Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2016, 22:21   #20
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Nightfall leniwie przemierzał korytarz. Czwarty krąg piekieł, w którym właśnie się znajdował był ubogi w potępionych. Zatrzymał się, zdjął hełm i z wytchnieniem podrapał po głowie. Już dawno chciał to zrobić. Ulga, jedna z przyjemniejszych chwil od ostatnich kilku godzin. Mrużąc powieki spojrzał na bijące z lamp korytarza blade światło. Przy obecnej technologii zasilanie mogło działać jeszcze kilkadziesiąt lat. Zombie też nie spieszyło się do snu. Nas zabraknie, a oni wciąż będą trwać, rozmyślał. Jeśli prowadzili tu badania nad długowiecznością, to prawie im się udało. Ponownie założył hełm, skalibrował czujniki i wrócił do patrolu. Niemal bezgłośnie stawiał kroki na metalowym podłożu. Bilans nie był zły. Dotychczas dwie dziury w ciele. W porównaniu ze zmiażdżoną czaszką, wyrwą w plecach po eksplozji i nieudaną sztuczką prestidigitatora z przecinaniem w pół, mógł mówić o szczęściu. Nie wierzył, że tak to się skończy. Zwłaszcza, gdy wyruszył na poszukiwania Uchu. Fakt, że przydzielili mu Becky, której mózg niedawno prawie wypłynął uszami, najlepiej świadczył o absurdalności tej misji...


Strzelec przestąpił na truchłem ostatniego z potworów, zbliżając się do drzwi. Omijanie ścierwa było cholernie trudne. Wybuch obrócił zombie w jedną wielką, śliską breję, rozsmarowaną teraz na podłodze. Już współczuł Uchu, ten zdawał się nie nosić butów. Night rozglądał się nerwowo, eksplozja była głośna, zbyt głośna i pewnie niedługo zwali się na imprę dzikie lokatorstwo z szóstego piętra, na krzywy ryj jak zwykle. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. Miał to gdzieś, już dawno spisał testament. Ostatniego namaszczenia nie potrzebował.

~*~*~

Znudziło go patrolowanie terenu. Oparł się plecami o ścianę koło drzwi ambulatorium. Zastanawiał się co dalej. Oczywiście spierdolić jak najszybciej. Doc wspominał coś o sygnale alarmowym. To pewnie wymagałoby przedarcia się do pomieszczenia z SI i przeprowadzenia koniecznych napraw, miło. Informowanie o zarażeniu... sprawi że szybko nie zobaczą roboty, może nawet zostaną profilaktycznie ustrzeleni, a wrak wraz ze strzępami załogi wysłany na smażenie w ciepełku najbliższej gwiazdy. Nie wspominając, że stacja była tajnym ośrodkiem, a oni "już" wiedzą za dużo. Uchu będzie musiał koniecznie usunąć wszelki ślad ich bytności w placówce, nagrania z kamer, zapisy dokowania. Nightfall był niemile przekonany, że Union wkrótce zechce ich usunąć z rejestru żywych.

- Znowu… - zaklął pod nosem, wchodząc do ambulatorium.

Bullit zebrał wszystkich w sali operacyjnej referując sytuację.
- Stan na chwilę obecną jest taki. Leena żyje i wydobrzeje, ale w tej chwili jest raczej niedysponowana i wyłączona z gry. Nie wiem co tam Uchu wygrzebał, ale na razie jesteśmy na minusie. Parę spluw i jeden pakiet medyczny, raczej nie pokryje kosztu paliwa i powietrza, które zużyliśmy na ten lot. Jaka jest sytuacja, sami wiecie. Siedzimy w mniej więcej bezpiecznej lokacji otoczeni przez martwiaki i inne zaawansowane duperelstwa traktujące nas jako darmową przekąskę. W dodatku wszyscy możemy być zarażeni, czymś co nie da się łatwo zwalczyć. Dopiero będę przeglądał komputery medyczne tej stacji, ale... jestem lekarzem, nie naukowcem. Jeśli tutejsi nie opracowali jakiegoś leku... to mamy przesrane. Wedle prawa i logiki, jeśliśmy cię czymś zarazili to podlegamy kwarantannie do czasu opanowania epidemii. Powinniśmy uruchomić sygnał alarmowy dla pracodawców i ostrzegawczy przed zbliżaniem się do tej stacji. Niemniej… prawo sobie, a życie sobie. Jakie jest wasze zdanie na temat tego co powinniśmy zrobić?

