Bernard miał sposób na zimno – przemienił się w swoją wilkołaczą formę, co chroniło go przed chłodem. Siedział przy stole, co chwila potrząsając swoją majestatyczną, kształtną głową. Jego rozczesane futro lśniło w świetle, a jego uśmiech (ukazujący śnieżnobiałe kły) był po prostu zawadiacki i seksowny.
- W sumie niczego nie zrozumiałem – wyznał szczerze – Mamy jakąś księgę i robimy do niej maszynę, to ogarniam. Niestety, reszta do mnie nie dociera. Osobiście chciałbym, żebyśmy najpierw zajęli się skarbcem smoka, choć nie jestem zbyt dobry w śledztwach. Poseł do parlamentu mało mnie interesuje, ale jestem pewien, że dobrze płaci, wypadałoby się więc nam nim pochylić. Nawiedzona destylarnia też mnie nie interesuje, jeśli ktoś mnie spyta – stwierdził. |