Andruchowycz odprowadzała wzrokiem General Managera hotelu mając wrażenie, że ma do czynienia z automatem.
Zapewne po części ten człowiek nim był. Opłacany, szantażowany lub też po prostu ceniący własne życie.
- Już niedługo ciekawość zostanie zaspokojona - uśmiechnęła się do Jasona znad filiżanki kawy -
Powiedz mi lepiej co z tymi obserwatorami. - wykorzystywała fakt, że objedzony ochroniarz opuszczał czasem gardę… zazwyczaj o włos. -
Faktycznie ich widzisz, czy tylko próbujesz mnie przestawiać na paranoję? Dostanę broń? - uśmiech dziewczyny poszerzył się, gdy łasiła się do Mahera.
Południowa wizyta w Amoveo, ulubionym spa Mary przy Petropawlowskiej, sprawiła, że dziewczyna w końcu poczuła się jak w domu. Irina, szefowa zakładu, przywitała ją jak dawno niewidzianą córkę i z pamięci odtworzyła plan ulubionych zabiegów: peeling i maska na ciało, masaż, mani-pedi oraz stylizacja. Tamara zdawała obowiązkową relację z tego co się z nią działo, gdy jej nie było w Rosji. Przyjęła gratulacje z powodu ukończenia prawa i nim się obejrzała została zapisana na kolejną sesję za tydzień. Jason również porwany na masaż biczami wodnymi, nie miał jak wypatrywać “obserwatorów” i Mara miała chwilę tylko dla siebie.
Sms od Vadima przyszedł, gdy właśnie czekała aż wyschnie jej lakier na paznokciach.
Z uśmiechem złośliwości odstukała odpowiedź:
Cytat:
Vadi, a Ty będziesz wieczorem? Dawno się nie widzieliśmy. Jak odmówisz, znaczyć będzie, że się zapuściłeś i masz brzuch jak Oleg.
|
Nie mogła przepuścić okazji wywiedzenia się czegoś przed spotkaniem z Dziadkiem. Czy mogła oczekiwać lepszego źródła informacji niż sam petersburski
dierżatel obszczaka?
- Mara, wóz już gotowy.
- Już, już, pięć minut i wychodzimy.
- Będziemy za 10 minut na dole - usłyszała głos Mahera informujący recepcję i dźwięk odkładanej słuchawki.
- Naprawdę uważasz, że znasz mnie lepiej niż ja sama, co? - Mara zmarszczyła nos wychodząc z łazienki i wchodząc w chmurkę perfum unoszących się w powietrzu. Obróciła się wokół własnej osi pozwalając drobinkom opaść na jej ciało.
Odstawiła flakonik i złapała mini-torebeczkę i płaszcz.
- Naprawdę musisz pytać o to za każdym razem? - ochroniarz szarmancko sięgnął po nakrycie wierzchnie by pomóc dziewczynie. Sam ubrany był w ciemny wełniany płaszcz i garnitur. Świeżo ogolony, pachnący, mógł prawie sprawiać wrażenie jako jej partner. Prawie.
- Ciekawi mnie to, czemu uważasz, że nie mam już żadnych niespodzianek w zanadrzu dla Ciebie…
- Chodź już, filozofko od siedmiu boleści. - Jason uśmiechnął się szeroko.
Mara tylko prychnęła i stukając wysokimi obcasami ruszyła do samochodu i klubu Pierestrojka.