- Informacje o eksperymentach trzeba albo rozdmuchać, albo szantażem wymusić kasę za milczenie, tak czy inaczej musimy wyczyścić wszelkie ślady naszej bytności na stacji. Istnieje duże ryzyko, że będą chcieli nas zlikwidować. Nie trzeba im ułatwiać - Nightfall wyraził swoją jak zwykle czarną wizję. - Jak przez miesiąc nic mi nie odpadnie, uznam, że jestem zdrowy - odniósł się do kwarantanny. - Przez ten czas faktycznie możemy unikać lądowania w ludzkich skupiskach. W skupiskach obcych niekoniecznie… - uśmiechnął się krzywo.

- Szczerze odradzam zadzierania z organizacją mającą pod kontrolą dziesiątki planetarnych systemów - odparł Bullit wyraźnie niechętny z zadzieraniem z właścicielami tej stacji. - Za małe na to mamy spodenki. Prawda, że mogą na nas polować, więc dobrze byłoby usunąć jakiekolwiek ślady naszego pobytu w tej bazie. Łącznie z bazą.
Zapalił papierosa ręcznie zrobionego dodając. -Z dobrych wieści… nie musimy tu siedzieć miesiąc. Przy dobrych wiatrach będziemy żywi-martwi za circa 24 godziny.

- Jesteśmy kurwa piratami. Napadanie, plądrowanie i gwałty zbiorowe to nasze hobby przecież - Night spojrzał wymownie na Isabell, choć może trochę nazbyt wesoło - Czas, aby Union of Galaxy pochyliło się i rozluźniło tyłek. Doc, jak pękasz, to znam pewną dziewczynę, która chętnie zrobi to za nas. I tak, tu chodzi o jebane zasady. Wpuścili nas w kanał, Leena prawie zginęła, a ja musiałem pieścić się ze stonogą. Ktoś za to zapłaci, bo to jest jedynie warte, aby ryzykować życiem. Nie jakaś zasrana przygoda, wóda i hazard, tylko próba zmiany miejsca, w którym żyję w lepszy świat. Poprzez eliminację ścierwa, które go zaśmieca - strzelec się nakręcił.

- Piraci napadają na statki handlowe chłopcze. Na małe bezbronne statki handlowe. Piraci którzy rzucają się na wojskowe okręty kończą w strzępach. Piraci rzucający wyzwanie imperium są wieszani po pokazowych procesach. - stwierdził cynicznie Doc wzruszając ramionami. -Jesteśmy piratami, nie cholernymi samobójcami… zwłaszcza, gdy nikt nam nawet nie płaci za te misje samobójcze.

-Sarkazm, reszta całkiem poważnie - Night i tak wiedział swoje. - Tu nie chodzi o imperium, chodzi o osoby, kilka osób, które za tym stoją. Wypatruj w wiadomościach informacji o strąconych łbach oficjeli z Unii - nie dodał nic więcej.

- Tjaaa… aż się wzruszę. - odparł Bullit ironicznie. - Nieszczególnie mnie obchodzą łby osób, które są tylko nazwiskami bez znaczenia dla mnie. Za to nie mam ochoty narażać się, by te nazwiska znaleźć. Niemniej możesz zrobić swej znajomej niedźwiedzią przysługę i to jej nazwisko będzie miało dopisany nekrolog.

Xiu przysłuchiwała się wymianie zdań z rosnącą irytacją, dzielnie jednak trwała w milczeniu.. do czasu.
- Jeden z drugim zamknąć ryje, nie wiem po chuja rozpoczynacie czczą dyskusję, skoro wasz lider dogorywa nieprzytomny na stole. Gwoli ścisłości, bo widzę, że samce za bardzo rwą się do przejmowania pałeczki. Wszelkie plany i spowiedzi zwracacie do mnie, gdyż ostatnim rozkazem Leeny było przejęcie przeze mnie pieczy nad załogą Feniksa… czyli morda na kłódkę, bo nie mam zamiaru was słuchać. Róbcie swoje z zasznurowanym ryjem, zrozumiano? Swoje górnolotne myśli zachowajcie na później… może ktoś inny zechce ich wysłuchać.

