Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2016, 20:59   #3
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację

Drzwi zamknęły się za Madison, a do tej pory uśpiony dom ożył. Światłoczuły sensor pod wpływem ruchu błyskawicznie określił jakiego natężenia światło było potrzebne. A było potrzebne dość silne, ponieważ na dworze było już ciemno, nie wspominając o ciemnych szybach zyskujących na transparentności tylko dzięki "manualnemu" rozjaśnieniu w interfejsie smartdomu w rozszerzonej rzeczywistości.

Znajome dźwięki Poets of the Fall powitały ją od progu nim jeszcze rozległo się ciche kliknięcie elektromagnetycznego zamka blokującego drzwi od zewnętrznej strony.
Lodówka w kuchni natychmiast wyświetliła listę informującą o: kończących się jajkach, braku sera wędzonego, upłynięciu terminu przydatności do spożycia kiełbasy. Ale za to w drugiej kolumnie przedstawiającą zawartość gotową do spożycia znajdowała się mrożona pizza, frytki, błyskawiczne zapiekanki i hamburgery.

Marko Saaresto właśnie przeszedł go refrenu, gdy wchodziła do łazienki. W rozszerzonej rzeczywistości pojawił się zielony znacznik informujący, iż poziom mikroorganizmów na jej skórze jest zadowalający. W końcu "Słodki Żołnierz" oferował, a nawet wyraźnie sugerował użycie kabiny prysznicowej w szczególności przed skorzystaniem z ich usług.
Kastet natomiast węszył.

Jakiś czas później na kolację przygotowała sobie pożywny popcorn z mikrofali oblany gigantyczną ilością czekolady i usiadła na sofie. Pies w końcu usiadł przy niej wpatrując się w jej oczy z proszącym wyrazem pyska. Najwyraźniej uznał jedzenie za ważniejszą sprawę, choć od czasu do czasu rozglądał się po mieszkaniu.
Włączyła projektor.


Otoczyły ją gwiazdy. Dwa metry od niej zapłonęła wielka, pomarańczowa, świetlista kula Słońca, wokół której krążyły, po wyrysowanych orbitach, planety razem z księżycami. Oczywiście ich tory ruchu również były oznaczone.

Głos Morgana Freemana przedstawiał właśnie historię powstania Układu Słonecznego, gdy usłyszała we wnętrzu głowy telefon. W prawym górnym rogu widoku jedynymi informacjami, jakie się pokazały był duży, mrugający czerwienią napis: "Zastrzeżony".
Cherry od razu pomyślała o Oliverze, który w swej manii jej osobą mógłby posunąć się na tyle daleko, że wydzwaniałby do niej z numeru zastrzeżonego. Ona z kolei nie lubiła jak on wchodził gdziekolwiek. To tyczyło się również jej głowy. A że ostatnimi czasy dość intensywnie próbował tam wejść jako on, to mógł próbować również dostać się tam incognito.

Włączyła się sekretarka i nagrywanie, ale... nikt się nie odzywał. Kilka sekund później usłyszała oddech, który urwał się szybko ponownie dając zdominować połączenie przez ciszę. Następnie ów nieznajoma persona rozłączyła się. "Rozmowa" trwała zaledwie kilkanaście sekund.

- Co za pojeb - mruknęła, spoglądając na Kastet’a w oczekiwaniu na jego poparcie jej, jakże trafnej, opinii. To, że pies w tym czasie bardziej był zainteresowany żarciem, niewiele zmieniło w kwestii jej podejścia do psychola, który zostawia jej powalone wiadomość oddechowe. Lepiej też było, uznała w następnej chwili, żeby to jednak nie był Xander. Ciężko by jej było znaleźć nowego opiekuna dla Kastet’a…

Nagle obraz z projektora zmienił się.


Maska kończył swój wstęp tylko po to, żeby zacząć go jeszcze raz. I jeszcze raz. I znowu. Jakby tego było mało na kuchennym blacie zamiast informacji w tematyce gastronomicznej pojawił się kolejny zapętlony urywek filmu.


Ekran łazienkowego lustra nie zaprezentował najświeższych informacji i stanu pogodowego. Tamto miejsce również zdominował powtarzający się tekst wypowiadany przez mężczyznę z zieloną twarzą.


Wyłączyła urywek filmu. Jej pokój ponownie stał się jej pokojem. Nie znajdowała się już wewnątrz świata, w którym przywiązana kobieta patrzyła na jakiegoś popierdoleńca łykającego dynamit.
Przez chwilę. Projektor włączył się sam przedstawiając dokładnie ten sam świat.

Przerwanie, jakże pasjonującego nagrania, przywitała z ulgą, zapisując przy okazji by w wolnej chwili spróbować się dowiedzieć kim był ów idiota. Po chwili doszła do wniosku, że nie musi. Starając się ignorować hałas, obrazy i drzwi, które nie mogły zdecydować się czy pozostać zamknięte, czy może lepiej otworzyć się na oścież niczym usta dziwki, zaczęła kombinować w systemie, szukając sposobu na jego całkowite odłączenie. Jednocześnie w myślach opracowywała sposoby na uprzyjemnienie życia Jim’a. Bo to, że to właśnie ten idiota wpierdolił się ze swoimi brudnymi paluchami do jej mieszkania.

Kastet biegał po mieszkaniu jak opętany, a Madison szła po kablu sprzętu aż do kontaktu. Wyciągnięta wtyczka uniemożliwiła zielonotwarzemu kolejne beknięcie płomieniem.
65% - 29

Ostatecznie pies podbiegł do sofy od strony oparcia i zaczął na nią szczekać.
10% - 10

Spojrzała w jego kierunku i dostrzegła... Coś... Zajrzała w szparę między siedziskiem, a podłokietnikiem. Wydobyła stamtąd czarne pudełeczko zdecydowanie nie należące do niej. Paznokciem podważyła wieko.


Bomba. C4. Profesjonalny ładunek.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline