Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2016, 00:07   #10
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Clem nieśmiało przysiadła koło Alexa.
- Ja optuję za zaczekaniem aż ostatni z nich pójdzie się kąpać. I załatwić jego albo ją. Ja mogę odciągnąć uwagę, a ty walisz w łeb? - spytała patrząc nieśmiało na w dalszym ciągu przerażającego ją chłopaka. - Albo na odwrót: załatwić pierwszego, wciągnąć do łazienki, jak za długo nie będzie wychodził to ktoś pojdzie sprawdzić. Wtedy przejąć drugiego. Dwie bronie to więcej niż jedna. Co sądzisz?
Alex przytaknął z aprobatą. Był dobrym żołnierzem. Przywykł wykonywać rozkazy. Z radością przyjął fakt, że ktoś zdjął z niego obowiązek dowodzenia. Jaxon również przytaknął z aprobatą. Pozostałe dziewczyny nie specjalnie były zadowolone z obrotu sprawy. Ella nawet na moment zalała się łzami mówiąc, że żołnierze ich zabiją. Naomi tylko pokiwała głową i nie odezwała się do nikogo już do wieczora. Czas wprowadzenia w życie planu młodej zoolog zbliżał się wielkimi krokami.
Clem nie miała pojęcia co robić ani jak. Wiedziała jednak jedno. Zdecydowanie nie chciała dotrzeć do miejsca, w którym podobno mieli zrobić z nich nadludzi. Niby jak? Jak mieliby się nagle stać super ludźmi? Dziewczynie kojarzyło się to wyłącznie z vet-labem. Miała nieodparte wrażenie, że to oni staną się szczurami wpuszczanymi do labiryntów by N7 i ktokolwiek, kto zlecał im porwania, mógł obserwować ich wyniki i sczytywać dane z mini-czipów. Tak jak niedawno jeszcze robiła ona sama z gryzoniami.

- Ella nikt nikogo nie zabije, jesteśmy zbyt cenni dla nich. Jakby chcieli nas zabijać to by nas nie porywali i nie obiecywali gruszek na wierzbie. Przestań płakać…- pocieszała przyjaciółkę. - Ella, żebyś się nie martwiła Ty będziesz udawać, że zemdlałaś. Leżysz nieruchomo i nic nie robisz.