- Potwierdzam, słyszałam jak Leena przekazała Xiu dowodzenie - potwierdziła Becka, osobiście też uznając, że pod jej żelazną ręką wyjdą z tej kabały znacznie lepiej niż kłócąc się między sobą.

- Proszę, nie kłóćcie się, i bez tego mamy już dużo problemów - westchnął Uchu - Fakty są takie, że jesteśmy w wielkich kłopotach. Nie wiem od czego zacząć… za jakieś 12 godzin dotrze tu niszczyciel wojskowy z zapasami, będzie na nim nie mniej niż 80 osób, musimy więc się do tego czasu stąd wydostać. Co do eksperymentów, było ich wiele na wielu istotach. Nie jestem medykiem, ale zgodnie z moją wiedzą nie są już żywi. To mutanty poza wszelką nadzieją na uzdrowienie. Jest też coś znane jako “ISB-L”. Nie wiem co to za cholerstwo, ale zostało oznaczone jako “ósemka” na 10-stopniowej skali zagrożeń - cyborg miał “tylko” szóstkę. Bardzo niebezpieczny eksperyment, kolejny powód dla którego powinniśmy uciekać na Feniksa. Może jak pogrzebię trochę w komputerach to dowiem się czegoś więcej. SI stacji wariuje, to tylko kwestia czasu aż nas zaatakuje jakimiś wieżyczkami. O, i droga do Feniksa jest zablokowana, musimy tam się dostać przez poziom 6, poziom 5 ma za dużo zombie. Problem w tym, że tamten poziom jest bardzo uszkodzony i nie wiem jak sobie poradzimy z próżnią kosmiczną… Ogólnie jesteśmy głęboko w dupie - zakończył pesymistycznie Chis.

- Dokładnie… nad zemstą pomyślimy, jak już się wydostaniemy. Na razie nie mamy ani lekarstwa, ani nie wiemy kto jest chory. Parę osób już sprawdziłem. Ale wypadałoby przebadać resztę - stwierdził Bullit.

- Mnie możesz przebadać w każdej chwili - stwierdził Uchu.

- Po całym tym spotkaniu - zaproponował Doc.

- Idiotic Son of a Bitch, wersja Large, też mi skrót - Night parsknął. - Zakład, że trafimy na niego przy wyjściu ze stacji. Idę zmówić zdrowaśki, powiedzcie jak będziecie gotowi do wymarszu - rozglądał się za jakimś przytulnym ołtarzykiem w postaci łóżka. - Dwanaście godzin, trochę czasu jest. Zawińmy się stąd w ciągu sześciu, a będzie dobrze.

Becka wyrwała się z zamyślenia.
- Sugeruję skupić się na wydostaniu stąd żywcem. W pełnym składzie, jak tu jesteśmy - powiedziała, posyłając Isabell delikatny uśmiech.
- A wracając do kwestii zatarcia śladów naszej obecności, na stacji powinno być coś takiego jak czarna skrzynka z wszelkimi zapisami. I zapewne przetrwa ona, nawet jak rozwalimy całą stację - dodała, wzruszając na koniec ramionami.

- No chyba że Uchu zadba by zawartość nie przetrwała - ocenił sytuację Bullit.

Xiu machnęła lekceważąco ręką po czym wyszła z pomieszczenia na korytarz.

[MEDIA]http://images77.fotosik.pl/565/df74405bfb0cc7b7med.jpg[/MEDIA]

~*~*~

Night leżąc rozwalony na kojo, w milczeniu przysłuchiwał się naradzie. Gapił się w sufit wlepiony w łączenia poszycia, aż nagle skojarzył. Nie było to przyjemne skojarzenie, z rodzaju tych, które zrywają do siadu prostego.
- Kurwa… - zaklął i pobiegł do łazienki. Po chwili w unikomach rozległ się komunikat nadany wprost z czeluści WC. - ISB-L już tu jest, do kurwy nędzy to I.s.a.b.e.l.l. - przeliterował. - Tylko czekać, aż dostanie sygnał i wpadnie w morderczy szał - w tle rozległ się dźwięk spuszczanej wody. - Obym się mylił. Procedura “zabezpiecz gacie przed nagłym obsraniem” zakończona. Na wszelki wypadek. Bez odbioru.

