Miło było ale się skończyło. Ktoś inny powiedziały może, że "co dobre szybko się kończy", ale Luna nie myślała o życiu w tych kategoriach. Przede wszystkim jednak zdążyła znaleźć sobie już inny powód do radości. Tajemnicze Znalezisko na Górce. Może to diament? A może magiczne lustro? A może po prostu rozbita butelka - grunt, że był powód do wyprawy. Z tego zachwytu nową przygodą omal nie zapomniała o starej. Dopiero znaczące pociągnięcie przez półelfkę liny, którą wyrocznia nadal trzymała oraz własny but dyndający Lunie przed nosem przywróciły jej pamięć. - No więc tak... - wzięła głęboki wdech i dokładnie zrelacjonowała towarzyszom ważne dla mobilności karawany fakty.
Potem wzięła drugi wdech i radośnie powiadomiła o arcyciekawym błysku na wzgórzu. - Chodź Yertar, zobaczymy co to, no chodź, no chodź, przecież i tak jestem za mała na kopanie!
To że Yertar był wystarczająco duży na kopanie nie zaprzątało jej umysłu. Przygoda czekała i niziołka czuła, że towarzysz z Czarnej Kniei będzie do niej doskonałym kompanem. Gotowa była wyruszyć tam teraz zaraz natychmiast, bez piszczałki i w jednym bucie. |