Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2016, 12:22   #6
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Malcom poczuł szarpnięcie, w tle brzmiały przeraźliwie ostre dźwięki, których echo rozsadzało mu czaszkę. Był całkowicie skołowany, jego ciało nie wiedziało gdzie góra, gdzie dół. Coś pipczało nieregularnie w tle.
Jednostajny szum nagle wybił się na przód wszelkich dochodzących do wrażeń. I zapach. Zapach szpitalny, środków odkażających. Prócz tego panowała cisza. Czy też może to jemu się zdało?
- Malcolm? - przed twarzą mężczyzny pojawiła się twarz ukochanej. Odcinała się ostro od białego światła w tle. - Malcolm, słyszysz mnie? - patrzyła z lekkim uśmiechem i ciepłem w oczach.
To nie mogła być prawda, to nie mogła być ona. To najpewniej były jakieś urojenia. Całe ciało go bolało, do tego był mocno pijany. Z drugiej jednak strony tak bardzo chciał, żeby to była ona. Wróciła, odnalazła go, w końcu będą razem, a wtedy na pewno wszystko się zmieni, ale to oczywiście było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.
- To ty? Wio… - ledwo wybełkotał, kiedy całe ciało przeszył ogromny ból.
- Malcolm, posłuchaj… - spojrzenie kobiety nagle przepełniła ciekawość. Lecz dla zamroczonego scenarzysty nie miało to żadnego znaczenia. - Posłuchaj mnie. - delikatna dłoń odwróciła twarz mężczyzny lekko, zmuszając go do skupienia odpływającego wzroku - Umierasz - stwierdziła jakoś beznamiętnie, po prostu. - A ja tego nie chcę. Chcę, byś został ze mną - głos ukochanej stał się czuły, pieścił skołowany umysł. - Zostaniesz? - uśmiechnęła się leciutko z niejakim smuteczkiem.
Malcolm był totalnie skołowany całą sytuacją. Jej tu nie ma, to wszystko nie dzieje się naprawdę… Ale przecież czuł jej dotyk, jej głos uspokajał go, więc może to wszystko jednak było prawdziwe.
- Zostanę - udało mu się wymówić to słowo całkiem wyraźnie.
Twarz Wiolki zniknęła sprzed jego twarzy. Jej miejsce zastąpiło ponownie oślepiające, ostre, białe światło.
W tle usłyszał dwukrotne walnięcie i nagle poczuł, że skręca. W przebyłysku świadomości miał wrażenie, że jadą ambulansem. Ten dziwny wyjący dźwięki… to sygnał…
Zaczął odpływać, przed oczami mając zacieśniający się ciemny tunel. Poczuł jej zapach przy sobie i nagle…
Nagle jego obolałe ciało przejęła ekstaza….
Nigdy wcześniej nie czuł tak wielkiej, dogłębnej przyjemności. Nigdy żaden orgazm nie zapewnił mu takiej rozkoszy. Ciało Malcolma niemalże sięgało Nirvany.
Poczuł się tak jakby mógł zrobić wszystko. Ból całkowicie ustąpił. Z jednej strony czuł ogromne podniecenie, z drugiej jednak cały czas nie wiedział, co się z nim dzieje. Nie wiedział, gdzie jest, co się z nim dzieje, ale w tym momencie to tak naprawdę nie miało zbyt dużego znaczenia.
W chwili gdy świadomość zaczęła go opuszczać poczuł w ustach ciepły, metaliczny posmak.
Usłyszał jakiś lekko chrapliwy głos tuż przy uchu.
- Pij, Malcolm, pij…
Ciepłe krople wpadały do ust mężczyzny lecz on powoli zaczynał odczuwać agonię. Jego do tej pory obolałe ciało przejął ból, który sprawił, że chciał drapać swe oczy. Nie mógł. Ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa. Mózg nie przesyłał już sygnałów do kończyn. W trzewiach mężczyzny wybuchło zatykające dech epicentrum bólu.
Chciał, żeby to wszystko się skończyło i to jak najszybciej. Niech już umrze w końcu i będzie miał to, czego pragnął już od kilku lat, czyli święty spokój. Ból był nie do zniesienia, niech ktoś teraz podejdzie i go dobije. Nie wytrzyma już dłużej…
Gdzieś na krańcu postrzegania słyszał chrapliwy głos szepczący czule i uspokajający.
Nie pomagało.

Gdy ponownie otworzył oczy nie czuł już bólu.
Czuł za to przeraźliwy, dominujący głód.
I zimno.
Przenikające go po czubki palców.

