Rathan zastanawiał się, co by powiedzieli jego krewni i znajomi (tudzież niedoszła narzeczona), gdyby zobaczyli go w tym miejscu i w takim towarzystwie. Ojciec pewnie by go wyklął (jeśli do tej pory nie wyrzekł się niewdzięcznego syna), kompani orzekliby, że jest szalony, a Lucy... Ta by pewnie rozpuściła jęzor, a potem rzuciła z pazurami, by wydrapać mu oczy.
Uśmiechnął się lekko, potem usiadł wygodniej, by wysłuchać do końca, co ma do powiedzenia Kaethor. On sam nigdy nie był w tych stronach, więc każda uwaga na temat tego, co znajduje się przed nimi, była na wagę złota. A mogło się też okazać, że na cenę życia.
- Jak królowa traktuje tych, co idą z południa przez jej ziemie, i nie mają zamiaru ich złupić? - spytał Kaethora. - W różnych krainach obcy różnie są traktowani.