Zakapturzony mężczyzna zsunął z głowy kaptur, ujawniając przy tym łysą czaszkę jak i swoje oczy, jedno błękitne, drugie pokryte bielmem, widać był na nie ślepy. Podniósł swój miecz, do tej pory oparty o stół i jak gdyby nigdy nic przejechał swą dłonią po ostrzu. Krew popłynęła krótkim strumieniem i zmierzył wzrokiem wszystkich zebranych. Noxianie. Nienawidził Noxian. Z trudem opanował się przed zaatakowaniem najbliższego i w końcu odezwał się. - Ile i za co? - spytał lakonicznie. |