Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2016, 19:49   #4
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Wyglądało, że rzeczywiście ojciec wydał taki rozkaz. Nie pozostawiało mu to wyboru. Hipotetycznie mógł z tym podyskutować, ale nie widział większego sensu. Staruszek rzadko kiedy zajmował mu głowę głupotami. Zresztą nawet gdyby to był najgłupszy rozkaz na świecie, to Yrthun by go spełnił choćby po to, żeby zagrać na nerwach Tellisowi. Nie lubił takich pseudosłużbistów, co kręcą nosem na otrzymane dyspozycje.
- Cóż zrobić, niech pan prowadzi - oddał mu honor bycia liderem. Przynajmniej w przedzieraniu się przez tłumy pasażerów. Włączył też swój omniklucz, by anulować rezerwację. Ot, taka drobna uprzejmość wobec biura podróży, może zdążą kogoś na szybko zabookować na jego miejsce.

Wojskowy skinął mu głową.
- Proszę zatem iść za mną - odparł i ruszył w tłum.
Będąc w drodze major nie podjął rozmowy, zajmując się najwidoczniej czymś ważniejszym, bo przeglądanie tabletu skupiło całą jego uwagę. Po jakimś czasie, korzystając z ruchomych chodników, dotarli do strefy zajmowanej przez wojsko. Tam po przekroczeniu bramki biometrycznej obaj zostali dopuszczeni do przejścia dalej. Stojący po bokach bramki żołnierze zasalutowali im, ale Tellis przeszedł między nimi jakby ich nie zauważając.
Sporą chwilę zajęło im dotarcie do właściwej windy. Na hologramie unoszącym się nad wejściem widoczna była nazwa jednostki: Tarquin. Tellis przywitał się ze stojącym tam turianinem i zaraz wrota windy otworzyły się. Strzegący wejścia miał na swoim mundurze insygnia wskazujące, że należy do załogi tego statku.

- Na pokładzie jest już pana sprzęt - oznajmił major wchodząc do środka.
W tym momencie Yrthun spoważniał. To była informacja, która wiele wyjaśniała... ale zaraz pojawiło się wiele kolejnych pytań.
- Mam nadzieję, że nie było problemu z odprawą celną - rzucił wojskowym sucharem, który był tak stary, że opowiadali go sobie robotnicy budujący Cytadelę. Najprostszy sposób by zyskać chwilę czasu na przemyślenie paru rzeczy.
Skoro dowództwo w osobie jego ojca było tak zapobiegliwe, że chwilę po zakończeniu urlopu czekał na niego statek z przygotowanym sprzętem, to sugerowało, że ten “SOS” krył w sobie znacznie więcej niż zwykłą misję ratunkową. Pierwszą myślą turianina był napad resztek Krwawej Hordy na transportowiec, ale w aktualnym świetle to nie pasowało. Nie czekali by wtedy, aż skończy się mu urlop, tylko zwinęli go od razu. Generał nigdy nie miał skrupółów w wyznaczaniu bezzwrotnych nadgodzin, a pojęcie czasu wolnego w jego słowniku wydawało się nie istnieć. Przynajmniej w stosunku do jego syna…
Jeśli pozwolił mu dokończyć urlop, to znaczyło, że zapowiada się naprawdę długa misja. W tej chwili Yrthun nawet nie potrafił sobie wyobrazić o co może chodzić. Pytań naprawdę się namnożyło, a jedynym źródłem odpowiedzi był w tej chwili niezbyt skory do współpracy Tellis.
Lepszy gołąb w garści niż wróbel na dachu, jak to matka mawiała. Pozostawało go ostrożnie i z wyczuciem urobić. Potem zada kilka pozornie błachych pytań, z których może uda mu się wyciągnąć niekoniecznie błache wnioski.
- Statek nazwano na cześć byłego Patriarchy czy raczej tego bohatera z Tuchanki? - zaczął niewinnie. Liczył, że major, jak każdy z załogantów okrętu, będzie z dumą o nim opowiadał. - To chyba jakaś nowa jednostka, bo nie przypominam sobie by gdzieś zastosowano takie nazewnictwo.
- Po imieniu bohatera z czasów wojny ze Żniwarzami, syna patriarchy generała Adriena Victusa - zaznaczył major w tonie jakby pouczał Yrthuna.
- Zwycięstwo… za wszelką cenę. - mruknął ten w odpowiedzi. ”Mam cichą nadzieję, że nie będzie to dotyczyć tego okrętu” przeszło mu od razu przez myśl.