- Alex, ty staniesz za drzwiami po lewej stronie, Jaxon ty po prawej. Ja pójdę wyciągnąć któregoś ze strażników jeśli będzie długo zajmować im zebranie się pod prysznic. Jak zobaczą zemdloną Ellę, powinni zareagować jakoś… - Clementina skrzywiła się. Mogła się przecież mylić. Zamiast wejść do środka, komandosi mogą chcieć się wycofać. - Ella musisz leżeć bliżej przeciwległej ściany. Żeby musieli zrobić kilka kroków w głąb kabiny. Wtedy Jaxon i Alex skaczecie na niego, my z Nao pomagamy i asekurujemy w razie co korytarz. - niewielka blondynka spojrzała po pozostałych dzieciakach - Załatwionego przeciągamy do naszej kwatery i powtarzamy numer, tylko Ella ma na sobie strój komandosa, a chłopaki broń. Pasuje?
W życiu nie była tak zdenerwowana i przerażona swoimi zamiarami. Spojrzała na brata szukając u niego wsparcia. Po czym zganiła samą siebie. To nie był czas na wątpliwości. Odegnała od siebie wizję Victora, bo wiedziała, że w przeciwnym wypadku zacznie ryczeć.
- Może rozejrzymy się jeszcze za czymś co można użyć jako broni?
Alex z największym zaangażowaniem szukał czegoś co może zostać bronią. Próbował rozerwać piętrowe łóżko, jednak solidna konstrukcja nie drgnęła. Zdjął prześcieradło. Clem uznała, że może się przydać do podduszenia kogoś lub zakneblowania. Jednak do kneblowania jeszcze lepsza mogła się okazać pianka wysoko-elastyczna stanowiąca materac. Pianka rozciągała się zarówno pod palcami Clementiny, jak i pod gwałtownymi szarpnięciami Alexa nie ustępowała. W końcu dzieciaki doszły do wniosku, że nie są w stanie osiągnąć więcej. Minęło południe. Zaczynał doskwierać im głód. I chyba włąśnie dlatego byli jeszcze bardziej zdeterminowani. Nawet Naomi dała się przekonać do pomocy.
Ella ułożyła się na zimnej posadzce pod prysznicem. Chłopacy zajęli miejsca przy drzwiach, do kabiny prysznicowej. Clem zastukała mocno w śluzę za którą znajdowali się strażnicy.
- Hallo? Hallo! Potrzebujemy pomocy!!!! - wrzasnęła zdenerwowanym głosikiem. - Hallo! Wiemy, że tam jesteście!
Drzwi się uchyliły ukazując parę żołnierzy w kombinezonach bardziej przypominających stroje milicji, niż zbroje w których przybyli po Clem.
- Co jest? - zapytał błędkitnooki blondyn.
- Ella zasłabła pod prysznicem. Nie daje się obudzić. - Clem nie musiała specjalnie się wysilać by wyglądać i brzmieć jak przerażona nastolatka.
Blondyn ruszył pod natrysk, podczas gdy jego niższy kolega rozwinął omniklucz i zameldował:
- Przyślijcie szybko medyka do sekcji dzieciaków. Jest jakiś problem z jedną z nich.
Gdy blondyn wszedł do pomieszczenia z natryskiem Alex zgodnie z ustaleniami rzucił się na niego. Jednak tym razem powalenie go nie było tak banalne jak powalenie Steva na stacji. A może po prostu tego komandosa trudniej było zaskoczyć? Szybkim zwrotem wykonał chwyt i rzut. Niesiony siłą rozpędu Alex uderzył o Jaxona, który nawet nie zdążył zareagować. W ułamku sekundy obydwaj chłopacy leżeli na podłodze. Ella za to nie zdążyła wstać. A może cała sytuacja przeraziła ja tak bardzo, że nie chciała wstać? Chłopak szkolony na żołnierza jednak wiedział, że wszystko zabrnęło za daleko. Teraz i tak spotka ich kara, ale nadal mogli doprowadzić swój plan do końca. Chwycił kaburę z pistoletem komandosa i wyszarpnął broń. Zanim zdążył wycelować mężczyzna wykonał szybki krok w bok. Wyuczone zejście z linii strzału. Początek wyuczonej na wielogodzinnych treningach sekwencji. Szybki cios w splot słoneczny chłopaka miał ją zakończyć. Jednak Alex też nie próżnował na zajęciach z walki. Wykonał unik i strzał. Huk rozniósł się echem w małym pomieszczeniu. Żołnierz razem z Alexem weszli w klincz. Rozległ się dźwięk łamanej kości i krzyk chłopaka. Brat Clementine rzucił się na komandosa chcąc go powalić. Po chwili cała trójka znalazła się na posadzce. Rozległ się kolejny strzał. Smuga krwi rozlała się po ścianie prysznica. Na korytarzu stała Naomi. Miała przerzucić prześcieradło wokół szyi komandosa, żeby go unieruchomić. Poddusić. Tymczasem prześcieradło zwisało bezwładnie a dziewczyna zdawała się być roztrzęsioną. Nie docierało do niej to co właśnie widziała….
Przez chwilę wszystko zamarło. Cisza uderzyła w uszy niczym grzmot. Clementina nie wiedziała co to za wysoki, nieustający dźwięk. Po chwili dopiero do niej dotarło, że to ona sama się drze. Stała sparaliżowana i jedyne co mogła zrobić to wpatrywać się w martwego Alexa i wrzeszczeć. Przerażony wrzask urwał się nagle gdy dla odmiany panika odcięła jej dopływ powietrza. Dusiła się…
Nie wytrzyma tutaj ani chwili dłużej. Serce waliło jak oszalałe, gdy patrzyła na chłopaka, który do tej pory ją przerażał. Teraz leżał martwy i jeszcze bardziej przerażający. Kula trafiła w dolną szczękę rozrywając połowę żuchwy i wyszła przez czubek czaszki. Przyjaciółka Clem i młody komandos byli upaćkani krwią Alexa i kawałkami mózgu. Jej braciszek był tylko trochę poplamiony i w szoku.
Clementina poczuła się jakby dostała raz jeszcze granatem. Wszystko docierało z opóźnieniem.
Nie mogła tu zostać, nie mogła....
Rzuciła się do ucieczki niczym spłoszone zwierzę.
Przed siebie byle dalej. Nie wiedziała dokąd i nie dbała o to. Wiedziała, że gdzieś muszą być szalupy ratunkowe. Musiała się do nich dostać już. Teraz. Wydrapać sobie drogę na zewnątrz. Panika i szok zupełnie przejęły nad nią kontrolę. Wybiegła przez śluzę która dotychczas była zamknięta. To ją mieli pokonać razem z Alexem gdy tylko zdobędą broń. Nawet nie zwróciła uwagi na jednego z żołnierzy, którego potrąciła ramieniem. Biegła przed siebie do kolejnej śluzy. Tylko na sekundę obejrzała się za siebie i po chwili poczuła uderzenie. Ktoś uderzył ją w głowę. Była tak rozpędzona, że w ostatnim prześwicie świadomości czuła jak jej nogi odrywają się od ziemi rwąc się do dalszego biegu. Za to twarz, która zatrzymała się na czyjejś omni-rękawicy chciała podróżować w stronę przeciwną. Gdy siła upadku na plecy wypchnęła powietrze z jej płuc Clem straciła przytomność.
 
corax jest offline