Uchu słuchał Nighta z zapartym tchem. To, co mówił było przerażające… przerażająco rozsądne. Biedna, “zagubiona” dziewczynka w stacji opanowanej przez zombie którą inni musieli chronić. Tyle zombiaków wokół niej się pałątało, a ona przetrwała… Chis powinien szybciej zrozumieć że coś z nią jest nie tak. Teraz nagle wszystko zaczynało mieć sens.
- Co robimy? - wyszeptał do unikomu - Do izolatki z nią? Udawać, że nic nie wiemy? Boję się…

Gdy Night potwierdził przypuszczenia Becky, kobieta była już pewna tego, że “posiedli” wystarczającą zapłatę za ich towar. Oczywiście nie taki jakiego się spodziewali, ale cokolwiek Isabell umiała, było to na wagę kryształów dilithium, a jako członkini załogi na pewno wiele do niej wniesie. W końcu na stacji mogli tworzyć nie tylko broń.
Miało być “bez odbioru”, więc Becka nic nie mówiła na comie. Aczkolwiek na jej twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia i spokój, które przekazywała innym, jako jej zdanie na temat nowo poznanej blondynki.

A skoro o niej mowa… Isabell kręciła się po ambulatorium, oglądając jego zawartość. Dyskusje towarzystwa jakoś ucichły, więc dziewczyna najzwyczajniej w świecie wstała, po czym to zerknęła zaciekawiona na jakieś gadżety leżące na stołach, to na włączony komputer, obejrzała sobie kilka dużych maszyn medycznych… przy niczym nie grzebała, nie dotykała, jedynie oglądała wielce zaciekawiona, od czasu do czasu spoglądając w stronę załogi Fenixa, przelotnie się uśmiechając.
- O! - Powiedziała, wyciągając z jakiejś na wpół otwartej szafy w ścianie kombinezon - Może będzie pasował - Wzruszyła ramionami, po czym pomaszerowała do gabinetu lekarskiego, gdzie zamieniła koszulkę podarowaną przez Becky, i szorty na ów kombinezon. A kto ją obserwował, zauważył na moment nagi tyłek, wystający zza parawanu, gdy się przebierała.
- Teraz mi tylko butów brakuje... - Powiedziała, wracając po chwili do reszty.

[MEDIA]http://images76.fotosik.pl/566/cbf47b0b22681383med.jpg[/MEDIA]

- Wyglądasz znakomicie - skomplementowała Becka, z uśmiechem przyglądając się Isabell. Sądziła też, że jakieś czarno-białe buty też się dla niej znajdą, jak nie na stacji, to na Fenixie.

- Dowodzenie to nie darcie ryja, Xiu - Nightfall połączył się bezpośrednio z wojowniczką. - To decyzje. Trudne decyzje, gdzie zawahanie, błędny osąd sytuacji kosztuje życie. Z resztą już wiesz... - uderzył w czuły punkt o imieniu Leena. - Czekam na jedną z nich. Co z Isabell?
Sytuacja przypominała siedzenie w zamkniętym pomieszczeniu z ulatniającym się gazem i odpaloną zapalniczką w ręce. Tylko czekać aż wszystko pierdolnie. Nie wiedział w czym miały pomóc ukradkowe uśmiechy rzucane do nieszczelnej instalacji. Doc chyba nie wykrył żadnych anomalii w trakcie badań dziewczyny, w każdym razie nic nie mówił. Sama Isabell zdawała się zupełnie nie kojarzyć kim naprawdę jest. Wyczułby, gdyby udawała. Ani sytuacje stresowe, ani zagrożenie życia nie uwolniły jej potencjału. Bez wątpienia była atrakcyjna. Strzelec zmierzył od stóp do głowy jej nowe wydanie. Kostium leżał idealnie. To najbardziej ją charakteryzowało, niewinny wygląd i atrybuty umożliwiające wchodzenie w sytuacje potencjalnie seksualne. Nightfall nie rozumiał. Czyżby pocałunek zabijał? Nie zgadzał się charakter, nie była typem uwodzicielki. Skala zagrożenia osiem, za mało na osiem... co jest? Nie dawało mu spokoju. Jedynie Uchu mógł wygrzebać coś jeszcze z komputera. Bez tego gra była czystą loterią.
- Dobrze ci w nim Replay - przyglądał się dziewczynie, nie zaszkodziło być miłym. Może uwzględni to, gdy już wszystkich uśpi i zacznie chodzić z zakrwawionym nożem od łóżka do łóżka. Gdyby mógł, poczęstowałby ją nawet batonikiem. - Masz bliskich? Rodzinę? Gdzie po tym wszystkim mamy cię odstawić? - próbował ocenić stan jej wspomnień, datę uprowadzenia.

