Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2016, 22:55   #176
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Jackson - małomówny optymista.


~ Mhm, jaasnee... Po to właśnie tu przylazłem by być gotowy... W ogóle to pewnie, że jestem gotowy, zawsze zwarty i gotowy, od urodzenia właśnie czekałem by tutaj przyleźć i byc gotowy... ~ uniósł w zirytowanej minie brew do góry i przejechał językiem po wargach spoglądając gdzieś w bok. W sumie jak się okazało, że ten sowołak nie rzucił się na niego i odgadł, prawidłowo, że to jakiś przewodnik to się nawet ucieszył. Sądził, że jakoś wreszcie coś się wyjaśni. Będzie jakiś postęp. Tak samo odczuwał całą gamę emocji od nadziej, przez radość po niepokój i nieufność gdy doszli do tej polany i zauważył obcego człowieka. Pierwszego od rozstania z Arisą no i w ogóle obcego. Nie był zbyt podobny do tego co pamiętał ze swojej wizji no ale w końcu to była wizja. A był w takim stanie wówczas, że margines błędu w zapamietywaniu twarzy był pewnie całkiem spory. Miał nadzieję, że to ten sam koleś. No ale jak wyjechał z takim powitaniem...

- Widać Pan Sowa wierzy we mnie skoro twierdzi, że jestem gotowy. - odpowiedział w końcu lekko unosząc kij w kierunku drzewa w które "wszedł" ten półptasi przewodnik i dobijając gest ruchem brody w tym samym kierunku. - Ale Pan Sowa chyba jest o wiele bardziej miejscowy i zorientowany w tym co tu się dzieje to pewnie trafniej mu to ocenić. - pewnie powinien być ostrożny w tym co mówi i jak. Pewnie ten facet przed nim wiele mógł. O wiele więcej niż Frank. No i wiedział o wiele więcej. Tak, pewnie tak właśnie było. Tyle, że może brał Jackson'a za kogoś innego albo liczył, że ten już rozkminił o wiele więcej niż faktycznie rozkminił. Tak naprawdę zgadywał i szacował. Nie miał żadnych dowodów na poparcie tej czy innej części swojej teorii. Więc nawet jakby było w 100% prawidłowe to co zakładał, że jest to nadal brzmiało mu to we własnych uszach jak mglista teoria.

- Jestem Frank Jackson z Baltimore. Chcę się stąd wydostać. Jako Frank Jakckson z Baltimore a nie coś innego. Chcę wrócić do siebie. I na to jestem gotowy. - odparł zmęczonym głosem po dłuższej chwili milczenia. Nie miał pojęcia co powiedzieć. A pytań cisnęła się cała masa. Postawił więc na szczerość. Tak, chciał się stąd wydostać. Bał się zmian, opetań czy czym zostanie tu groziło. Chciał pozostać sobą. Technikiem od obróbki obrazu i dźwięku dojeżdżającym rowerem do pracy. I na to był gotowy. O to mógł walczyć.

- Widziałem cię. Jak to coś w lesie mnie użarło. Weszło we mnie. Zacząłem się zmieniać. Widziałem... Czułem... No jakos tak, nie wiem... Ale tak chyba nie powinien czuć żaden człowiek. A potem byłem w jakimś dziwnym lesie z ciałami. Jak trofea czy co. Jakieś czerwone niebo i krew tam była. I ciebie też widziałem. I jakąś jaskinię. Szukałem cię. I tej jaskini. I moich kolegów ze spływu. Też tu są. Gdzieś, gdzieś są. Chyba powinni. Oni też chcą wrócić. Nie wiem czy jeszcze żyją. Ale tak, jak ktoś żyje to chciałbym wrócić razem z nimi. Noo... Aalee... Zgaduję, że coś trzeba zrobić? Co takiego? - po tak długim ukrywaniu sie i samotności wreszcie spotkał jakąś ludzką istotę. Poza krótkiego epizodu z Arisą, która była niewiele bardziej wygadana od mijanych drzew i równie obojętna. Chociaż za drzewami to szło się jeszcze schować. Teraz wreszcie czuł potrzebę wyrzucenia z siebie tego wszystkiego. Przecież tyle się wydarzyło odkąd coś rozpruło im namioty w nocy! Tyle domysłów i żadnych odpowiedzi. Miał nadzieję, że ten facet powie cokolwiek co rozjaśni choć trochę coś ze spraw i zdarzeń o jakich mówił Frank. Chciał coś od niego. Po to go tu ściągnął. Znał jego imię choć sam się nie przedtawił. Wyglądało, że szykuje jakąś rolę dla Frank'a. Taką której sam nie może lub nie chce zrobić. To go trochę niepokoiło. Ale zabrnął już tak daleko. Musiał się przekonać na miejscu. Coś by było nie tak to pewnie próbowałby cos wykombinować na bierząco. Ale musiał miec odpowiedzi, informacje, dane no cokolwiek by popchnąć sprawę do przodu. A jak na razie wiele się nie wyjaśniło.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline