Gaston :
Niemal odruchowo Gaston odebrał miecz i schował go do pochwy. Wstał i skłonił się czekając na rozkazy. Miast tego zobaczył tylko jak Annis pośpiesznie niemal biegiem oddala się do swoich komnat.
Stał tak przez chwilę zupełnie nie wiedząc co zrobić. Z jednej strony, coś aż się w nim wyrywało by biec walczyć z napastnikami. Z drugiej jednak strony nie mógł bez polecenia opuścić swojej Pani. Ją powinien chronić i jej służyć przede wszystkim. Jedyne co mógł zrobić, to przygotować siebie i ją do walki. W komnacie na ścianach prócz obrazów rozwieszona była także broń. Gaston podszedł do oręża żwawym krokiem i ściągnął ze ściany dwie tarcze, miecz i topór. Tak dozbrojony poszedł za Annis. Oczywiście nie wszedł do jej komnaty. Stanął jednak u wejścia. Trzymając tarczę przed sobą obnażył miecz. Topór wetknął za pas. Dodatkową tarczę i miecz oparł o ścianę nieopodal. Nie wiedział czy dziewczyna ma w komnacie broń, więc ten dodatkowy zestaw był przeznaczony dla niej. Znad brzegu tarczy uważnie obserwował korytarz. Gdyby ktoś chciał wejść do komnaty Pani na zamku de Morrigans musiałby zmierzyć się z Gastonem. Jedyne czego żałował bretończyk, to to że nie miał czasu pójść do siebie po kuszę. - Nieźle się zaczyna. – mruknął do siebie. - Te cholery zawsze atakują w najmniej odpowiednim momencie. |