| "Co ja robię tu?" to chyba najbardziej powtarzająca się myśl w jego głowie, niczym pieprzone deja vu za każdym razem, gdy znów zerkał na tą zgraję pijanych świń z irokezami. Niecierpiał Glasgow od kiedy tu przypłynął, choć w pewnym sensie czuł też z jego rezydentami jakąś bratnią więź. Jednak przybywając tutaj, miał nadzieję że powoli przemieniające się, ale bądź co bądź spokojne Cranhill, choć na chwile pozwoli mu się odciąć od brudnego, zapijaczonego i wiecznie zdeprawowanego Govan. Każda sekunda spędzona w tej obskurnej mordowni odbierała mu tą nadzieję. Nie znalazł tu ani chwili oddechu czymś więcej, niż odorem skrętów, alkoholu i nieumytych ciał. Zapalił papierosa, już trzeciego w ciągu godziny, po czym spojrzał w stronę środka pomieszczenia. Denerowował się. Gęsty kłąb dymu wydobył się z jego ust, a oczy zaczęły bezładnie szukać jakiegoś punktu zaczepienia. Próbował przypomnieć sobie każdy szczegół, który dostał od Weedy'ego. Z jego nieskładnego bełkotu spowodowanego ostro wyjaranym mózgiem, czasami dość ciężko było wyciągać szczegóły. Bywało że dopiero z czasem Jimmy kojarzył pewne słowa i łączył je w zrozumiały przekaz. Zamyślił się głęboko, zaciągając się przy tym powoli. Obok przypadkowych myśli zakłócających jego tok dedukcji, nie pojawiało się póki co nic, co mógłby połączyć w fakty. Co za kutas z tego Weedy'ego! Po kiego wała daje mu takie niepełne informacje?! Znać lokal i dzielnicę, ale nie osobę spoktania, to nie znać nic. Co gorsza, to mógł być kolejny z jego ćpuńskich majaków, i choć Weedy zarzekał się że jeszcze w ten dzień nie palił, to w jego obecnym stanie różnica stawała się marginalna. "Oj, chyba będziesz musiał w końcu ograniczyć to gówno, Weedy!", pomyśał Jimmy. Oczywiście było to myślenie nie tyle życzeniowe, co wręcz abstrakcyjne. Z zamyślenia wytrąciła go jakaś laska z ulotkami, która chyba urwała się z terapii psychiatrycznej dla zachowań autodestrukcyjnych, a bynajmniej Jimmy nie widział innego powodu dla którego ta ładna panna pakowała się do takiej speluny, pełnej niewyżytej, nawalonej, samczej patologii. Przez chwilę pomyślał znów o sobie w tym miejscu, a raczej o swoim miejscu w tym społeczeństwie. Miał 23 lata, a wciąż niczego praktycznie nie osiągnął. Żył dla siebie, no i dla Jacka. Reszta średnio go obchodziła, i był nikim. W życiu nie spotkała go żadna szansa na zmianę. Błyskawicznie jednak coś go tknęło. Jego dłoń powoli, instynktownie tknęła przedramienia, koniuszkami palców masując skórę pokrytą tautażem z trzema literami. Po chwili opamiętał się, i zwrócił uwagę na treść ulotki. "Zostańmy na drodze do silnej ekonomii" głosiło hasło konserwatystów, pod wodzą Camerona. Teraz zrozumiał, prychając przy tym. W sumie to prawie jak szaleństwo. Pieprzona polityka, która atakuje znienacka, że nawet w pubie nie pewności spokoju. Miał dość tego miejsca, i niedość czasu na to by znaleźć osobę, która pozwoli mu zbliżyć się do celu. Tak, czuł że teraz jest ten moment zmiany w jego życiu. Od momentu wypadku, zmieniło się praktycznie wszystko. Może nie do końca jeszcze zdawał sobie z tego sprawy, ale tak było. Szybkim gestem wychylił resztkę szkockiej, wziął głębokiego ostatniego bucha, i wyrwał umysł z tego pubowego marazmu. Musiał działać szybko. Wciąż co prawda nie wiedział z kim ma się spotkać, poza jego pseudonimem. Sugar. Słodki. Ta, z pewnością. Teraz przypomniał sobie jeszcze wzmiankę "znają go pod ksywą Sugar". Czyli ktoś go zna. Spojrzał raz jeszcze po towarzystwie w poszukiwaniu kogoś zwyczajnego, kto również nie bardzo chciał się wybijać w tłumie. Potem na barmana. I raz jeszcze na pannę co mu dała ulotkę. A potem na ulotkę raz jeszcze, w nadziei głupca że może tam jest jakaś ukryta wiadomość. Jeśli nie znalazł niczego konkretnego, ani nie było w pubie osoby o profilu "niepodejrzany o żadne ekscesy". udał się w kierunku baru. Pamiętał o asie w rękawie. Nie miał jednak ochoty go wyciągać przy każdej możliwej okazji, zwłaszcza w miejscach publicznych. Wiązało się to z ryzykiem wykrycia, a to ostatnia rzecz która była mu teraz potrzebna. Cały jego misterny plan mógłby pójść w łeb, a on wtedy chętnie raz jeszcze skorzyłby z tego dachu, tym razem na główkę. Nie, plan nie mógł się nie udać. Dlatego dowie się kto, i dowie się gdzie i jak.
---------------------------------------------- Wariant 1: Jeśli znajdzie coś na ulotce
Postąpi zgodnie z instrukcjami, o ile będą dotyczyły dotarcia do jego celu. Wariant 2: Jeśli znajdzie osobę która pragnie się nie wyróżniać
Dyskretnie podejdzie do niej, nie patrząc na nią. Dopiero przy stoliku zaczepi ją, i zapyta czy może się dosiąść. Wariant 3: Nie znajdzie nic na ulotce, ani osoby.
Pewnym krokiem, opierając się pokusie spojrzenia na punków, idzie w kierunku baru z pustą szklanką w dłoni. Następnie siada na jednym z wysokich stołków (o ile jest wolny), kładzie szklankę na ladzie i czeka aż barman podejdzie. Gdy to już się stanie, Jimmy zwraca się do niego:
- Jeszcze szkockiej - po chwili zaś pstryka palcami w stronę barmana i dodaje - A właśnie, miałeś mi powiedzieć kto to Sugar i gdzie jest, prawda?
__________________ Something is coming...
Ostatnio edytowane przez Rebirth : 08-05-2016 o 15:01.
|