Lanoreth, ledwo przytomny, nadal siedział pod drzewem. Mgła przerzedziła się już znacznie - szybciej, niż zwykle - prawdopodobnie było to spowodowane jego wyczerpaniem oraz całą tą magią tryskającą z każdego fragmentu otoczenia. Jemu jednak i tak nie sprawiło to różnicy. Słysząc jakby z oddali głos dziewczynki, nie powiedział nic, lecz zmęczony zakołysał twierdząco głową, nie wiedząc nawet, czy czarodziejka na niego patrzy. Wydawała się być mądra - inaczej nie przytaknąłby na wybaczenie osobie, która właśnie chciała ich zabić.
Nie miał siły na głębsze przemyślenia. |