Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2016, 13:22   #4
Kejmur
 
Kejmur's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodze


Marcus jak codzień spędzał swoje dni w sposób bardzo prosty oraz przyziemny ( jak przez ostatnie 20 lat, 38 lat na karku obecnie) - chwytał za butelkę lub paczkę fajek i po prostu chętnie wypijał z flaszkę jakiegoś mocnego wina (te polskie tanie jabole są normalnie nowym hitem na rynku !) lub skręcał tytoń w bibułce i jarał szluga za szlugiem. Większość gdy go widziała unikała jego obecności, chyba że był akurat trzeźwy i miał ochotę usiąść na ulicy oraz żebrać po jakieś drobne by móc kupić co chciał. Był typem w miarę uczciwym i bezdomnym z wyboru, nigdy nie żądał więcej niż kazała przyzwoitość, mówił wprost że zbiera na picie, a też chętnie się podzielił. No dobra, czasem musiał przyznać uczciwie w stosunku do siebie, że nauczył się sztuki włamu oraz wszystkich typów kradzieży i ukradł coś gdy brakowało kasy. Tyle, że nigdy nie chomikał wyłącznie dla siebie, brał tyle ile potrzebował i resztą się dzielił z innymi. I co najważniejsze brał tylko od bogatych lub w miarę bogatych, chciwe kapitalistyczne sukinsyny. Taki śmietnikowy Robin Hood. Miał od zajechania uciechy z tego, ale przyznał, że to go radowało. Że mógł pomóc takim biednym brudasom jak on. Tym bardziej, że ten dziwny żółty kryształ w kształcie prostokąta pojawił się na jego brzuchu. I te dziwne moce... To był znak i wiedział, że coś będzie musiał z tym zrobić. Prędzej czy później.

Gdy skończył flaszkę jabłkowego jabcoka, jeden z jego ulicznych znajomych podbiegł do niego i wspomniał o babci Lee. Lubił starą jędzę, i ciekawą historię opowiedziała (chociaż już ledwo starą szczęką mogła poruszać), a to wyważyła i poczęstowała swoim bimbrem własnej roboty (jakaś wojenna receptura starucha wspomniała kiedyś, dobry trunek dający kopa, mmmm...), więc się nie zastanawiał by wpaść do niej z wizytą. Tym bardziej, że zawsze sobie pomagali i niczego nie żałowali. Był też jednym z niewielu który dotrzymywał jej towarzystwa i nie miał nic przeciwko jej odludkowym skłonnościom. Po prostu ją lubił na swój sposób i działało to w obie strony.

Musiał przyznać, że znajdywanie jej czasem było upierdliwe. Wspomniał w końcu, że była odludkiem i potrafiła się dobrze ukrywać. To była umiejętność ludzi ulicy - wielu po prostu nie mogło ścierpieć twojego towarzystwa i trzeba było wiedzieć jak się ukrywać oraz poruszać po ulicach dużych miast jak Glasgow. W ich oczach byłeś śmieciem i musiał przyznać, że to go zawsze wkurwiało. Ludzie zapominali, że większość z nich po prostu nie miała wyboru albo życie dało im po dupie, więc wylądowali w okolicach śmietnikowo-kanałowych. Widocznie musieli się na kimś wyżywać i tacy jak Marcus jak trzeba było to pomagał innym w takich sytuacjach oraz nakopał komuś do dupy jak nie było wyboru. Lub ich zmanipulował. Ktoś w końcu musi się postawić w imieniu takich jak on, i nie miał nic przeciwko temu by kimś takim być.

Marcus w końcu odnalazł babcię Lee i musiał przyznać, że dawno jej nie widział. Stara miła jędza, której trzeba dać szansę by ją poznać oraz polubić. Szkoda, że prawie nikt jej nie dawał. Gdy się rozsiedli i zaczęli degustować jej bimber (ahhh zajebista sprawa ten jej trunek !) Lee zaczęła przekazywać nowe plotki z jej okolic. Gdy skończyła i wspomniała o tym, że ludzie zaczęli znikać jego twarz wykrzywiła się w grymas. Baggins zawsze był typem pozytywnym, tym, który widzi połowę szklanki pełną, a nie pustą. Słyszał kiedyś plotki o takich sukinkotach, którzy wykorzystywali biednych nie tylko żeby dla nich żebrali. Ale żeby na nich eksperymentować. Komu będzie brakować brudasów ulicy, idealne szczury laboratoryjne. Może to była przesada, ale lepiej było się przygotować na najgorsze. I jeśli to był jeden z takich przypadków... to był wściekły. Nikt nie rusza jego kumpli i koleżanek na jego warcie. Nikt !

- Skurwysyny jebane... albo jeden. Chuj, to nie ma znaczenia ! - Ryknął zirytowany. Marcus nie był głupi, jak już wspomniał wybrał życie na ulicy, bo gwarantowało wolność i nie musiał robić tych wszystkich rzeczy których nie chciał. Wyścig szczurów, płacić podatków czy poddawać się presji sukcesu. I był z tego dumny. Nawet swoim rodzicom udowodnił, że mógł skończyć szkołę średnią i to zrobił. Tylko po to by to udowodnić. Ha, nawet czytał książki z nudów, co reszta jego kumpli uznała za jedno z jego typowych dziwactw. Nie było to trudne, bo zwyczaj porzucania książek lub prasy na dworze nie zamarł na szczęście. Kontynuował potem. - Lee... ktokolwiek to robi na pewno nie ma niczego dobrego w planach. I masz rację, jest to kurwa dziwne. I to zajebiście ! - Wstał i spojrzał na babuszkę ze spojrzeniem pełnym determinacji. Wiedział, że bezdomni nie są zbyt popularni (bardzo delikatnie powiedziane), ale jakiś skurwiel przekroczył granice. I on się tym zajmie. I mu nogi z dupy powyrywa ! Uśmiechnął się do niej, pokazując przy okazji swoje żółtawe zęby. - Te, stara jędzo. Uważaj na siebie, bo jeszcze wrócę by łyknąć twojego bimbru. To obietnica kurwa ! - Zaśmiał się, przytulił babulę, pożegnał ją i ruszył potem przed siebie. Westchnął i zastanowił się co począć. Jeśli jego teoria o eksperymentach miała sens, to włam i przejrzenie papierów w jakiś lekarskich klinikach czy laboratoriach brzmiało jako niezły pierwszy plan. Problem w tym, że lekarski żargon to nie był jego mocny punkt i mógł coś pominąć istotnego czytając dokumenty. Przy okazji też się zastanowił czy takich jak on z mocami też nie ma wokoło, bo jakaś dobra pomoc by się przydała. Bo coś czuł, że sprawa nie będzie aż oczywista i prosta. Więc zaczął pierwszą rozsądną rzecz - zebrać informacje, pytając ludzi wokoło, głównie przy lekarskich ośrodkach. A może nawet Katie, tą czarnoskórą prostytutkę co zawsze miała ciekawe informacje za dobry bimber (naprawdę dobry bimber domowej roboty za kasę nie załatwisz, jedynie po znajomości w okolicach których Baggins się kręcił), unikatową luksusową "zabawkę" z bogatego domu (tak to jest jak się ma dryg do włamów) lub przyprowadzenie jakiegoś luksusowego klienta ? A jak to nie zadziała, to może zainteresować Evening Times (jako ostateczną opcję, Marcus miał dystans do prasy). Tak, to brzmiało jako niezły tok działania...
 

Ostatnio edytowane przez Kejmur : 08-05-2016 o 14:55.
Kejmur jest offline