “rozbłysło” z cichym sykiem, gdy w tym samym momencie jego właścicielka ruszyła z dzikim rykiem na cyborga.
Jedno było pewne, ktoś dzisiaj zginie.

Becka, mimo iż praktycznie ślepa, i z miażdżoną głową wielką łapą mutanta-cyborga, zdołała oddać celny strzał z pistoletu, gdzieś w okolice torsu brzydala. Ten jedynie z tego powodu warknął… i wtedy nadleciała Xiu. Wrzeszcząca, wkurwiona Xiu, z energetycznym toporzyskiem w dłoniach, biorąca zamach na łapsko maltretujące ich pilotkę.
Przyrąbała w okolice łokcia, praaawie odcinając owe łapsko cyborga, wśród iskier, chrzęstu, i ryku ranionego delikwenta. Wypuścił oczywiście Beckę, która padła w tył, lądując na swym tyłku.

Wtedy też, coś explodowało w głębi korytarza, za plecami Leeny, gdzie zaległ na podłodze spalony żołnierz. Coś musiało wybuchnąć w jego ekwipunku…

Cyborg tryskając juchą i smarami, zwrócił się twarzą w twarz z Xiu. Na nadgarstku jego lewej dłoni pojawił się miecz energetyczny, którym zaatakował kobietę. Wyprowadził celny cios w jej prawy bok, przebijając pancerz, i ciało wojowniczki. Zabolało, zabolało jak szlag(był krytyk!), przebijane i jednocześnie palone tkanki… ale i wkurwiło ją jeszcze bardziej.

Wojowniczka zawyła niczym ranione zwierze, którym właściwie była. Przez chwilę wyglądało, jakby chciała się poddać. Czarny topór zachwiał się w powietrzu, by po chwili zastygnąć w gotowej do ataku pozycji. Z ust rozwścieczonej Xiuxiu zaczęły dobywać się dzikie pomruki, które z początku wydawały się niewyartykułowanymi powarkiwaniami… lecz po chwili Becka mogła dosłyszeć i rozróżnić… szeroką i uporządkowaną gramatycznie gamę barwnych przekleństw w różnych zestawieniach. Pilotka, prawdopodobnie, nie sądziła, że niektóre słowa można tak odmienić lub użyć w akrobatycznym zestawieniu z innymi jobami, by miały jakikolwiek sens… słowa olbrzymki… miały sens. Zamierzała rozwalić cyborga i wyruchać jego ciało, jego własnymi kończynami bez względu na koszta w swoim zdrowiu.
Energetyczne ostrze zaatakowało.

Blondynka odczuła wyraźną ulgę, fizyczną bo nikt już nie traktował jej głowy niczym dziadek do orzechów i psychiczną bo wyrwała się z uścisku śmierci. Odzyskiwała powoli zmysły, ale głowa bolała ją jakby miała najcięższego kaca w życiu.. a było ich trochę.
Nawet bez patrzenia na koleżanki zdawała sobie sprawę, że walka z cyborgiem nie dobiegła końca. Dla Becky wstanie z twardej podłogi nie było prostym zadaniem, więc zwyczajnie została już na dole, opierając się o ścianę korytarza.
Nie zamierzała jednak siedzieć po próżnicy i uniosła pistolet celując w głowę terminatora. Nie było takie łatwe gdyż łzy ograniczały jej nieco widoczność, ale przeciwnik nie stał aż tak daleko i w sumie nie musiała go trafiać w łeb - wystarczyło w niego. Byle szybko!

Pilotka strzelała zawzięcie w łeb monstrum poprzez własne łzy, pierwszy strzał okazał się niecelny… drugi za to trafił bydlaka w łeb. Trysnęła jucha, coś zaiskrzyło, zachwiało nim… i nadal stał. Gnój był nie do zdarcia, w końcu był w dużej części maszyną…

Dziwne, że Leena nie pomagała w walce, nie strzelała. Być może nie chciała ryzykować zranienia szalejącej z toporem?

