Gaston :
Cóż było robić. Potężny krasnolud najwyraźniej nie przyjąłby do wiadomości odmowy, a mocowanie się z krzepkim karłem w wąskim korytarzu raczej nie było rozsądne. Brodacz najwyraźniej był po ich stronie i walka z nim nie miała sensu. Najwyraźniej tak musiało być. Gaston ostatni raz smętnie spojrzał na drzwi prowadzące do komnaty Annis i popychany przez krasnoluda odwrócił się, by popędzić w kierunku wieży. Nie było czasu do stracenia. Bardziej się przyda swojej Pani walcząc z wrogiem, niż stojąc bezczynnie pod jej drzwiami.
Miał tylko nadzieję, że Annis wybaczy mu tą niesubordynację.
Tłumaczył się przed sobą, że działa w stanie wyższej konieczności. |