Gdzieś z prawej strony dobiegło go rytmiczne, szybkie bicie… serca?
I ten zapach!!!
Do Malcolma dotarło, że nie jest sam w pomieszczeniu.
Głód dyktował to co stało się dalej.
Gwałtownie odwrócił się w kierunku rytmicznych uderzeń, zmysły przepłniała żądza zaspokojenia głodu, napchania trzewi, ogrzania się. Jakoś, nie ważne jak. Tu i teraz.
W kącie pomieszczenia ujrzał dziewczynę.
Skrępowaną, rozczochraną, zakneblowaną.
Gdzie niegdzie z nacięć na skórze sączyła się krew.
Jęknęła głośno widząc spojrzenie mężczyzny- bestii skierowane na siebie. Wcisnęła się dalej w kąt, kręcąc głową. Przerażone oczy rozszerzyły się…

Uderzenie serca…
Drugie….
Głód…

Nie mógł się powstrzymać, głód był zbyt wielki. Dziewczyna była łatwym celem, czuł jej krew, słyszał jej bicie serca. Im więcej czuł, tym bardziej robił się głodny. Spojrzał na swoje dłonie, które lekko drżały, nie mógł już powstrzymać swojego ciała. Nie myślał o niczym innym. Nawet kiedy próbował skupić się na czymś innym, jego myśli natychmiast wracały do dziewczyny i do tego, jak będzie świetnie smakowała. Spojrzał jej prosto w oczy, dał jej jeszcze chwilę nadziei, po czym rzucił się na nią bez opamiętania.
Reagował czystym instynktem, był czystym instynktem. Nie zdziwił się nawet gdy poczuł lekkie swędzenie, delikatny ból dziąseł. Zupełnie nie zarejestrował wgryzania się w pulsujące tak pysznie miejsce na szyi dziewczyny. Liczył się tylko smak rozpływający się w ustach.
Każdy łyk rozprowadzający ciepło po jego ciele, ogrzewający go ponownie.
Przycisnął dziewczynę z całych sił do siebie, aby wgryźć się głębiej.
Usłyszał swój własny głuchy pomruk. Nie przerwał jednak picia.

Dziewczyna najpierw przerażona, teraz zupełnie bezwolna w jego ramionach, jęczała głośno w rozkoszy.
Wychłeptał ile dał rady, gdy usłyszał nagle ruch za plecami:
- Dość! - męski, lekko ochrypły głos nie zostawiał wiele miejsca na dyskusje.
Nagle wszystko się uspokoiło, nie czuł już głodu i dopiero w tym momencie zaczęło do niego dochodzić, co tak naprawdę zrobił. Spojrzał na dziewczynę, której krew jeszcze ściekała po szyi i odsunął się od niej gwałtownie. To było czyste szleństwo, przecież jeszcze chwilę temu siedział w knajpie i upijał się do nieprzytomności, a teraz nie wiedział gdzie jest i co się z nim dzieje. W takich momentach najlepszy był papieros, to zawsze pomagało. Zaczął szukać paczki po kieszeniach, ale niestety musiał zostawić je w barze, który opuścił w pośpiechu. Niedobrze, bardzo niedobrze...
Odwrócił się w stronę głosu, który przed chwilą przywołał go do porządku.Chciał się napić, jak zawsze z resztą w stresujących momentach, ale niestety, teraz raczej nie mógł na to liczyć.

