Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2016, 14:01   #18
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Inżynier miał pełne łapki roboty, i gdyby jego ogon był bardziej zdolny manualnie, pewnie i nim klepałby po klawiaturze. Uchu musiał równocześnie prowadzić 2 grupy, korzystając z map i kamer stacji, do tego zaś jednocześnie grzebał w bazie danych, ściągając co bardziej interesujące informacje na swoją Computer Card, która zapełniała się w zastraszającym tempie.

Był sam, na stacji opanowanej przez nieumarłą załogę, do tego ponoć i biegały tu jeszcze groźniejsze mutanty. Póki był zajęty robotą, jakoś wytrzymywał uczucie strachu, jednak ilekroć sobie o tym wspomniał, i na drobną chwilę spojrzał w kierunku zaryglowanych drzwi, przechodziły go dreszcze…

Uchu bał się i to bardzo. Był sam w jakiejś wielkiej, kosmicznej puszce pełnej zarażonych zombie. Jego przyjaciele zostawili go samego i choć był pewien, że zrobili wszystko co w ich mocy, by był bezpieczny, to jednak fakty były takie, że wcale tak się nie czuł.

Jakby tego było mało, musiał robić kilka rzeczy jednocześnie., Sterował dwoma grupami na różnych poziomach stacji, szukał po kamerach zaginionej blondynki i ściągał sobie wszystkie co ważniejsze pliki na swój podręczny komputer. Nie był kobietą i zgodnie z wszystkimi badaniami naukowymi nie był dobry w multitaskingu. Nie sądził, by nagłe zmuszenie do niego miało odkryć w nim jakiś ukryty potencjał.

Siedział więc przed komputerem, sam, jak w trumnie, bojąc się każdego głosu - i jednocześnie czując jak wielką odpowiedzialność na nim położono. Nigdy by sobie nie wybaczył gdyby któreś z jego przyjaciół zginęło z jego powodu, a każdy błąd, który teraz popełnił mógł ich do tego doprowadzić.

Nie na to się pisał, kiedy miał dostarczyć ludzi w komorach kriogenicznych do tej stacji. Z pewnością nie na to się pisał.

I w całym tym zamieszaniu, w jakim brał udział, inżynier nagle usłyszał jakieś chrobotanie w drzwi, które oddzielały go od wszelkich potworów. Zesztywniał ze strachu.

- O nie o nie onienienienienienie! - zaczął jęczeć Chis. Nie miał zamiaru dać się zabić jakiemuś zombiakowi - Stój gdzie stoisz! Mam broń i nie zawaham się jej użyć! - powiedział bardziej do dodania sobie otuchy niż odstraszenia napastnika. Wycelował swój pistolet laserowy prosto w drzwi i w duchu modlił się, by to coś odeszło tam, skąd przyszło.

Po tym, jak się Uchu odezwał, zapanowała za drzwiami na moment cisza...a następnie bum! Ktoś walnął w owe drzwi. I znowu, i znowu. Bum, bum, bum! Walenie w drzwi było naprawdę mocne.

- Ayyyyyyyyy!- Uchu krzyknął niczym dziewczyna. Właśnie tego się bał - że coś przyjdzie mu odrąbać głowę wtedy, kiedy będzie sam. Do cholery, był inżynierem, a nie wojownikiem! Nie powinni go zostawiać tu samego, bez żadnej pomocy w tak nagłej sprawie. Zła, zła Leena, źli przyjaciele, okropni i źli!

Rzucił okiem na monitor, chcąc sprawdzić co mu zagraża - choć sam nie wiedział czy chce to wiedzieć.



- Ahhhh! - Chis znowu krzyknął. Szybko użył unicomu i nadał na wszystkich częstotliwościach - Uchu do wszystkich, Uchu do wszystkich! Atakuje mnie wielki zwierz. Proszę, niech ktoś tu przybędzie i mi pomoże, zaraz przebije się przez drzwi i mnie zeżre! Proszę, wróćcie do mnie, nie chcę ginąć! - krzyczał spanikowany.

Bum! Stwór przywalił… kolcem na końcu ogona w drzwi, przebijając je. W ten sposób powstała mała dziurka w metalu. Bum, po chwili uczynił tak ponownie. Bum, bum, bum, bestia powoli pokonywała drzwi?!

- Aaaaaaah, nie dam Ci się! - krzyknął szczur dla dodania sobie odwagi. Celując w dziurę w drzwiach, zaczął strzelać ze swojego pistoletu laserowego.

- Nie wiem, nie patrzę na komputery - rzucił Uchu przez komunikator - Coś wielkiego próbuje przedostać się przez drzwi i właśnie z nim walczę. Póki co nie jestem w stanie nadzorować waszej misji. Możecie do mnie wrócić, proszę? - spytał z widoczną nutą błagania w głosie.

Dziury wybijane kolcem w drzwiach były naprawdę małe, i trudno było w nie trafić. Inżynier zaś był dosyć kiepskim strzelcem… jednak już za pierwszym razem sukces! Zwierzę na korytarzu zaryczało wściekle, po czym z jeszcze większą furią zaczęło dobierać się do drzwi, które powoli zaczynały już dygotać. Drugi, trzeci, i czwarty strzał z pistoletu okazały się już pudłem, jedynie osmalając powierzchnię metalu wokół kilku otworów, wybitych kolcem na końcówce ogona drapieżcy.

Uchu był coraz bardziej spanikowany. Drzwi powoli puszczały, i za chwilę wpadnie tu ta rozszalała bestia, rozrywając go na kawałki… rozglądając się nerwowo po miejscu, które stało się dla niego pułapką, inżynier zauważył nagle w jednej ze ścian kratkę wentylacyjną. Powinien się wcisnąć, choć łatwo raczej nie będzie.



