Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2016, 00:21   #172
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
- Las, rzeka, ognisko, łapacze snów, cienisty potwór, ograniczony obszar, pomniejsze cienie, głosy, bębny, portal i demon z... - Arisa przytkała się podczas wymieniania tego ostatniego. - Demon, po prostu demon, i coś pokroju... nie ryzykującego człowieka...
Podsumowanie i spotkanie Calgarego pokrywało się z ostatnią sceną, w której nieznane zagrożenie odpuściło, choć nie powinno.
- Widziałeś niedawno latarkę...? Jedną osobę z latarką czołową? Lub drugą... Która od niej uciekła?

- Nie widziałem żadnych latarek - pokręcił głową. - Chociaż raz wydawało mi się, że dostrzegam kogoś między drzewami. Z tym, że takie omamy są tutaj na porządku dziennym. Nigdy nie możesz mieć pewności, co jest prawdą, a co nie.

- Wszystko, co tu się rusza, zabija. Sowy też? Jak unikasz reszty?

- Nie, nie wszystko. Wiesz. Czasami wydaje mi się, że nic i nikogo tutaj nie ma, że błądzę bez celu, kręcę się w kółko. Innym razem coś się pojawia i muszę uciekać. A jeszcze innym razem coś ucieka przede mną, ale nie widzę kto lub co. Widziałaś już obserwatorium? - ponowił pytanie.

- Żadnego obserwatorium - odpowiedziała jaśniej, gdyż nie poskutkowała wcześniejsza wymiana wszystkich elementów, które widziała.
Sygnał o tym, że cokolwiek od Calgarego uciekało... był dość dziwny. Albo po okolicy biegało stado nie rozpoznanych istot, co średnio trzymało się relacji wyobcowania okolicy... Albo jedni drugich widzieli w zaskakująco odmiennej formie. Cienisty duch był tak na prawdę cienistym duchem...? Czy którymś z ocalałych, o zmienionym wyglądzie przez prawdziwe zło tego miejsca...? Prócz miejsc, w których atakował bezpośrednio...
- Walczyłeś z kimkolwiek? Jak często byłeś w tym centralnym punkcie? Po upuszczeniu aparatu szedłeś w las w tamtą stronę? - wskazała kierunek, z którego spływowicze po raz pierwszy spróbowali uciec. - Jakie monstra widziałeś?
Długie stanie na samym środku byłego obozu nie należało do sensownych. Arisa pro forma rozejrzała się w ciemnicy i skierowała się do przewodnika.

- Co jest w obserwatorium? Co stamtąd widać? Gdzie to jest? Czemu o to pytasz?

- Raz walczyłem - powiedział niechętnie - ale to już wtedy kiedy znalazłem broń. Ten sztucer. To prawdziwy winchester, wiesz. Taki, jakiego używali podczas zdobywania ziem na zachodzie, w walkach z Indianami. Ale zachował się w zupełnie dobrej formie. Mało amunicji, ale co tam. Lepsze to, niż kij czy wiosło.

Zamyślił się.

- Potwory - wrócił do jej wcześniejszego pytania. - Widziałem różne potwory. Czasami zdeformowane zwierzęta, czasami takie no chimery, ni to ludzie ni zwierzaki. Czasami sam nie za bardzo potrafię powiedzieć, co tak naprawdę widziałem.

Wzruszył ramionami.

- A co do obserwatorium to naprawdę cholernie intrygujące miejsce. Co prawda nie wiem, czy obserwatorium to dobre słowo, ale mi pasuje. To bardziej krąg z kamieni. Głazów. I wierz, one… kurde… one mówią. No może nie do końca mówią, ale… no tak jakoś komunikują się. Wiem. Brzmi jak obłęd, ale tak jest, mówię ci. Właśnie. Nie usłyszałem chyba twojego imienia.

- Arisa - odpowiedziała drętwym tonem.

Calgary był człowiekiem znacznie większym, niż mogła się domyślać z legend o jego zniknięciu, lub z opowiadań Mounta. To nie był człowiek ze stali. To nie był człowiek z tytanu. To był je*any człowiek-adamantium. W rzeźni jaka się tam odstawiała ten sobie żartował. Gdy n-ty raz goniło go coś, z zamiarem zaje*ania, ten sobie żartował. Przetrwał najdłużej ze wszystkiego ale dalej zachowywał trzeźwość umysłu i był w stanie oznajmić, że coś jeszcze nie mieściło się w głowie i było nie realne w prawdziwym świecie. Tak się składało, że Japonka była specjalistką od świata nierealnego. Szkoda tylko, że nie tego... Nie mniej, Calgary był nietknięty. To było największym zaskoczeniem, dla zaszczutej dziewczyny, pokrytej krwią swojego chłopaka i własną, od ciosu zadanego przez jednego z uczestników spływu.

- Z czym walczyłeś? Z Indianami? - dziewczyna nie chciała opuszczać żadnego tematu, nawet gdy był niezbyt lubiany przez Calgarego.

- Kromlech... Krąg z kamieni to kromlech - oznajmiła Arisa znając nawet ich techniki budowy. - Daleko jest? Jest tam, gdzie prowadzą sowy?
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 07-05-2016 o 01:07.
Proxy jest offline