- Więc się zamknij, to się nie będę wydzierać. - Night usłyszał, krótką odpowiedź. A później… już tylko głuchą ciszę.

- ”Replay”? - Zdziwiła się Isabell - Tak, tak, mam rodzinę! - Wyraźnie się ożywiła - Ty się nie śmiej, ale ja chcę do mamy, na rodzinną planetę. Tam pewnie dostaniecie nagrodę za to, że mnie uratowaliście… bo jak tak ładnie proszę, to mnie tam odstawicie? - Spojrzała na Nighta z uśmiechem, mrużąc oczy i lekko przekrzywiając głowę w bok. Było w tym coś słodkiego, było i jednak… niepokojącego?

- Oho, panienka z dobrego rodu, z tradycjami i o wielu wpływach - Night zaśmiał się przekornie. - Nie wiem czy nasza łajba sprosta potrzebom tak znamienitego gościa. Standard mamy może ćwierćgwiazdkowy. I pod żadnym pozorem nie wolno, ale to nie wolno mówić kucharzowi, że znowu podaje zimną, niedogotowaną breję zwaną specjałem dnia... Muszą się o ciebie martwić? - spoważniał, w jego głosie pojawił się nawet cień troski. - Kiedy ostatni raz się z nimi widziałaś?

- Nie wiem… bo nie wiem jak długo spałam... - Isabell posmutniała, pocierając i nerwowo wyginając swe palce u dłoni. Wbiła wzrok w podłogę, wyraźnie ją ten fakt przybił.

Jedna z lamp na suficie ambulatorium zaczęła lekko migać, następnie zaś wydała z siebie ciche “bzzzzzzttt” i się najwyraźniej przepaliła.

Nightfall wzdrygnął się na dźwięk przepalonej lampy. Zawahał, czy powinien dalej drążyć. Przypadek, albo emisja dziwnego rodzaju pola energii. Bardziej do potwierdzenia przez inżyniera niż lekarzy. Starał się odnaleźć wzrokiem Uchu, dać mu ukradkiem znak, aby przygotował urządzenia do odczytu. Mieć nadzieję, że zrozumie. Jeszcze raz, lepiej teraz niż na Feniksie.
- Wystarczy, że podasz datę, albo jakieś głośne wydarzenie z tamtego okresu... - strzelec kopał sobie grób. - Gdy spałaś, co ci się śniło? - Może zarejestrowała kilka przebłysków rzeczywistości.

Night nie potrzebował pomocy Uchu… Isabell bowiem podała datę sprzed dwóch miesięcy. W trakcie przebywania w komorze kriogenicznej z kolei nic jej się nie śniło, ot niby minęła chwila od momentu porwania do przebudzenia.

Dwa miesiące to niewiele na zrobienie super broni. Night westchnął. Nie pamiętała też żadnych przeprowadzanych na niej eksperymentów. Choćby wybitych w umyśle w postaci koszmarów, bo przecież musiałyby silnie odcisnąć się w podświadomości. Strzelec dłuższą chwilę gapił się w ścianę, nim powrócił wzrokiem do dziewczyny.
- Wybacz to przesłuchanie, ale pomyślałem, że jesteś tajną bronią o kryptonimie ISB-L i skali zagrożenia 8/10 - zaśmiał się rubasznie. - To w chuj wysokie zagrożenie. Więc w razie co chciałem, aby skoncentrowało się na mnie by inni mogli uciec. Poza spaloną żarówką nic na razie się nie stało, a ja już nie mam pomysłu by sprawdzić hipotezę. W plecy, wiesz, tak na wszelki wypadek też nie chce ci strzelać. Więc jeśli planujesz mnie zabić, proszę, zrób to teraz i w miarę szybko. Śmierć z rąk pięknej kobiety nie brzmi źle. Choć wolałbym inaczej spędzać randki - Night był uroczo bezczelny.