OH! Kratka wentylacyjna! Uchu był uratowany! Nie myśląc wiele Uchu rzucił się do swojej jedynej szansy na ratunek - z pewnością nie chciał znaleźć się w jednym pomieszczeniu z jakimś wielkim monstrem. Wsunął pistolet laserowy za pas i zaczął odkręcać śrubki odgradzające go od nadziei na ocalenie.

Tunel wentylacyjny miał dwa odgałęzienia - w lewo i w prawo. Nie myśląc wiele, Chis wybrał prawo. Po paru ruchach w zbyt ciasnym tunelu - Uchu zaczynał mieć lekką klaustrofobię.

Po chwili do pomieszczenia wparował potwór. Na szczęście Uchu był już daleko w tunelu, więc jedynie wsadził paszczę w otwór i zaczął ujadać. Szczur miał wielką ochotę obrócić się i strzelić do niego z pistoletu, ale przestrzeni było tak mało, że nawet nie mógł się odwrócić. Żałując, ruszył naprzód.

Uchu pełzał bardzo powoli. Nagle coś za nim załomotało w wentylacji, i uderzyło go w udo, poczuł straszny ból! Przerażony, zaczął szybciej pełzać. Tunel opadł nagle w dół, a Chis spadł razem z nim.

Sunął tunelem wentylacyjnym, niczym jakaś… futrzasta torpeda, obijając się tu i tam odrobinę po drodze, w końcu przygrzmocił w jakąś kratkę, wypadł z wentylacji, i rozpłaszczył się z gracją worka śrub, w absolutnych ciemnościach na podłodze. Tak zabolało, że aż zapłakał… i momentalnie ogarnęło go totalne przerażenie. Był o poziom niżej, był w mega-niebezpiecznym miejscu, gdzie jeszcze więcej potworów… i jakby na potwierdzenie tego horroru, w jakim uczestniczył, w ciemności rozległo się czyjeś charczenie.

Uchu wstał szybko, wyciągając swój pistolet i rozglądając się po okolicy - Drużyna, pomocy, spadłem na szósty poziom, nie wiem gdzie jestem i zaraz coś mnie zje. POMOOOOOCYYYYY!!! - wykrzyczał w unicom. Wyciągnął latarkę i zaczął nią sobie świecić.

-A my jesteśmy na poziomie dupa blada… wiesz, że to cholera nic nam nie mówi?!- warknął gniewnie Dave nie wiedząc sam na którym jest poziomie, a tym bardziej który jest szósty.

Inżynier szybko ogarnął pomieszczenie, w którym się znajdował… i jednocześnie strach, jaki go ogarniał, na moment przybrał na sile, po czym zaś zmalał. W niezbyt dużym magazynie, do jednej ze ścian, był przygwożdżony przez tors jakimś metalowym prętem Zombie. To on tak charczał, niezdarnie machając rękami, nie mogąc się uwolnić(na szczęście dla Chisa). Dwa metry od zdechlaka, w nieco wyschniętej już kałuży krwi, leżał z kolei jakiś bezgłowy mężczyzna w lekkim pancerzu… jego głowa odnalazła się zaś po chwili w świetle latarki, 2 metry dalej, w prawo.

- Bleeeee, ohyda… - stwierdził Uchu. Nie miał zamiaru marnować amunicji na przygwożdżonego zombie, przynajmniej na razie. Rozejrzał się, chcąc zlokalizować drzwi i zabarykadować się w pomieszczeniu jeśli byłaby to bezpieczna kryjówka…

Na widok kręcącego się po pomieszczeniu “mięsa”, Zombie zaczął szarpać się w miejscu o wiele mocniej, do tego również powarkując… drzwi były niedaleko, owszem. W pomieszczeniu zaś, oprócz Zombie, martwego żołnierza, i samego Uchu znajdowały się jeszcze 3 dosyć duże skrzynie.

- Przechwyciliśmy obiekt. Powtarzam, kobieta z kamer jest z nami. Możecie zabrać dupy z poziomu 666 i zacząć ewakuację. - Nightfall nadał komunikat przez system łączności.

- Ej, a kto po mnie przybędzie? Boję się!- krzyknął Uchu zgodnie z prawdą. Bał się bardzo. Strzelił do przybitego zombiaka - jeszcze tego brakowało, by mu się wyzwolił i zaczął go atakować. Po dwóch strzałach z pistoletu laserowego, nieumarły zwiotczał i znieruchomiał, będąc już chyba definitywnie martwym… ok, co dalej?

- Halo, drużyna, czy ktoś po mnie przyjdzie? Jestem sam jak palec i się naprawdę, naprawdę boję… - nie chciał jednak być zbyt dużym problemem dla swoich towarzyszy. Otworzył drzwi, mając dalej w pogotowiu broń...

-Doc jak uratować komuś życie? Jak zatamować krwotok? - Xiu odezwała się przez Unicom, do towarzyszy.

...i momentalnie je zamknął, gdy gdzieś z tuzin Zombie, stojących w korytarzu bezpośrednio przed drzwiami, spojrzało na niego z odległości ledwie kroku. Uchu odskoczył od zamkniętych już drzwi w tył, gdy te głodne towarzystwo zaczęło się do nich dobijać.

-Wszyscy do windy, jedziemy do was na górę. - zaordynowała Xiu.

Uchu rozejrzał się po okolicy. Dobrze byłoby wiedzieć gdzie tak właściwie jest… Ruszył do panelu przy drzwiach chcąc sprawdzić w jakim pomieszczeniu tak w ogóle się znajduje.
 
Kaworu jest offline