W tym czasie zaś właśnie Xiuxiu, mierzyła się z nim w walce wręcz. Zaatakowała wściekle toporem z wibroostrzem, cyborg po części zbił cios, jednak i tak został zraniony po nodze. Odpłacił się kontrą aż 2 ciosów, który jeden kobieta zblokowała, kolejny zaś zranił ją lekko w rękę… w końcu ona zebrała całą swą wściekłość, całą siłę, i wśród potężnego ryku, przy półobrocie, wpakowała toporzysko w bebech sukinkota.

Cyborg ryknął. Zatrzęsło nim, pojawiły się spięcia, elektryczne wyładowania. Z rany na brzuchu wylał się smar zmieszany z posoką… i sukinkot padł w tył, padł jak długi, przygrzmocił o podłogę z głośnym hukiem. Było po wszystkim.

Zabiła… ona jego, nie on ją… powinna się cieszyć, ale gniew skutecznie nie pozwalał napawać się chwilą. Była wściekła. Na świat, na stacje, na durną pizdę Panią DEBIL… znaczy PILOT OD KURWA SIEDMIU CHUJÓW!
Wiedziała, że jest ranna, ale nie wiedząc czemu pamiętała cios mieczem jak przez mgłę. Gdzie dostała? W nogę, głowę, rękę, plecy? Myśli galopowały nie pozwalając się pochwycić, ni zrozumieć. W uszach szumiało, jakby stała pod wodospadem, a wzrok dziwnie pociemniał. Żarówka gdzieś poszła?
Xiuxiu zrobiła niepewny krok w stronę leżącego cyborga unosząc wyżej topór. Od tego wszystkiego zachciało jej się mielonych… a jedynym wołem, którego mogła na nie przerobić, był właśnie pół robot. Systematycznie i powoli, przemieniała “marzenia” w czyny, wypalając się na zmasakrowanym truchle przed sobą.

Becka siedziała na podłodze zbierając siły z wyraźnym uczuciem ulgi, na myśł że cyborg padł. Co prawda ból głowy rozsadzał jej czaszkę, ale przyczyna została usunięta więc Becka miała nadzieję, że jej dolegliwości wkrótce miną.
Sięgnęła ręką, aby sprawdzić dziwną wilgoć którą poczuła na szyi. Gdy zaraz potem spojrzała na dłoń, zobaczyła że ciecz była jej własną krwią. Becka nie była zachwycona i zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji… Choć z drugiej strony, mogło być dużo gorzej.
Pierwsze o czym pomyślała, to upewnienie się, że cyborg naprawdę nie żyje, tudzież nie działa. Odcięcie mu głowy było najlepszym sposobem, ale tym już zajęła się Xiu… i poszła o kilka kroków dalej. Becka nie miała najmniejszego zamiaru interweniować w postępowania koleżanki z załogi. Wolała zejść jej z drogi i siedziała pod ścianą, mając tylko nadzieję, że nie oberwie jakimś zagubionym odłamkiem.
Spojrzała na panią kapitan.
- Uchu?! - spytała dość głośno, pokazując nieznacznie na swoje radio. Pamiętała, że coś meldował, coś ważnego, ale w całym tym zamieszaniu nie zwróciła szczególnie uwagi na to o co chodziło.

Inżynier zaczął coś mówić do Becky przez komunikator, ta jednak go momentalnie przestała słuchać. Spojrzała bowiem w stronę pani kapitan, i to co zobaczyła…

- Dobra robota… dziewczyny... - Blada Leena uśmiechnęła się w ich stronę, oparta bokiem o ścianę korytarza. Po chwili zaś po owej ścianie zjechała w dół, padając na kolana. Z jej lewej dłoni wypadł miecz o wibroostrzu, a w prawej nadal ściskała swój pistolet laserowy. Coś było zdecydowanie z nią nie tak, coś bardzo, bardzo nie tak.