- Eeeee... - Isabell cofnęła się o krok w tył, z wyraźnie pobladłą buźką, i szklącymi oczkami - Chciałeś mi strzelić w plecy? Myślałeś, że jestem potworem?? - Zaczęła ciężko oddychać, i aż musiała się podeprzeć o pobliski stół. Chyba była bliska zemdlenia?

Night zbliżył się do dziewczyny i obejmując w pasie pomógł zachować równowagę. Chciał przenieść ją na łóżko.
- Nie odpływaj, Iss… - starał się ją cucić. - Pomóż mi. Nie wiem co mam robić. Uchu znalazł w komputerze ślad o eksperymencie ISB-L. Dlaczego zgadza się z twoim imieniem? Co oni odjebali?

- Nie wiem, naprawdę nie wiem... - Gdy ją przenosił, wtuliła nosek w jego szyję - IBLS się zgadza z moim imieniem? - Dodała.

Strzelec zaklął w myślach, nosek blisko szyi był w porządku. Tylko jak nosek to i zęby. Space zombies już widział, do kompletu brakowało space vampires. Wolał zbytecznie nie przedłużać przytulanek i szybko przekazać dziewczynę miękkości materaca.
- Jak się zastanowić są to litery wyrwane wprost z niego. Niestety kolejność też się zgadza. Leż sobie i odpoczywaj. Nic nie poradzimy... - Night pogładził dziewczynę po twarzy, przeczesał dłonią włosy. - Choć trochę szkoda, że nie strzelasz laserami z oczu. Ułatwiłyby nam wyjście ze stacji - droczył się z monster girl.

- Bardzo przepraszam - Powiedziała z ironią, po czym naciągnęła na siebie koc. - Poleżę sobie chwilkę, trochę mi się kręci w głowie… ale spać nie będę, o nie, wystarczająco już spałam - Uśmiechnęła się odrobinkę smutno.

- Dzień pełen wrażeń... - Night się wyprostował. - Święta racja Replay. Nie chcemy przecież, aby w trakcie snu kontrolę nad tym zabójczo zgrabnym ciałem przejęła druga, mordercza ty - zażartował. - Caałe życie z wariatami... - kręcąc głową, oddalił się od łóżka, by zająć się swoimi sprawami.

Becka wcześniej podzielała myśl, że ISB-L to Isabell. Po prostu nie widziała w tym nic złego, czy niebezpiecznego… nie dla nich. Jej zdaniem kobieta 8/10 mogła być cennym nabytkiem do ich załogi.
Jednak po podsłu… wysłuchaniu rozmowy Nighta i Isabell, sama już nie wiedziała co jest grane. Jedynym wyjaśnieniem, które przychodziło jej do głowy, to gdyby Isabell była klonem i co prawda może być niebezpieczna, ale i nie musi. Osobiście prawda nie miała dla niej znaczenia, gdyż zdaniem pilotki liczyło się kto kim jest, a nie jaką ma za sobą historię - czy to personalną, czy genetyczną.
Gdy Night skończył rozmawiać z Isabell, Becka podeszła do niego.
- I jak? Mam nadzieję, że jej nie wystraszyłeś. Wiesz, tyle ostatnio już przeszła - zagadała cicho i spokojnie.

- Gdybym właśnie usłyszał, że jestem ośmiopunktowym złodupcem, przed którym trzęsła się stacja, nie bałbym się już niczego - Night skrzyżował przed sobą ramiona. - Problemem jest, że Iss nic nie pamięta i nawet jeśli posiada... nie wiem. Wszczep w głowie pozwalający samą myślą wywołać potężną falę uderzeniową, na tą chwilę nie wie jak go użyć. Co gorsza, gdy w pewnym momencie jej moc odpali, może nad nią nie zapanować. Jeszcze gorzej, gdyby niekontrolowany atak nastąpił na Feniksie. Dwa miesiące to mało na stworzenie superżołnierza, więc miejmy nadzieję, że nazwy są zwykłym przypadkiem.
 

Ostatnio edytowane przez Cai : 07-05-2016 o 22:49.
Cai jest offline