Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2016, 19:38   #3
smok burzy
 
Reputacja: 0 smok burzy ma wyłączoną reputację
Proszę o nie usuwanie adnotacji obsługi z postów.

Pozdrawiam.
G W

Pesara

- Znasz jakieś zaklęcia leczące? - zapytał druid, gestem ręki powodując powolne gojenie się ran. - Jeśli nie, to pomóż mi go zanieść do lekarza. Chwyć za i nogi nie dotykaj brzucha - powiedział stanowczo. - Trian - zwrócił się do jednego z mężczyzn. - Ty chwytaj za głowę, ja zadbam o ranę.

Krzysztof

Pół godziny przedzierania się wraz z Iskrą, czyli moim psem, przez chaszcze zaczęło utwierdzać mnie w przekonaniu, że skrót przez las był co najmniej słabym pomysłem. Podróż była mozolna i mecząca.
- Mam nadzieję, że nic na mnie nie napadnie, nie znam tego lasu tak dobrze, jak myślałem.
Wykrakałem, kurwa, z zarosili wyskoczył niedźwiedź srebrnoskóry. Moja próba ucieczki na nic się nie zdała.
Znaleźliśmy się na skraju lasu, wyglądało na to, że razem z Iskrą będziemy musieli zawalczyć o życie. W jednej chwili bestia zaczęła skarżę w naszą stronę, w odruchu posłałem w jej kierunku strzałę dostał prosto między oczy, ale jego twarda skóra uchroniła go przed śmiercią. Stratował Iskrę, która ogłuszona runęła obok na ziemię. Następnie w ataku morderczego szału rzucił się w moją stronę, zanim zdawałem napiąć cięciwę uderzył mnie swoją łapą tak mocno, że odleciałem na dobre kilka metrów! Kiedy tak leżałem, wymierzył we mnie cios ogromną łapą. Cudem odskoczyłem. Prawdopodobnie bym nie żył, gdyby nie to, że Iskra rzuciła się na niego zatapiając kły w jego karku. Rozwścieczona bestia rzuciła ją ze swojego grzbietu, a ta zaskomlała i straciła przytomność. Potwor poczuł nachodzące zwycięstwo. Odwrócił się do mnie. Chciał się tym napawać i to go zgubiło. Zapewne ostatnie co zobaczył w życiu to napięty łuk i mknącą Strzałę
- Uf. - Pomyślałem na głos. - Dzięki Bogu, udało się. - Odsapnąłem.
Podeszła do mnie Iskra, była strasznie poturbowana, podobnie jak
ja, jednak żyliśmy. Spojrzałem na ciało jasno srebrne, zmieszane z krwią futro, kontrastujące z zielenią zarosili i kolorami kwiatów. Po krótkim namyśle stwierdziłem, że krew bestii idealnie nadawała się na aktualną sytuację.
Teraz już wiem, dlaczego lekarstwa z dodatkiem tego składnika były takie drogie. Jej właściwości wzmacniające na pewno powinny pomóc. Przy okazji reszta zwierza na pewno była cenna, co pozwoli opłacić lekarza i gospodę. Zabrałem się za oprawianie zwierza, po chwili na brzuchu widniało już nacięcie, przez które odprowadziłem krew do kociołka. Jedną uncję dałem Iskrze aby szybciej się wylizała z ran odniesionych w walce. Po kilku ruchach zwierze nie miało skóry. Następnie zabrałem się za wycinanie mięsa, była to ciężka praca, zwłaszcza dla osoby niekrzepkiej. Mięso brzuszne wyciąłem z najwyższą ostrożnością. Zdołałem jeszcze wydobyć wątrobę i pozbawić zwierze jego dawnej broni, kłów i pazurów.
Moja torba pękała w szwach, a i tak nakarmiłem Iskrę porcją mięsa, a skórę przerzuciłem przez ramię.
Podczas wędrówki ścieżką, zauważyłem gród. Tam nic nie sprawiało już problemów.
- Idź przez las, będzie krócej, jesteś myśliwym, poradzisz sobie, będzie fajnie, mówili - powiedziałem sam do siebie. Miałem ochotę zamordować tego leprekauna, który podał mi ten skrót.
Kiedy przekroczyłem bramy grodu, doszedł mnie uliczny gwar. Krzyki, targowanie się, nawoływanie dzieci…
- Gdzie jest lekarz? - spytałem jedną z kobiet, ubraną w lekką, żółtą suknię.
- Mój Boże, co ci się stało przy wschodnim murze?
Kiedy tak zmierzałem do gabinetu, kilku wojowników w skórzanych płaszczach oraz z tarczami i włóczniami w rękach zagwizdało głośno. Mówili chyba coś o jedzeniu, nie ważne. W końcu zawitałem do gabinetu lekarskiego.
Stan nas obojga kwalifikował nas do darmowej kuracji, jednak zapłaciłem za dodatkowy dzień, aby z Iskrą całkowicie dojść do siebie. Cały “szpital” był w rzeczywistości dużą, przerobioną chatą z sześcioma łóżkami i pojedynczą salą. Prawie wszystkie posłania były zajęte. Ponadto gdzie nie gdzie były półki z lekami.
Doktor był wspaniałym człowiekiem, pomimo brudu, przepełnienia i zapewne również przepracowania, leczył z pasją i dobrocią wysłuchał skarg pewnego krasnoluda z koszmarną raną na plecach, dodając do bandaży trochę ziół przeciwbólowych, gdyż pacjent musiał leżeć na plecach.
Krasnolud, jak krasnolud, dobrze zbudowany, spodnie ze skóry zwierząt, nawet pogadaliśmy.
- Hej, co ci się stało w klatę, młody? - zapytał grubym głosem.
W odpowiedzi opowiedziałem mu o zajściu z niedźwiedziem.
- Masz jaja, młody - powiedział wesołym głosem.
- A tobie co się stało?
- Nie wiem, zaatakował mnie jakiś cień i bum! Koniec. Nic nie pamiętam. Dwóch moich towarzyszy zginęło - mówiąc to, pokazał dwa palce wielkiej, pokrytej bliznami dłoni.
Następnego dnia popołudniu zostałem wypisany, Iskra również wróciła do siebie. Lekarz mówił coś o szczęściu i umiejętnościach, ale byłem zajęty pakowaniem się.
Krasnolud, chyba jedyny zachowujący dobry humor pacjent, skwitował to krótko:
- Żywy dowód na to, że warto umieć posługiwać się bronią, he he he.
Z całym swoim bagażem ruszałem do gospody.
 

Ostatnio edytowane przez smok burzy : 02-05-2016 o 19:09.
smok burzy jest offline