Tellis uśmiechnął się lekko na te słowa i to po raz pierwszy odkąd Yrthun go spotkał.
- Czy można wybrać lepszego patrona dla statku będącego w dyspozycji Czarnej Straży? - zapytał retoryczne major.
I w tym właśnie momencie winda wjechała w przeszklony tunel, z którego był idealny widok na zadokowany statek. Yrthun w końcu mógł przyjrzeć się sylwetce jaką posiadał jego przyszły środek transportu. Jego oczom ukazała się duża fregata o krztałach nie do końca pasujących do turiańskiej estetyki zarezerwowanej dla projektów statków kosmicznych.
Pancerz błyszczał od świeżo położonej farby. To nie była żadna odrestaurowana jednostka, tylko zupełnie nowy projekt. Kształt ewidentnie miał motywy turiańskie, ale on sam nigdy jeszcze nie widział czegoś takiego. Może kiedyś coś mu przed oczami przemknęło w niektórych projektach, ale nie przywiązywał do takich spraw większej wagi. Ten okręt był naprawdę spory i jak w każdym turianinie, tak i w Yrhtunie pobudził on głęboko zakorzenioną smykałkę poznania wojskowych nowinek technicznych.

- Podobno był pan jednym z nas - odparł Tellis krzyrzując przed sobą ramiona. Odkąd weszli do windy nie spojrzał na swojego “gościa” ani razu. W tym momencie nawet dla Yrthuna problemem było odczytać z jego mimiki jakie major miał do niego nastawienie mówiąc to.
Ale przynajmniej teraz jasnym się stała postawa Tellisa. Należący do tego oddziału nie zdradzali się ze swoją przynajeżnością przy byle okazji. Było to zgoła inne podejście niż ludzkich N7, którzy swoimi blaszkami zdawali się afiszowali na lewo i prawo, tak jak i tym, że Shepard do nich należała, ale akurat do używania jej sylwetki wielu rościło sobie prawa.
“Cóż, mama mnie kiedyś prowadzała do tego przedszkola” przemknęło mu przez myśl, ale oczywiście darował sobie taki komentarz. Nie byłoby zbyt mądre przeginać tak już na samym początku. A podejrzewał, że z majorem jeszcze przyjdzie mu okazja współpracować.
- Owszem - potwierdził, wypinając przy tym pierś. - Dużo Strażników jest w załodze Tarqina? I ile osób liczy całkowity personel? - kontynuował pozyskiwanie informacji.
- I jak sobie pan chwali nowego pracodawcę? - zignorował jego pytanie zadając własne. Tellis przekrzywił glowę przyglądając się sylwetce statku, by w końcu skierować swój wzrok na Yrthuna. - Tak, tak, załoga i skład oddziału - westchnął. - Poufne - mruknął.
- Płacą regularnie - wzruszył ramionami. - Co do załogi, to chcecie się taką ekipą odgryźć Ziemianom za Wojny Pierwszego Kontaktu, czy może jakiś mocny rajd w batariański sektor? - jeśli całą załogę stanowiła Czarna Straż, to takie założenia wcale nie były czcze.

Tellis pokiwał głową zastanawiając się nad jego słowami.
- W sumie dałoby radę zrobić. Ale batarianie ze swoimi siłami nie liczą się nigdzie. Jedyne co im pozostało to wykłócać się o zapomniany kawałek skały. Szkoda naszego czasu - machnął ręką. - A ludzi głupio byłoby atakować statkiem, w którego konstruowaniu brali udział - zaśmiał się.
Yrthun podniósł brew do góry. Spojrzał jeszcze raz na statek.
- Nigdy bym tego po sylwetce okrętu nie poznał. Czyli to nasze fundusze plus ich dodatki technologiczne? - zerknął z ukosa na majora.
Major wzruszył ramionami.
- Nie pytałem kto ile się dorzucił - odparł mu. - Ale oszczędny tu nie był nikt. Nawet basen dorzucili - dodał z lekkim rozbawieniem. - To z pewnością ludzka fanaberia, nie sądzi pan?
- W rzeczy samej… Nie znam turianina, który by podczas podróży kosmicznej zatęsknił do pływania - pokręcił głową.
“O jasny gwint! Basen! W kosmosie! Muszę z niego skorzystać!” Ze wszystkich sił starał się zachować zdegustowaną minę.
- Jakieś szczegóły misji? - zmienił temat, by się nie zdradzić ze swoimi zamiłowaniami.
 
Turin Turambar jest offline