Shultus
Gdy powrócił na teren pałacu, cały dobytek złożył w szafce w swym pokoju, zapieczętowął ją by nikt nic przypadkiem nie podkradł i ruszył do stołówki. Słudzy wskazali mu drogę, po chwili znalazł się w sali wypełnionej aromatem potraw, kilka osób z jego kompanii już siedziało przy stołach i jadło kolację. Przez moment zastanawiał się czy nie zagaić do kogoś aby nieco ożywić atmosferę przed jutrzejszą misją, spostrzegł jednak że dwójka mężczyzn rozmawiała między sobą, najwyraźniej o czymś ważnym. Elfka siedziała sama i bynajmniej nie wyglądała na skorą do rozmowy, pół-elfa zaś ciągle nie było. Siadł więc samotnie przy długiej ławie i nałożył sobie olbrzymią górę jadła, był nieco zirytowany całym tym łażeniem po mieście, miał nadzieję że jutro będzie mógł zasmakować porządnej walki. Nigdy jeszcze nie spotkał się z nieumarłymi, co prawda słyszał o nich przerażające opowieści ale to nie to samo. Spojrzał na górę żarcia, wiedział że lepiej teraz najeść się gorącej strawy niż później dojadać jakieś zimne jadło w śmierdzących i pełnych odchodów kanałach. Zaczął pochłaniać z apetytem mięsiwo i jakiś dziwaczny acz smaczny, pszenny chleb. Ciekawe czy mają w tak pustynnym klimacie jakieś małe pole ze zbożem służącym do wypieku tego pieczywa, najpewniej sprowadzają wszystko droga morską. Co może być drogocennego na pustyni? Z czego oni tak naprawdę się utrzymują? Może niewolnictwo...- rozmyślał chwilę po czym nalał sobie wody do olbrzymiego srebrnego pucharu, skinął głową w stronę kobiety ze spiczastymi uszami i wychylił zawartość kielicha duszkiem. Po skończonej wieczerzy udał się do swej komnaty zaznać nieco snu, na wszelki wypadek pod łóżkiem złożył topór.
__________________ Always remember that You are weak against the power of the Dark Side. |