Henry stał obok Michael'a z założonymi rękami i czekał na rozwinięcie sytuacji. Jak usłyszał pukanie z sąsiedniego pomieszczenia stwierdził że to dobry znak. Znak że było tu kilku marynarzy z prawdziwego zdarzenia. Mogło się to przydać w późniejszym etapie. Jak wreszcie wpadną na to jak się stąd w miare bez szwanku, strat i alarmu wydostać.
Barbossa rzucił do Devlin'a na ucho kucając przy nim:
- I co? Spróbuj dowiedzieć się kto nas pojmał... i przede wszystkim dowiedz się co za jedni siedzą po drugiej stronie... musimy być pewni że możemy im ufać zanim zdecydujemy na następny krok - wstał i spojrzał na Denton'a wskazując mu ruchem dłoni by zaczął filować przy drzwiach.
Po chwili ktoś krzyknął że słychać kroki, Michael od razu rzucił żeby zachować spokój i się nie wychylać:
- Dobry pomysł... - stwierdził Barbossa sam opierając się "obolały" o ścianę naprzeciwko wejścia.
Najgorsze jest to że nie mieli żadnego planu, sensownego planu. Cieszył się tylko że miał u swego boku najbardziej zaufanego towarzysza broni. Wiedział że cokolwiek się stanie mógł liczyć na swojego sierżanta. Stał tak udając pobite dziecko i czekał kto pojawi się u ich drzwi.
Ostatnio edytowane przez AdiVeB : 29-04-2016 o 13:13.
|