Jeszcze parę chwil temu mógł przysiąc, że w pomieszczeniu był sam.
Zaraz?
Pomieszczeniu?
Przypominało ono raczej jakiś loch niczym ze starych filmów. Ciężkie murowane ściany, równie ciężkie metalowe, okute wrota.
Dziewczyna padła bez ruchu tam gdzie ją zostawił.
Gdy się odwrócił, zobaczył średniego wzrostu mężczyznę z ciemnymi włosami zaczesanymi w staroświeckim stylu do tyłu. Chyba napomadowane?
Miał na sobie elegancki garnitur i błyszczące czystością buty. Ręce założył za sobą i przyglądał się z ciekawością Wernerowi.
- Zapewne masz pytania - stwierdził raczej niż spytał. Postąpił krok do przodu. Malcolm miał nieodparte wrażenie, że przygląda się mu jak pająk musze.
Malcolm tylko nerwowo się zaśmiał.
- Oczwiście, że mam pytania. Chciałbym wiedzieć, co się tutaj do cholery dzieje? Gdzie ja jestem? Co się ze mną stało? A przede wszystkim kim ty jesteś? - zaczął powoli irytować się całą tą sytuacją.
- Ah - uśmiechnął się mężczyzna - Tak wiele, wiele pytań. I tak mało cierpliwości - uśmiech poszerzył się. - Mój drogi, drogi chłopcze - zaczął z emfazą by wbić się spojrzeniem ponownie w twarz scenarzysty. - Czy pamiętasz co się działo zanim się tutaj obudziłeś? - spojrzenie musnęło postać Wernera, przez chwilę spoczęło na dziewczynie ledwo wciągającej powietrze. Uśmiechnął się z lekkim smutkiem na ten widok.
- Po pierwsze, nie chłopcze - powiedział z irytacją w głosie. - Piłem w knajpie, a później zobaczyłem… Kogoś… Wybiegłem na ulicę i to wszystko, co pamiętam.
- Cóż… a kogo zobaczyłeś? - mężczyzna był nagle bardzo rozbawiony - Czy możliwe jest, że pannę Crown?
- Może i ją… - nagle zamilkł. - Zaraz, zaraz, a skąd ty ją znasz? Skąd o niej wiesz?
W zaskoczeniu mrugnął.
Przed nim mężczyzna nagle zamienił się w ….Wiolę. Odsunęła włosy za ucho i podniosła wzrok na Malcolma.
- Obiecałeś, że zostaniesz ze mną… - wyszeptała kusząco.
Werner zrobił mocno zdziwioną minę.
- Co tu się do cholery dzieje? Kim ty jesteś człowieku?
Stojąca przed nim ukochana odezwała się:
- Malcolm, kochanie… podarowałam Ci drugą szansę. Tak jak chciałeś. Tak jak się zgodziłeś. Jestem Twym stwórcą, a Ty mym dzieckiem - usta Wioli nagle wyciągnęły się w szaleńczym uśmiechu niczym usta Jokera. Zaczęła się powoli zbliżać do Wernera. - Czy to nie wspaniale? Mamy dla siebie całą wieczność…
- Ja nie jestem niczyim dzieckiem, co ty wygadujesz? - Malcolm pokręcił głową, cały czas miał nadzieję, że to tylko zły sen i zaraz się obudzi. - Jaka wieczność? Kończ już lepiej te przedstawienie i powiedz mi o co tutaj chodzi.
- Przemieniłam Cię, jesteś taki jak ja - w głosie Wioli brzmiała radość. Minęła Malcolma muskając palcami po policzku i ukucnęła przy dziewczynie. - Pijesz krew, zabijasz ludzi - uniosła ramię dziewczyny i upuściła je. Opadło bezwładnie. - Co to znaczy mój drogi chłopcze? - spojrzała na Wernera znad truchła kobiety.
- Co ja mówiłem o nazywaniu mnie chłopcem? Nie jestem żadnym chłopcem - podszedł do martwej dziewczyny i kucnął przy niej. - Ja… Ja nie wiedziałem, co robię, nie mogłem nad tym zapanować.
- Dobrze. Dobrze - pokiwała Wiola wesoło i zachęcająco - Myśl dalej… co to znaczy… krew, zabijanie, co czułeś? - mówiła tonem nauczycielki ciekawej i obserwującej dziecko przy odpytywaniu przy tablicy.
- Czułem ogromny głód, nie mogłem się powstrzymać, żeby nie wypić wszystkiego. Picie krwi, jak jakiś wampir albo co… - nagle dotarło do niego, że coś się w nim zmieniło. Szok, tak to można nazwać. Szok, gdy zorientował się, że nie oddycha. Wszystko zaczęło się układać w jedną całość. Picie krwi, brak oddechu. - Zamieniłeś mnie w wampira?
Wiolka na powrót stała się wypomadowanym mężczyzną.
- Bardzo dobrze, mój drogi chłopcze - pokiwał znowu wciąż kucając niedaleko samego Wernera. - I teraz jesteś mój - dodał z zachwytem. I jakimś dzikim błyskiem w oku. - Teraz zostawię Cię na chwilkę, ale nie martw się. Wrócę. Ty zaś odpoczywaj - wyciągnął dłoń chcąc pogłaskać Wernera po głowie, jak … grzecznego chłopca?
Malcolm szybko odsunął się od mężczyzny.
- Nie mów do mnie chłopcze - powiedział do niego, miał nadzieję, że ostatni raz. Na samą myśl, że mógłby go dotknąć, robiło mu się niedobrze. Ten facet zaczął mu mocno działać na nerwy. Tak w ogóle, to kto mu pozwolił go przemieniać. I jeszcze na dokładkę cały czas mówił do niego chłopcze. Malcolm miał nadzieję, że kiedy mężczyzna wróci, odpowie na wszystkie jego pytania. Spojrzał jeszcze raz na martwą dziewczynę. Nie chciał jej zabijać, ale nie mógł nic z tym zrobić, to było silniejsze od niego. Miał tylko nadzieję, że następnym razem będzie w stanie się powstrzymać.
 
Morfik jest offline