Halion
Halion skrzywił się z niesmakiem. Gburowatość krasnoluda dotknęła go do żywego. W innych okolicznościach z pewnością bez większych oporów przystałby na wyzwanie pojedynku z khazadem, lecz nie teraz. Nie w czasie wojny z Chaosem. - Pojedynek przyjmuję. - powiedział elf siadając wygodnie. - Po wojnie. Ufam, że toporem swoim zrobisz więcej pożytku skracając kilku wspólnych wrogów, co leży w moim interesie bardziej, niż jakbgdybym miał to ja Cię skrócić o brodę. Zatem jeśli oboje przeżyjemy pojedynek z Chaosem - ciągnął elf ważąc słowa - z przyjemnością odpłacę Ci za parszywe obelgi Khazadzie. Możesz być tego pewien. I nie rozlewaj piwa, które może być ostatnim... - dodał uśmiechając się blado. Jego uśmiech mimowolnie spotęgował szyderczość rysów jego twarzy, lecz po oczach widać było smutek i zatroskanie, które walczyło z gniewem i nienawiścią. - Muszę na niego uważać - pomyślał - Najchętniej załawiłbym to tu i teraz...
Halion po słowach mężczyzny wywnioskował, że towarzystwo podziela fakt, że w obliczu wojny ze wspólnym wrogiem prywatne spory wydają się być kaprysem. Rozumiał to i póki co postanowił nie prowokować krasnoluda. - Jeśli ten jednak guza szukać będzie, to cóż... z pewnością go znajdzie! - skwitował myśli prostym wnioskiem i powiedział głośniej do towarzyszy podnosząc z kielich: - Śmierć wrogom ładu i harmonii! - wypił do dna czując wdzięczność człowiekowi, który zadbał o następną kolejkę piwa. - Śmierć Chaosowi! - wycedził głosem pełnym nienawiści. - I prostackim krasnoludom - odbiło się echem w jego myślach. |