Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2016, 18:30   #426
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Odpis 66

Czasem twoje życie zależne jest od pojedynczego rzutu kością.

Billy, Charlotte, Hadżi:
Wszyscy zdecydowaliście się spróbować tego nowego, niewiarygodnego świata, który czekał poza wyobraźnią Bimbromanty. Do końca niedowierzaliście, czy takie coś w ogóle może przejść, ale w najgorszym razie wciąż byliście pod wpływem Tornado i to wszystko to narkotyczny sen. Zresztą już od jakiegoś czasu podążaliście za bajkami o mitycznym pociągu w Topece, więc równie dobrze mogliście zaufać tej bajce Bimbromanty - zwłaszcza, że można było przetestować to natychmiast.

Doc Peter:
Właściwie to było ci z tym wszystkim już wszystko jedno. Straciłeś sporo krwi, upiłeś się, a i niezbyt dobrze się czułeś. Potrzebowałeś, kurna, profesjonalnej pomocy lekarskiej i niby Bimbromanta mógłby ci pomóc, gdyby tylko nie był wytworem twojej wyobraźni. Diagnozując swój stan zdrowia stwierdziłeś, że pewnie umierasz i teraz masz jakiegoś rodzaju delirium. Postanowiłeś nie ruszać się z krzesła, w którym siedziałeś - co ma być to będzie, nie?

Helga:
Byłaś uwięziona w metalowej pułapce samochodu, którym wcześniej jechałaś. Najwyraźniej miałaś jakiś straszny wypadek. Byłaś sama, a dookoła rozciągał się widok na Kansas City... co raz bliżej i bliżej, aż w końcu zobaczyłaś przeklęte regały z książkami w tym pomieszczeniu bibliotecznym w budynku, z którego przecież już dawno uciekłaś... ale to przecież nieprawda, bo z tego budynku nie dało się uciec. Wołałaś o pomoc, ale odpowiedziała ci tylko latynoska muzyka. Zbliżała się. Nagle do pomieszczenia wkroczył Miguel. Żywy. Był uśmiechnięty i totalnie niezrażony tym, że jesteś uwięziona w zmasakrowanym pojeździe w pomieszczeniu, które w normalnej geometrii nie pomieściłoby takiego wraku... ale jednak mieściło. Twój umysł nie wytrzymał tego i zaczęłaś płakać.
- Niedługo to wszystko skończy się. Obiecuję. Nazywam się Castor de Overneyes i zostałem wybrany, żeby towarzyszyć ci w ostatniej drodze. - mówiąc to z uśmiechem wyjął nóż i przyłożył ci do gardła. Zaczął recytować w naprawdę paskudnym dialekcie - Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagi fhtagn. - po chwili poczułaś jak ostrze zanurza się w twojej szyi i nagle... Miguel, czy jak tam się nazywał zniknął. Zniknął też wrak samochodu, a ty stałaś w bibliotece i na korytarzu słyszałaś głosy Ryszarda, Billego, Charlotte, Praudmoora i innych osób. Billy i Charlotte przecież zginęli wcześniej, ale teraz to nie było najważniejsze. Na wpół oszalała pobiegłaś w ich kierunku ku swemu przeznaczeniu.

Greg:
Pamiętasz już co tak naprawdę stało się w tym budynku. Przed nim rozpoczęła się strzelanina, a ty razem z Jerri i jakimś wrogiem wbiegliście tutaj. Wywiązała się walka i ty powstrzymałeś napastnika na tyle długo, że Jerri zdążyła uciec wyżej. Ty oberwałeś na parterze i zacząłeś się wykrwawiać. Wydawało ci się, że trafiłeś też wroga, ale on jednak pobiegł za Jerri. Prawda jest taka, że rzeczywiście go trafiłeś, a ty jego. Pozabijaliście się na parterze, a budynek ożywił tamtego zwłoki, żeby dopaść Jerri. Ty również zostałeś ożywiony, żeby przywitać grupę ludzi prowadzoną przez Miguela na rzeź. Pamiętasz już? Pamiętasz. Cokolwiek jednak sprawiło, że znalazłeś się w tym stanie nie-śmierci to jednak nie kontrolowało cię i ty wciąż byłeś panem swojego losu. Robiłeś wszystko co mogłeś, żeby pomóc Heldze, ale ostatecznie zawiodłeś pozostawiając ją na śmierć we wraku na autostradzie. Ostatecznie dołączyłeś do swoich przyjaciół, ostatnich jakich miałeś przed swoją śmiercią. Trochę żal ci było jedynie Freddiego, który przecież miał szansę uciec, gdybyś go nie zabił w tym budynku. Nigdzie nie poszedłeś, bo byłeś związany z tym miejscem. Wróciłeś na miejsce swojego zgonu, położyłeś się dokładnie tak jak upadłeś, a twoja dusza została porwana w niekończący się koszmar wielowymiarowego trzeciego piętra.

Vrick:
Wiedziałeś, że robisz coś przełomowego, ale nie spodziewałeś się, że otworzysz przejście do nieskończonego koszmaru wielowymiaru i zwrócisz na siebie uwagę bestii spoza czasu i przestrzeni. Obudziłeś się sam w swoim budynku i błąkałeś się w nim do momentu jak nie padłeś z głodu. Wówczas twoja dusza została porwana w niekończący się koszmar wielowymiarowego trzeciego piętra. Czekali tam na ciebie i byli bardzo głodni.

