Gromka Drużyna jedzie dalej na rowerku z powyłamywanymi dyszami z rakiety Pangmungjon-2. Mała próbka poniżej, a reszta dostępna pod linkiem na dole - smaśnego!
PS. Tak z ciekawości odczytałem sobie ocenę niejakiego, czy nijakiego, Aaschara, który coś tam gadał jak krytyk z zezowatym zapaleniem jelita grubego przemieszczonego w kierunku otrzewnej na linii serce zadek murlocka, a jedno jest śmieszne - jego zbanowali. Wypomniał mi zapisy regulaminu (ja uznaję jedynie KODEKSY!, ale nie karne, bo są nudne)...cóż, nosił wilk razy kilka zarąbali i wilka, hue. No, ale skończmy z głupotami i przejdźmy do literatury brzydkiej...
Typowym zjawiskiem w skomplikowanie funkcjonujących organizacjach zawsze jest silnie rozwijający się Chaos. Nie, nie Chaos jako wybudzająca się do życia armia pokrak, najgorszych mar nocnych, bezlitosnych mutantów i Panów Zgnilizny czy innej Zagłady, lecz Chaos w swojej metafizycznej postaci. Nieuchwytny, spowijający pracowników oraz zarządy lekką mgiełką otumanienia i dość często objawiający się w najmroczniejsze postaci, jako smród przeterminowanego żarcia trzymanego w lodówce. Jego efekty były zawsze identyczne, bez względu na to, gdzie tylko zaczynał panować - brak odpowiedniej komunikacji lub jej nadmiar, konflikty, dziwne zapisy w księgach finansowych, prezes robiący na taśmie produkcyjnej (niby po to, aby sprawdzić jak się u niego pracuje - dobre sobie!), problemy ze znalezieniem jakiegoś tak cholernie ważnego papierka, który ważył o losach istnienia firmy, a na samym końcu wiecznie zapchana toaleta, bo nikt nie wie z kim jest podpisana umowa o konserwację powierzchni płaskich i brudnych budynku. To oczywiście jedynie kilka przykładów, ponieważ zasada panowała jedna - im więcej ludzi, tym większy Chaos.
Jak to się ma do przygód Gromkiej Drużyny, odpowiedzialnej za ratowanie Świata przed inwazją krwiożerczych bestii z głębin oceanów? Cóż, to wymaga nieco szerszego opisu, zatem:
Grum podjął decyzję, naturalnie w drodze autorytarnego, wolnego wyboru społeczności jednoosobowej, że model maszyny bojowej* stanowczo nie spełnia norm siana zagłady na lewo i prawo. Kotłownia miała stanowczo za małą moc i nie była przystosowana do palenia w niej napalmem i trotylem, Stłuk nie mieścił się w module napędowym, Iwan nie miał chwytaka na kubek z kawą, a mostek stanowczo wiał paździerzem. Rekomendacja była jedna - dawać wódkę, materiały i z tej krypy zrobi się wibrejszyn niszczyciela rzeczywistości. Pojawił się od razu kolejny problem - szmal. Każda modyfikacja, prace, roboczochłonność, kadrośmiertelność to koszt, na który trzeba wyłożyć konkretną ilość złotego pierwiastka, który nie leżał na ziemi, lecz głęboko w niej i to jeszcze trzeba go było jakoś od kogoś pozyskać. Papiery, biurokracja, absencje kadrowe, decyzje, odwołania, doustalanie, konkretyzowanie, obcinanie budżetów, ponowna ścieżka zdrowia po drabince decyzyjnej, może jeszcze jedna i w końcu podejmowano prace z chorymi deadline'ami przy wykorzystaniu zasobów obciętymi jak paznokcie gilotyną. Gromka Drużyna musiała poczekać tydzień, bo prezesi pojechali na ważne spotkanie golfowe, ale w ostateczności podpisali papiery (...).
A więcej na:
Gromka Drużyna, Pacyficzny rym, Część III