Potężny, zwalisty mężczyzna w szacie podobnej tym, jakie przyodziewają mnisi, musiał wchodzić na peron 9 i 3/4 niemalże bokiem. Gdy zajął należne mu cztery miejsca w przedziale bezprzedziałowym, inni rozpoczęli już pierwsze konwersacje.
Nie wyglądał na bystrzaka, ale to tylko pozory. Doskonale zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Oni wszyscy zdecydują o kształcie całego świata, zarówno czarodziei jak i mugoli. Sami Wiecie Kto, albo Chłopiec, Który Przeżył. Tylko jeden z nich wyjdzie z tej walki zwycięsko. I on musi dopilnować, aby zwycięzcą w tym starciu był Potter. Bo przecież on był tym dobrym, prawa?
Ale, który z nich nie był? Na domysły i osądy przyjdzie pora, póki co wszyscy grali w tę grę pozorów, starając się przypodobać reszcie i nie zdradzić przedwcześnie swojej prawdziwej przynależności. Hodor nie zamierzał postępować inaczej. Jego tubalny, i jakby nieobecny głos rozszedł się wśród zebranych. - Hodor. Hodor, Hodor.
(Witam szanowne istoty wszelakie. Imię me brzmi Hodor, i pozwólcie, że na wstępie wyrażę jakże niesamowitą przyjemnością jest mi podróżować z wami. W obecnych czasach nieczęsto człek ma okazję spotkać tyle zacnych indywiduów w jednym miejscu. Niechaj ta podróż będzie dla nas wszystkich cennym doświadczeniem, a przyjaźnie zawarte w tej podróży przetrwają i owocują po wsze czasy) - zdawały się mówić te trzy, pozornie jednakowe słowa. Albo i nie, zależy od tego, kto słuchał...
__________________ – ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował. |