Gdy w końcu znaleźli się na odpowiednim piętrze, Jason rutynowo rozpoczął sprawdzanie apartamentu. Mara stała przez chwilę oparta ramieniem o futrynę pokoju, przeglądając pocztę i lokalne wiadomości. Jednym okiem sprawdzała poczynania ochroniarza, czekając na jego “ok”.
W końcu wyłonił się z głębin łazienki i stanął w niewielkim saloniku połączonym z częścią sypialnianą:
- Mara…
- Mmmm? - dziewczyna zapytała nieuważnie znad komórki.
- Ty zdaje się lubisz niebieski z tego co pamiętam… - zaczął lekko ironicznie.
Blondynka rzuciła mu jedynie mordercze spojrzenie.
Lubiła, nawet bardzo.
Jako mała dziewczynka.
Ostatnimi laty jednak jej gust uległ niejakim zmianom i niebieski, szczególnie w takim natężeniu, nie wprawiał jej już w niemalże ekstatyczną radość.
- Cóż, pierwsza wskazówka, że może być to podróż sentymentalna… W porządku? - spytała Mahera zanim ten zdążył wymyślić nową złośliwość.
- Tak, czysto.
- Ok, to zamów coś do jedzenia. Ja idę się wykąpać. A potem pokażę Ci Świętego Piotrusia. - Mara wyszczerzyła się, unosząc łobuzersko prawą brew.
Większość pierwszego dnia Tamara postanowiła spędzić na zamęczaniu Jasona. Z czystej złośliwości zarządziła lekką przebieżkę po Pałacu Zimowym i Soborze Zmartwychwstania Pańskiego następnie dość żwawy kurcgalopek przez sklepy i butiki: Valentino, Tatiana Parfionova Fashion House, Oleg Biryukov by w końcu zarządzić chwilową przerwę w galerii Grand Palace.
Objuczony pakuneczkami i znudzony do cna Maher nie krył swej irytacji, odzywając się już jedynie półsłówkami. Tamara zaś wiedziała, że ochroniarz odbije sobie te chwile na najbliższym treningu. Tymczasem jednak z cichą radością delektowała się malutką złośliwością.
Do czasu.
- Jak sądzisz po co Dziadek Cię tu ściągnął? - Jason tracił tę strunę, którą Tamara próbowała ukryć. W zasadzie w wezwaniu Mogilewicza nie było nic nadzwyczajnego. Skończyła uniwerek, więc czas zapewne będzie by wykorzystać uzyskaną wiedzę. Ale dziewczyna przyzwyczaiła się niejako do sporej odległości między Dziadkiem a sobą mimo, że brak jego kontroli był tylko prowizoryczny. Tamara wracała do Rosji z ciężkim sercem ale i świadomością, że dłużej swych planów odwlekać nie może. I nawet nie chce.
- Zapewne aby przekazać mi imperium - zażartowała a Maher lekko skrzywił z niezbyt lotnego żartu.
- No nie bocz się. Nie wiem…
- Ale możesz się domyślać.
- Tak samo jak i Ty… - odbiła piłeczkę. Czasem zachowanie Jasona budziło bezwolną irytację. Gorąca słowiańska krew odzywała się nie w porę. Westchnęła -
Zapewne dowiem się przy pierwszej rozmowie. Do tej pory… nie chcę się zadręczać. - spojrzała na ochroniarza.
Ten kiwnął głową:
- To co teraz?
- Teraz hotel, kolacja i spać. Nie sądź, że przechytrzysz mnie budząc o 6 nad ranem na trening.
Maher tylko uśmiechnął się szeroko.
Kolejne kilka dni zleciało jak z bicza trzasnął. Czas spędzany na ponownym odkrywaniu Piotrusia, przystosowywaniu się do lokalnego trybu życia i dość długo odwlekana wizyta na grobie rodziców…