Wszyscy:
Wszystko nastąpiło bardzo szybko i niemal równocześnie. Zaczęło się od momentu, gdy Connor odmówił zastrzelenia Bimbromanty, a Praudmoore zgłosił się na ochotnika do podróży do Polski. To rozsierdziło Miguela, który pod nosem zaczął mówić w wyjątkowo paskudnym dialekcie. Mówił tak cicho, że jego latynoska muzyka zagłuszyła wszystkie przesiąknięte złem słowa, a brzmiały mniej więcej tak:
- Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagi fhtagn. - najbliżej stojący niego Hadżi zapytał:
- Co mówiłeś? - a Miguel zareagował w ten sposób, że rzucił się na Ryszarda, wbił nóż w jego serce i pociągnął go ze sobą na Bimbromantę. Bimbromanta jakby był jakimś duchem, czy hologramem - Miguel i Ryszard przelecieli przez niego, ale po drugiej stronie pojawił się jedynie Miguel, poderżnął gardło Oskarowi i pchnął go w kierunku reszty. Jeden z drogocennych obrazów zalał się krwią, a drugi po prostu padł na posadzkę. Miguel poruszał się z nadprzyrodzoną szybkością, ale już upadającego Oskara chwycił w swe ramiona Hadżi. Billy sam wyciągnął nóż, ominął Bimbromantę i pobiegł do polskiego mieszkania zapolować na Miguela. Może i był skołowany, ale wiedział kto tu wróg.

Bimbromanta:
W momencie, gdy umierający Ryszard przelatywał przez ciebie część jego pamięci wlała się w ciebie, a dotyczyła tego bezpośredniego fragmentu świąt Bożego Narodzenia 2015 roku - twej teraźniejszości i najbliższej przyszłości. To co ujrzałeś lekko przeraziło cię, bo czegoś takiego nie spodziewałeś się zastać w domu Krakowskiego. Ohydnej i obrzydliwej rzeczywistości, która mogła wiązać się jedynie z chorymi fantazjami gangu Lam. Było bardzo źle, ale przynajmniej teraz już będziesz wiedział czego spodziewać się. Gorzej, że cząstka Miguela również w tobie utkwiła jak cierń. Tak naprawdę nie nazywał się Miguel i już od dawien dawna nie był człowiekiem, a potwornym wielbicielem likrów, niezwykle drogich win, no i ludzkich dusz. Kolejny problem na dzielnicy.

Wszyscy:
Budynek jakby zawarczał, gdy Miguel zniknął za plecami Bimbromanty w tej innej rzeczywistości. Wszyscy zdaliście sobie sprawę z dwóch faktów. Po pierwsze za plecami Bimbromanty naprawdę rozciąga się inna rzeczywistość (wszakże i Miguel i Billy tam byli), a po drugie ten budynek żył. I był bardzo zły.

Connor:
Tego było już dla ciebie trochę za dużo. Rzuciłeś się na Praudmoora i Doca Petera, żeby wyciągnąć ich z tego przeklętego miejsca, ale znienacka wpadła na ciebie nieznana kobieta. To Helga. Pchnęła cię w stronę Doca Petera. Praudmoore zrobił unik, ale wyciągniętą dłonią chwyciłeś jeszcze kogoś. Twoje wcześniejsze rzucenie się zostało potraktowane (zgodnie z umową) przez Big Billa i Maxa jako sygnał, żeby cię wyciągnąć. Pojawiłeś się na ulicy z ciężko rannym (i ciężko pijanym) Dociem Peterem, ale i z Helgą (oszalałą) i z nastoletnią Polą. Big Bill i Max powiedzieli ci, że trzymali za linę, a ty tam wszedłeś do środka na ledwo kilka metrów - gdy tylko zniknąłeś z zasięgu ich wzroku na schodach to lina już dalej nie była przez ciebie ciągnięta. Tak jakbyś tkwił na schodach... tylko tyle i aż tyle. Tym czasem budynek zaczął przemawiać:
- Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagi fhtagn. - z przerażeniem słuchaliście nieludzkiego głosu, a na koniec Max powiedział:
- Yyy, ja to proponuję stąd iść. - nikt nie zaprotestował i udaliście się w swoją stronę. Po pewnym czasie zostawiliście szaloną Helgę w bezpiecznym miejscu, a Doc Peter otrzymał pomoc medyczną. Co do nastoletniej Poli to przyłączyła się do was, a i opowiedziała, że cały ten czas spędzała duszą i ciałem w tornadowym świecie przeszłości. Co do Praudmoora to jeszcze go spotkaliście, ale to już zupełnie inna historia.

Bimbromanta, Charlotte, Praudmoore, Hadżi:
Po tym jak Connor zniknął razem z Helgą, Dociem Peterem i Polą (widzieliście ją przez sekundę - pojawiła się obok Connora, aby po chwili zniknąć) pozostali wbiegli w przejście za plecami Bimbromanty (Charlotte i Praudmoore przebiegli przez Bimbromantę) zabierając ze sobą zwłoki Oskara (to Hadżi przechodząc obok Bimbromanty), a następnie Bimbromanta cofnął się o krok i znalazł się na powrót w niebanalnej rzeczywistości. Przebiegnięcie Charlotte i Praudmoora nie dało mu ich wspomnień, ale za to oni nabyli zdolność mówienia po ludzku - wydawało się, że to że rozumieli Bimbromantę wcześniej wynikało z jakiegoś międzywymiarowego zdarzenia nadprzyrodzonego. Wracając jednak do Bimbromanty to znów był Panem Ryszardem na swych włościach. Już w tym miejscu stwierdzić należy, że Billy, Charlotte i Hadżi niedługo cieszyli się nową rzeczywistością, ale to już zupełnie inna historia.

KONIEC
DZIĘKI WSZYSTKIM ZA GRĘ!
 
Anonim jest offline