Girlaen odrzuciła do tyłu, sięgający jej prawie do pasa, rudobrązowy warkocz i z rozbawieniem popatrzyła na but, który upadł u jej stóp mijając głowę tylko dzięki refleksowi półelfki. Sir Elvin podniósł go pospiesznie, by pewnie potem, z rycerską galanterią, oddać go właścicielce wraz z resztą zagubionych przez nią rzeczy, nie po raz pierwszy podczas tej wyprawy.
- Niezła sztuczka! - Zawołała do słodkiej niziołki unoszącej się w powietrzu z wyraźną radością. - Nie wiem po co się męczysz z chodzeniem skoro potrafisz coś takiego! Możesz zabrać moją linę i przyczepić ją do czegoś na górze? Tak będzie się wspinać łatwiej tym co nie mają skrzydeł.
Potem przypomniała sobie o niesamowitym roztrzepaniu Luny i zawołała jeszcze z rozbawieniem słyszalnym nie tylko w głosie, ale także widocznym wyraźnie w intensywnie zielonych oczach:
- Tylko przywiąż solidnie i sprawdź dwa razy. - Niezależnie od tego co zrobi niziołka i tak miała zamiar dobrze sprawdzić mocowanie zanim powierzy mu swoje członki. Lubiła je wszystkie i nie miała ochoty narażać ich na niepotrzebne uszkodzenia.
Mimo wątpliwości co do odpowiedzialności Luny Girlaen naprawdę szczerze polubiła maleńką kobietkę. Sympatię wzbudzili w niej także dwaj inni towarzysze podróży, którzy w przeciwieństwie do większości pozostałych członków karawany, nie traktowali jej jak odmieńca z powodu innego kształtu uszu lub przedmiotu niezdrowego pożądania.
Nie jeden raz w czasie tej podróży miała wątpliwości czy przyłączenie się do karawany było dobrym pomysłem. Z drugiej strony skoro miała ochotę przeżywać przygody zawsze było lepiej robić to w towarzystwie. Samotność była smutna i zdecydowanie za bardzo niebezpieczna, w tym pełnym niespodzianek, niekoniecznie pozytywnych, świecie.
Ostatnio edytowane przez Eleanor : 07-05-2016 o 10:59.
|