Becka nie bardzo wiedząc w pierwszym momencie, co zrobić, stuknęła w ramię Xiu zajętą szatkowaniem na kawałki cyborga. Ta druga spojrzała z wyjątkowo zaciętą miną na pilotkę, Becka jednak nie spoglądała w twarz olbrzymki. Cały czas ze strachem w oczach wpatrywała się w Leenę, na co szybko naprowadziła i opancerzoną towarzyszkę skierowanym w tamtą stronę palcem.

- Przechwyciliśmy obiekt. Powtarzam, kobieta z kamer jest z nami. Możecie zabrać dupy z poziomu 666 i zacząć ewakuację. - Nightfall nadał komunikat przez system łączności.

Xiu puściła broń, która z łomotem upadła na ziemię.
- Leena? - spytała niemal czule, z trwogą i drżeniem. Niczym zahipnotyzowana podeszła prosto do rannej kobiety, klękając przy niej, ale i tak górowała nad drobnym ciałem, więc pochyliła się, garbiąc i oglądając uważnie Panią Kapitan. - Co się stało? Co się stało? - powtarzała błędnie, bojąc się dotknąć dziewczyny, nie chcąc wyrządzić jej większej krzywdy. - Nic nie mów… jestem tu, zabiorę cię stąd. Dobrze? Nie martw się. Zabiorę cię… - ostatnie słowa raczej miały przekonać samą olbrzymkę, niż Hezal.
- Weź moje rzeczy… - odwróciła się do Pilotki. - Topór dezaktywuje sie guzikiem… tym z nalepką… karabin leży tu przed wejściem… sprawdź też tego pizdusia. - prawdopodobnie mówiła o żołnierzu. - Miał spoko broń, zgarnij ją… na statku sprawdzimy czy się do czegoś nadaje… - Xiu ponownie spojrzała na swoją przyjaciółkę, uśmiechając się delikatnie i gładząc ją po policzku. -Chodź wezmę cię na ręce…

- Graty mogą poczekać - Powiedziała Becky, będąc już także przy Xiu i Leenie. W obliczu stanu kapitan, drobne rany blondynki całkowicie straciły na znaczeniu i kobieta przez moment nawet o nich zapomniała. Zaczęła ostrożnie oglądać panią kapitan, i od razu zauważyła zakrwawione plecy, i ranę gdzieś w okolicy lewej łopatki - Najpierw musimy powstrzymać krwawienie - Powiedziała, znając się odrobinę w tym fachu.

W tym czasie Leena z drobnym uśmiechem postukała palcem prawej dłoni w wizjer hełmu Xiu, na co ta go ściągnęła.
- Chyba mi trzeba do Doca? - Spytała blada pani kapitan - Słuchaj... - Leena pogładziła nagle Xiuxiu dłonią po policzku, a ta poczuła dziwny, znajomy zapach. Już kilka razy wyczuła coś podobnego w pobliżu Leeny. Był to miły, łagodny zapach, coś jakby migdałów, był bardzo miły… odprężający, kojący.
- Słuchaj… przejmujesz cyrk - Pani kapitan dosyć ciężko oddychała - Plan bez zmian... - Leena uśmiechnęła się, po czym zemdlała. Xiu podtrzymała jej głowę w odpowiedniej chwili.
Becka była przerażona i zamarła w bezruchu, gdy jedne z jej najgorszych wspomnień wróciły w tak strasznej sytuacji.
Wojowniczka zaś spojrzała w popłochu raz w lewo, raz w prawo, po czym znowu w lewo. Jej wzrok czegoś szukał, ale że były na pustym korytarzu, mogła jedynie machać głową w bezradności.
- Zrób coś… znajdź coś… trzeba to albo zalepić albo ucisnąć… kabel lub taśma izolacyjna… cokolwiek. - kładąc nieprzytomną kobietę na ziemi, przewróciła ją ostrożnie na bok po czym usiadła na niej rozkrokiem pochylając się i uciskając lewą ręką ranę, a prawą blokując, by Leena się nie przesuwała pod naciskiem.
-Doc jak uratować komuś życie? Jak zatamować krwotok? - Xiu odezwała się przez Unicom, do towarzyszy.
- Kto jest ranny, gdzie oberwał, z czego? Jaki jest stan rannego, co tam macie, żeby pomóc? - Zaniepokojony Bullit zasypał ją pytaniami… a Becka odzyskawszy pogląd rzeczywistości, wyciągnęła z bocznej kieszeni na udzie zwykły, najzwyklejszy “polowy” opatrunek, podtykając go Xiu pod nos.



Różowowłosa z dziwną miną popatrzyła na blondynkę.
-DUPE SE TYM PODETRZYJ! DAWAJ MI TO - wyszarpnęła opatrunek, przyglądając się mu jak debil. -Leena, plecy, między łopatki, chuj wie, nieprzytomna, opatrunek… jeden. Jak się kurwa nie postarasz to jako pierwszy wylatujesz z załogi. - na koniec ni to zażartowała, ni pogroziła, nie wspominając, że na razie przejęła dowodzenie nad całą ferajną.
- Opatrunek prosto na ranę, nie przez żadne ubranie. Mocno dociśnięty musi być… między łopatki? W kręgosłup?? Nie wolno jej ruszać z miejsca! Jasny szlag... - Bullit był równie wkurzony co Xiu. I nie tylko on.
- Dawaj to! - Ryknęła Becka, odnośnie opatrunku. Była zdeterminowana, bo wiedziała, że należało działać, a nie tylko gadać. - Trochę się na tym znam, asystowałam już... - Dodała nieco spokojniej, obiecując sobie, że tym razem nie straci bliskiej osoby. - Zrobimy jak gadał, podwiń jej kurtkę i koszulę, a ja założę to. Uważaj, będzie krwawo...
-Gdzie tam… ruszała się to nie kręgosłup. - prychnęła przez Uni, podciągając kurtkę i koszulę Kapitan. -Rozumiem, jakbyś mówiła tak do faceta, co to do krwi nie nawykł, ale do baby? - Xiu zaśmiała się nerwowo, rozbawiona sytuacją.
- Nie czas na żarty - Obruszyła się Becky, zabierając się za zamocowanie opatrunku na Leenie. Faktycznie, było krwawo, i po chwili wszystkie trzy były pobrudzone krwią pani kapitan. Udało się jednak założyć stabilnie opatrunek, krwawienie widocznie ustało, a Leena nadal oddychała…
- Zatrzymałyśmy krwawienie! - Becka rzuciła z ulgą przez komunikator.
Przez chwilę przemknęło jej przez myśli kombinowanie jakichś noszy, ale naprawdę nie mieli na to czasu. Leena wymagająca pomocy medycznej swoją drogą, ale w każdej chwili mogli zostać zaatakowani przez zombie… a cholera wie co jeszcze.

-Jeśli to poważna rana, mamy mniej niż kwadrans. Muszę sam obejrzeć… czy trzeba operować - Odezwał się ponownie Doc.
- Dobra… pakuj nasze manatki i spieprzamy, biorę ją na siebie i idziemy do windy, osłaniasz nas. Strzelaj z mojej broni, bo twoja to durny babski wibrator, a nie broń. - Xiu poprawiła ubrania Leeny po czym wstała z ziemi, łapiąc kobietę pod kolanami i pachami, podnosząc ją jak dziecko przed sobą.
-Wszyscy do windy, jedziemy do was na górę. - zaordynowała, oglądając się na Beckę, czy jest gotowa i poradziła sobie z broniami.
Becka zdążyła już popodnosić wszystkie bronie, choć niełatwo jej było razem to wszystko utrzymać. Swój pistolet musiała odłożyć do pokrowca, a te dwa ciężkie działa dźwigała po jednym w każdej ręce. Wiedziała że da radę je przenieść, ale jeśli chodzi o używanie to już nie była tak pewna siebie. Miała nadzieję, że to nie będzie konieczne.
Rozglądała się za jakimiś częściami cyborga, które jakoś przetrwały “Huragan Xiu”, a które mogły być sporo warte… Oczywiście nie miała zamiaru opóźniać wymarszu.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline