Jedne z drzwi się otworzyły i wyszedł z nich człowiek ubrany w kombinezon przeciwchemiczny. Na plecach niósł worek oraz biedronkowe, płócienne szaty z książkami, a przy pasie miał jakiś plastikowy baniak z bonsai pomarańczką. Twarz zasłaniała maska, ale zaraz zdjął ją ukazując starczą, zarośniętą siwą brodą twarz. Zrobił minę głupa patrząc na ludzi. Zza jego pleców wyglądał jakiś łysy szczyl w koszulce. Młodzian trzymał w rękach jakieś obrazy owinięte w gazety i związane sznurkiem.
- Moment... coście za jedni? - zapytał.
Ryszard spojrzał na dziada w kombinezonie i zrobił wielkie oczy.
- Ryszard! Co ty tutaj robisz?!
Dziad przyjrzał się staremu czarownikowi i zrobił dokładnie taką samą minę.
- Ryszard?! A co ty tutaj robisz?! O ja pierdzielę... i czemu się ogoliłeś? - odpowiedział ten w kombinezonie.
Dwóch starców podeszło do siebie. Pod względem zachowania wyglądało to trochę jakby gapiły się na siebie lustrzane odbicia.
- Ja pierwszy się pytałem! - rzucił Ryszard.
- No... ten Sebek z piwnicy co go nazywają Oskarem uwarzył coś i stłukły się naczynia z tym magicznym zajzerem, kiedy tąpnęła ziemia od budowy kolejki podziemnej. Teraz po kamienicy łażą jakieś łajzy w kombinezonach. Zwinąłem jeden...
- Moment... pamiętam to... ale wtedy nie było żadnej międzywymiarowej podróży.
- Kontinuum zostało... moment... piłeś? Masz coś do picia? - zapytał ten drugi Ryszard czując w powietrzu woń alkoholu.
-
Tak tak... w tamtym pokoju. Jeżeli chcesz możesz się częstować, cały barek wódki.
- Wódka! - ten w kombinezonie ucieszył się jak dziecko -
Ale moment ja tutaj do was w gości, a... moment. Ty jesteś w przyszłości co nie? Nie pamiętam abym w tym wieku się golił.
-
A tak... tam za sześć lat pierdzielnie wojna atomowa i wszystko się spierdaczy. Jest 2055 rok. Przesrane... - pokręcił głową Ryszard post-apokalipsy.
- Aha... no patrz Pan... po Drugiej Światowej to się wszyscy bali przez czterdzieści lat, a przywaliło jak się nikt nie spodziewał. Ale ale... ja tu w gości... jak tu jest wóda, to macie - Ryszard z przeszłości wyjął ze swojego szaber-wora czteropak piwa, całkiem nówka, który wręczył Praudmoorowi -
Proszę, częstujcie się, na pewno tam w przyszłości nie ma już dobrego browaru.
Dziady przeszły do wódopoju i zabrali się od razu za flaszkę. Sytuacja była co najmniej nienormalna.
-
Moment... a gdzie my właściwie jesteśmy?
- Jeżeli tu się pojawiłeś, to znaczy, że jesteśmy na jakimś węźle czasoprzestrzennym. W miejscu poza czasem i rzeczywistością.
-
A tak w ogóle to co robisz w tej przyszłości?
- A to co przed Wybuchem... szukam tych gnoi...
- Przeżyli? Jak karaluchy!
- Tak... Moment. Ale jak ty z przeszłości tutaj jesteś... my idziemy do takiego miasta, aby wsiąść do pociągu co nas zabierze do przeszłości.
- Aż tak tutaj gównianie?
- Ha! Niby nie, ale tu ludzie zdychają jak muchy.
- A u nas to nie? Tylko inny rodzaj przesrania. - Ryszard w kombinezonie ocalałych z Post-Apokalipsy -
Jak chcecie do przeszłości to was wezmę. Ale uprzedzam... lepiej na tą podróż wziąć sobie po flaszce. Wyglądacie na młodzieniaszków, a Polska w 2015 roku to dziki kraj.
Ryszardzi wybrali sobie po flaszeczce, spojrzeli na kieliszki, zgodnie pokręcili głowami z grymasem i głośnym "eeetaaaam". Nagle u Ryszarda z przeszłości zadzwonił telefon. Wyjął go z kieszeni i odebrał połączenie.
-
O Andrzej... to ty? Czekaj, jestem poza czasem i przestrzenią. Wiem... Idź na Parafię. Ojciec Bonifacy ci pomoże. Jak się stąd wydostanę to pójdę tam i pogadamy. Potrzebuję twojej pomocy... reszta chłopaków chyba zaginęła w akcji. No, zrozumiałeś? Świetnie. Nie daj się złapać Smerfom. - Ryszard z przeszłości zakończył połączenie -
Przepraszam, ale ta akcja z ratowaniem córki przed pedofilami to ciężko się zaczęła.
-
O kuźwa... prawie zapomniałem... Święta 2015... cholera... no tak. - Ryszard post-apo pokiwał głową -
Wiesz co Ryszard... cholera z tym. Jebać ten pociąg. Pójdę z tobą, nie chce mi się drałować do tej całej Topeki.
-
Ale to nie powstanie paradoks motyla czy efekt dziadka?
- Według teorii multiversum w tej chwili możemy stworzyć kolejne kilka strumieni czasu... w sensie nic się nie stanie. Z resztą... Pamiętasz Vela? No nie powiesz mi że to co się z nim stało to było normalne... Z resztą... w tym przyszłościowym zadupiu to nie ma win.
Ryszard Kocięba w wersji przedwojennej otworzył szeroko oczy. Na jego twarzy wymalowało się przerażenie.
-
Że co?! Nie ma win?!
- Nie ma!
- O ja pierdolę. - wersja z przeszłości dla poradzenia sobie z tą szokującą informacją zaczęła łoić wódę prosto w butelki, kiedy skończył, otarł usta i sapnął przeciągle potrząsając głową -
Pierdolę. Ludzie... Walcie tą przyszłość i chodźcie ze mną. Przeniosę was w trimiga. Ale jak powiedziałem... w przeszłości nie jest różowo... Te, Ryszard... a oni znają... no wiesz... - brodacz uderzył kantem dłoni w szyję.
-
Oj nie nie... tu Hameryka... oni nie znajo.
- Aj aj aj... To przejdziecie szybki kurs przystosowawczy, bo przeniesiecie się do Polski... a tam się pije. To co wy na to?