Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2016, 23:38   #25
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Denver; Downtown; komisariat; Dzień 1 - popołudnie; ciepło




Tristan Nolan, Butch Carter i Scott Sheppard



- Zobacz u Gardnera. - odpowiedział na pożegnanie szeryf wspominając funkcjonariusza który dbał o tego typu sprawy na posterunku. Jednak Gardner nie miał właściwie nic nowego prócz tego co widzieli wcześniej rano na wywieszcze w Ratuszu. Obie miejscówki jednak współpracowały ze sobą i uzupełniały się wzajemnie a że komisariat był niejako podporządkowany władzom z ratusza często różne sprawy jak np. listy gończe były ze sobą ustalane wspólnie i wręcz bliźniaczo podobnie. Tak przynajmniej było tym razem, zwłaszcze, że obie instytucje uzupełniały listy najczęściej rano więc nadal było to samo co i rano w ratuszu.

Podróż do Aravady zajęła im z dobrą godzinę. Przez ten czas teren się znacznie zmienił. Właściwie głównie podłoże bo im bliżej byli zachodniegokrańca w większości wymarłego miasta tym było więcej wody i wilgoci. Teraz więc gdy w nadal gorący dzień zagłębiali się w tą dzielnicę które kiedyś było jednym z przedmieść tej metropolii było co nadal gorąco, nadal wszystko wręcz parzyło przy dotknięciu ale spod kół co raz częściej rozbryzgiwały się kałuże i błoto oznaczając teren gdzie Słońce zdobyło przewagę nad bagnem wypalając je w większości pozostawiając jakieś żałosne resztki, kurzący się pył czy przyschnięte błoto właśnie.

Scott dość sprawnie pokierował ekipą do opustoszałego kina choć jak zwykle okazało się, że miasto a właściwie Ruiny, nigdy nie są takie same. Raz okazało się, że drogą jaką pamiętał jest zatarasowana jakąś opustoszałą barykadą, innym razem woda okazała się zbyt głęboka dla motocykli i musieli się wycofać i poszukać innej a jeszcze gdzie indziej zatarasowana przez żywy zatro z jakiegoś stada krów które wrzeszczący dookołaludzie próbowali jakoś zapędzić w porządanym przez siebie kierunku a nie zanosiło się by miało im to sprawnie pójść. W końcu jednak trafili do opustoszałego budynku przedwojennego kina.

Prezentował się dość mizernie. Sądząc po śladach kiedyś musiał strawić je pożar. Teraz zaś było wszędzie pełno kałuż i błota jak cała ulica i okolica dookoła. Prawie od razu po zatrzymaniu odczuli urokmiejscowego mikroklimatu w postaci natrętnych much które od razu zwietrzyły nową zwierzynę i paśnik w jednym. Budynek jednak jak to przedwojenny multiplex był dość sporawy do przeszukania a skala zniszczeń popożarowych czy upływu czasu nie zapowiadała się by miał być najłatwiejszy do eksploracji.




Denver; peryferia; sklep “1101 Drobiazgów”; Dzień 1 - popołudnie; ciepło




Młynarz



- A chyba coś bym miał w ten deseń. - odparł z uśmiechem Max i dał znać by Młynarz powędrował z nim do wnętrza starego komisariatu. Tam przedstawił mu swoją ofertę w postaci kilku holajnog i dwóch rowerów. Młynarzowi świtało z dawnych czasów, że jeden z nich, ten z koszykiem i bagażnikiem to model typowo miejski używany kiedyś do jednoosobowych zakupów jak było za daleko by iść a za blisko by jechać samochodem. Drugi był górskopodobny ale nie miał żadnych błotników ani nic do mocowania czy przewożenia. Każdy z pojazdów był za kilka małych naboi. Ale w Max'ie odezwała się widać żyłka handlarza o ile kiedykolwiek milkła. Zwietrzywszy okazję zaoferował dodatkowo pompkę do kół oraz doczepiane torby które dało się zamocować do tylnego koła zwłaszcza miejskiegomodelu. Za kazdą z tych rzeczy też nie policzyłby drogo czy następne parę pocisków.

Sama melina wyglądała... Jak melina. Czyli nieco zagospodarowany przez ponoć cywilizowanych ludzi kawałek Ruin. W tym akurat wypadku była to właśnie stara księgarnia. Poza wyświechtanym napisem nad wejściem świadczyły o tym częściowo liczne regały które widać było przez rozbite okna. O nowym charakterze miejsca najdobitniej świadczył zapaszek destylatu mniej lub bardziej przefermentowanego jaki unosił się w pobliżu budynku. Okolica nie była też bezludna. Na starej i niemiłosiernie steranej losem i czasem ławce leżał twarzą do dołu jakiś Szczur z ręką smętnie zwisającą na ziemi obok przewróconej butelki. Na schodach głównego wejścia siedziało dwóch osobników. Z bliska okazali się dość młodzi ale wygląd był odrażający i zaniedbany jak na rasowych Szczurów przystało. Stanowili jakby swoje przeciwieństwo. Jeden nawijał bez przerwy jakby opowiadał bez wytchnienia coś siedzącemu obok kumplowi i miał maniery naspidowanego chomika z ADHD. Drugi zaś milczał wpatrzony się gdzieś przed siebie i cokolwiek widział absorbowało go to całkowicie bo mimiką i postawą mógłby udawać żywy posąg.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline