Wątek: Wild Dogs
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2016, 09:46   #2
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Cyryl się nudził. W Wietnamie o wiele więcej razy uczestniczył w patrolach, a jego celne oko nie raz było wykorzystywane na misjach. A on od jakiegoś czasu okupował bazę i nudził się cholernie, nie ukrywał przed nikim że chętnie by sobie kogoś zabił. Choć nigdy nie lubił brudnej roboty, wolał zawsze odstrzeliwać z bezpiecznej odległości to był na tyle zdesperowany że chętnie by nawet użył noża i pobrudził się trochę w posoce wroga. Ale niestety, Stary kazał mu siedzieć i nasłuchiwać, więc to robił. Nie miał szczególnej ochoty na integrowanie się z resztą oddziałów, picie i gadanie o niczym nie było w jego stylu. W jego stylu było siedzenie obok ogniska, pociągając piwo i w ciszy układając pasjansa lub czytając książkę. Z tymi ostatnimi z resztą był problem, bo przeczytał wszystko co było w zasięgu ręki i zdążył nawet zgłębić kolorowe magazyny zabrane przez innych chłopaków z domów. Niektóre były o modelarstwie, udało mi się przeczytać też jakiś tomik wierszy, świerszczyki oczywiście stanowiły znakomitą większość i choć Pnie w negliżu było oczywiście pięknie, to i tak w dużej mierze skupiał się na tekście którego tam za wiele nie było.

Miał też czasami wrażenie że inni go nie lubią, mają go za dziwaka. Nikt jeszcze nie widział żeby pisał listów do domu i choć każdy się domyślał że Czarnecki ma jakiś problem, nikt otwarcie i w twarz tego mu nie powiedział. No bo i po co? Colonel nie był specjalnie czuły jeśli idzie o kłótnie i potrafił uszczypnąć słownie tak że nawet obrażany tego nie zrozumiał, ale potrafił też znienacka dać w pysk. A w pierwszych dniach w Wild Dogs tak się poszarpał z innym radio-telegrafistą że o mało go nie zabił, dopiero ktoś musiał go odciągnąć. Spędził za to tydzień w wojskowym karcerze, tak zwanym piekarniku (blaszanej budce wystawionej na słońce), ale koniec końców grzeszki zostały mu wybaczone, choć nie zapomniane.

Nie był też osobą z którą ktoś chciał zadzierać. Nie był napakowany, ale miał 192 wzrostu i na większość ludzi patrzył z góry. Łeb gdzieniegdzie siwiał, ale nadal miał na głowie czarne, gęste włosy oraz równie gęstą szczecinę której rzadko się pozbywał. Na studiach miał nawet piękną brodę, ale w wojsku kazali mu się golić, a przynajmniej w obozie. Dżungla rządziła się swoimi prawami i to co działo się w niej, w niej pozostało. Taka była odwieczna zasada i prawie każdy o tym wiedział.

- Wilk do Kojota, Wilk do Kojota, test łączności. Jak mnie słyszysz? Odbiór.
Radio w końcu raczyło wypluć z siebie zrozumiały tekst. Cyryl powoli spuścił nogi ze polowego stolika na którym stała stacja radiowa i rzucił obok niego czytany właśnie magazyn „Life” z 1970, który przywiózł jeden z szeregowych. Znał go na pamięć, ale kilka artykułów warte było kilkokrotnego przeczytania.


Przed wypowiedzeniem jakichkolwiek słów do mikrofonu uprzednio odcharknął i splunął na ziemię koło worków. Nim Kojot ponownie wywołał jego radiostację, Colonel już odpowiadał.
- Tu Kojot. Słyszę was głośno i wyraźnie. Odbiór.
- Tu Wilk. Będziemy na miejscu jutro wieczorem. Mieliśmy lekkie opóźnienia, ale kontynuujemy zgodnie z planem. Zrozumiałeś? Odbiór.
- Tu Kojot. Słyszę Cię dobrze. Odbiór.
- Tu Wilk. Doskonale. Bez odbioru.
Po tych słowach w eterze znów nastała cisza, tylko jakieś trzaski i szumy wydostawały się z głośnika. Teraz pozostała zwykła rola nasłuchiwacza, aż do końca warty, czyli można było wrócić do czytania przerwanego artykułu. Prawdopodobieństwo, że coś się stanie, było minimalne.

Cyryl zdjął jedną z słuchawek, dopuszczając większą ilość dźwięków z otoczenia. Najprawdopodobniej ostatnią produktywną rzeczą do zrobienia było sporządzenie notatki dla Starego, którą odebrałby goniec w momencie przyjścia na stanowisko radiotelegrafisty. Nie pozostało mu nic innego niż chwycić za kartkę papieru oraz ołówek i zacząć wypisywać potrzebne informacje. Koślawym pismem na kartce pojawiło się:
”Czas kontaktu: 0923 - Wilk kontynuuje zgodnie z planem, jutro wieczór będzie na miejscu.”
Dopiero teraz mógł wrócić do czytania.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline