- Ale tam to jest zawsze taaak nuuuudno napisane! - pisnęła z rozczarowaniem. Poklepała jednak Marcusa po ramieniu. - No weź, nie daj się prosić, pleeease. - próbowała ponownie, ciekawość brała górę i najzwyczajniej nie potrafiła się powstrzymać. Była jednak gotowa odstąpić, i dalej nie naciskać, gdyby Marcus ponownie odmówił. - A jak się poznaliście z Eilen? Kocham romantyczne opowieści!. - zamruczała.
Angie wyciągnęła z swojej dużej torby nawilżone chusteczki i poczęła się nieco oczyszczać. Była to oczywiście wręcz żałosna broń na zabrudzenia, ale od czegoś trzeba było zacząć. Zużyte ściereczki lądowały w woreczku przewidzianego na dowody rzeczowe. Demonica pozbędzie się ich później. W ruch poszedł też flakonik perfum i kabinę po chwili wypełnił słodki kobiecy zapach. - u ciebie w ogródku? - zdziwiła się Angie. - Tak, słyszałam o tym zabójcy watach. - Angie się zamyśliła. - To było chyba jakieś 30 lat temu, prawda?
Potężny, wypasiony na Żmijowej mocy Tancerz czarnej spirali. Znany też jako "Brzytwa Żmija". Sam w pojedynkę wyżynał całe watahy. Słyszałam, że urządził wam nie lada rzeź. Ale go dopadliście, choć zwycięstwo drogo was kosztowało. - Angie wymieniła długą listę poległych, czyniąc to oddając im honor, jakby właśnie to należało zrobić. Brzmiało to trochę jak litania ku czci poległych. Nie znała wszystkich imion, ale i tak lista była długa. - Szkoda, ale chyba nie ma nikogo w mieście, z tych niewielu, co przeżyło ostateczne starcie z nim, prawda? - Ale jak rękawica, stworzona z łapy tego potwora znalazła się u ciebie w ogródku? - to pytanie ją bardzo nurtowało.
Ktoś po walce musiał odrąbać łapę i zrobić z niej broń. W naturalny sposób pierwszymi podejrzanymi byli ci, którzy przetrwali walkę. - A długo ten dom jest w twojej rodzinie? - zapytała się, nim zdążyła ugryźć się w język. Nie chciała jednak, by zabrzmiało to jak oskarżenie.
Najprostsze teorie były najczęściej prawdziwe. A Najprostsza teoria, jaka przychodziła jej na myśl była taka, że któryś z krewnych Marcusa brał wtedy udział w tej walce a Marcus dostał dom w spadku właśnie po nim.
Oczywiście, łapę mógł odrąbać ktoś później, gdy wilki oddaliły się od miejsca walki. Nie znała za bardzo okoliczności samej bitwy. Nie wiedziała, co wilkołaki zrobiły z ciałem. No mogli zostawić je tam gdzie padło, chodź Angie w to wątpiła.
Ktoś mógł bez wiedzy krewnych Marcusa zakopać tam rękawicę, albo Marcus mógł nabyć dom od przypadkowej osoby. To wszystko były prawdopodobne opcje. Angie niczego nie wykluczała. |