Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2016, 01:13   #2
Demogorgon
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
5 Maja 2015

Phoebe Duncan
Nawet pomimo jej nietypowych aktywności, Phoebe udało się wrócić do domu nie zastawszy jeszcze nikogo. Phil przyjechał niedługo po niej, tłumacząc się, że musiał zostać dłużej w klinice. Dobrze, że to on w tym domu zajmował się gotowaniem. Charlie przyjechała prawie pod wieczór, wykończona. Zajadając podgrzaną porcję łososia, zaczęła wyjaśniać powód swego spóźnienia. Poważny pożar, który wybuchł w Govanhill, najpewniej robota podpalacza. Potrzeba było ekip z kilku remiz, aby go opanować. Charlie szczególnie uwagę poświęciła jednak temu, jak ocaliła życie rocznemu dziecku, wynosząc je z płonącegobudynku.
- Przez chwilę myślałam, że sztuczne oddychanie na nic się nie zdało, ale po chwili… – Zamarła dramatycznie z widelcem uniesionym w połowie drogi do ust. Zjadła nabity nań kawałek ryby i przeżuła. –Naprawdę, do muzyka dla uszu usłyszeć jak taki brzdąc znowu zaczyna oddychać. – Tym dumnym z własnego czynu stwierdzeniem zakończyła swoją opowieść, nabijając kolejny kawałek obiadu na widelec, po czym zwróciła się w stronę swojego męża. – Ale dość o mnie. Jak minął twój dzień?
-Też nie najlepiej. – Phil westchnął, zmęczony. – Przywozili nam ranne zwierzęta chyba z całej dzielnicy. – Weterynarz zaczął opowiadać o całej serii podobnych przypadków zwierząt pokłutych ostrym szpikulcem. – Zupełnie jakby jakiś psychol biegał po całym Cranhill i dźgał każdego bezpańskiego psa, na jakiego trafił. Całe szczęście, że nigdy nie były to poważne rany.- Westchnął ciężko. – Co się dzieje z tym miastem?-Pokręcił zmęczony głową i spojrzał na Phoebe. – Może przynajmniej ty miałaś dobry dzień? – Zapytał,ale w tonie jego głosu i oczach Phoebe mogła dostrzec, że jest zmęczony i zasmucony, ale też w pewnym stopniu dumny z tego, ile zwierząt ocalił.

Duncan O’Malley
To był skromny, mało imponujący klub, upchany w jednym z w miarę lepszych obszarów Cranhill, praktycznie stary barak, skryty między blokowiskami. Ale to się nie liczyło. Może nawet było lepiej w ten sposób? Bliżej ludzi i ich problemów? Po co komu wielkie sceny, jak to mawiał Terry? Zdaniem zespołowego basisty, prawdziwa muzyka była na takich małych scenach jak ta, z dala od wielkich koncertów na setki tysięcy fanów i korporacyjnych paniczyków w garniturach.
Do bitwy zespołów zostało jeszcze kilka godzin, ale patrząc na ilość ludzi, już mógł stwierdzić, że zapowiadała się pełna sala. Widział parę znajomych twarzy, głównie koledzy z klubów. Dostrzegł Emily przy wejściu, rozdawała jakieś ulotki na marsz przeciwko ostatnim posunięciom Camerona. Z mieszanym skutkiem, wśród gości znajdowało się mniej więcej po połowie ludzi, którzy tylko przyszli się dobrze bawić, jak i wiernych idei punka buntowników, zawsze gotowych na walkę z systemem. To Emily wpadła na zgłoszenie zespołu, czy też raczej grupki zazwyczaj podchmielonych kolegów Duncana do udziału w tym konkursie. Ich repertuar nie był duży, ale myśl o występnie wprawiała wszystkich w stan ekscytacji.
Nieco przy barze Duncan dostrzegł Remiego. Chłopak wystroił się w skórzaną kurtkę i morowe spodnie i teraz próbował wykorzystać czas, zagadując do jakiejś gotki w czerwonym płaszczu, której wieku Duncan nie potrafił stąd określić.

Jimmy Deep
To był brudny, ciasny, obskurny klub gdzieś w Cranhill, pełen punkowców i innych miłośników alternatywy. Oraz dobrej bijatyki po pijaku, osądzając po wyglądzie. Jimmy musiał jednak zaryzykować. Dużo czasu mu zajęło mu zdobycie informacji, że dzisiaj znajdzie tutaj kogoś, kto może doprowadzić go do jednego z jego celów. Szkoda tylko, że nie wiedział, jak może on wyglądać, jedynie, że znają go pod ksywką Sugar. Przy wejściu jakaś dziewczyna, z ubioru zupełnie tu nie pasująca, próbowała wcisnąć mu jakieś papiery na temat Camerona. Raczej wątpił, by to była ona. To był mały klub, a on miał czas do rana. Ale ludzi było całkiem sporo, a będzie pewnie jeszcze więcej. Musiał znaleźć sposób, jak znaleźć swój cel szybko i bez zwracania na siebie zbytniej uwagi.

Marcus Baggins
Informacje potrafią podróżować między bezdomnymi w miarę łatwo. Nawet w dużych miastach każdy zna kogoś, kto zna kogoś innego. Tak od kolegi do kolegi informacje mogły dotrzeć od każdych uszu. Kiedy Marcus dowiedział się, że stara Lee chce go widzieć, nie zaskoczyło go to nawet. Lee mieszkała w Gorbals, ale sypiała gdzie akurat mogła znaleźć miejsce, głównie na dworze. Znalezienie jej w dzielnicy wymagało trochę wysiłku, ale w końcu mogli pogadać spokojnie, gdzieś na osobności. Lee była tak miła, że poczęstowała go nawet odrobiną swojej nalewki „domowej roboty”, ostrej i o metalicznym posmaku. Jako, że była raczej odludkiem, to już zwiastowało, że ma problem. Ale była też zawsze gotowa przyjść z pomocą i służyć radą i parę razy pomogła też Marcusowi w potrzebie, nigdy niczego nie żądając w zamian. Aż do tej pory.
-Coś jest nie tak. – Powiedziała staruszka. – Ludzie myślą, że od nich stronię. Że nie mam przyjaciół i tym podobne, nie? – Mówienie przychodziło jej opornie, wyraźnie do tego nie nawykła. – Ale to nie tak. Lubię stać z boku i obserwować. Słuchać. Zauważam dużo co innym umyka. – Pociągnęła łyk nalewki z piersiówki. – Ludzie znikają. Nasi ludzie. – Tak zwykła mówić na bezdomnych. – To nic dziwnego. Często ktoś odchodzi, spróbować szczęścia w innym mieście. Albo do rodziny. Ale to jest inne. Zbyt podobne. Ktoś mówi, że czuje się, jakby był obserwowany. Albo, że widział jakiegoś dziwaka, ubranego na czarno albo na biało. A niedługo potem znika. I nikt nie wie, gdzie się podział. – Przerwała na chwilę i spojrzała poważnie na Marcusa. –Ze wszystkich naszych w tym śmierdzącym mieście, ty jeden jesteś taki, że każdy ci ufa i każdy lubi. – Ostatnich słów nie wypowiedziała, prośba jednak zawisła w powietrzu.
 
Demogorgon jest offline