Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2016, 16:52   #9
del martini
 
del martini's Avatar
 
Reputacja: 1 del martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumnydel martini ma z czego być dumny
Dzięki za dialog

Lena była najważniejszym pacjentem Josepha. Lekarz stykał się ze śmiercią na co dzień, więc styczność z umierającymi i ciężko chorymi pacjentami nie była dla niego czymś nadzwyczajnym. Jednak dziewczynka miała zaledwie siedem lat, czyli była tylko odrobinę młodsza od jego syna.

Gdy siostra poinformowała go o pogorszonym stanie pacjentki, ten się zerwał i pobiegł ile sił w nogach do 7-letniej Lenki.

Izolatka to nic innego jak pomieszczenie po starej klasie do nauczania dzieci. Przerobione drzwi i wycięte nie wielkie okna z widokiem na korytarz. Całe pomieszczenie było obite pianką oraz folią. W środku pomieszczenia przedsionek z szklanych tafli, tak by personel mógł się odkazić z dysz strugą powierza i pary.
Lena siedziała na łóżku. Nie wskazywało nic na jakąkolwiek agresję, czy wyładowanie emocji. Jedno nie dawało spokoju. W normalnych warunkach to by nie wzbudziło w ogóle zainteresowania, ale w tym przypadku to było coś niesamowitego. Lena siedziała i rozmawiała sama z sobą tak jakby bawiła się z niewidzialnym przyjacielem. Do tego idealnie pościelone miała łóżko. Żadnych fałd, zagniotów. Normalnie to ktoś by pomyślał, że jest po prostu dobrze wychowana, lecz wirus powoduję agresję, kto w takim przypadku, ścieli z taką uwagą, dokładnością i spokojem łóżko?

- Lenko, wszystko w porządku? - doktor przyklęknął obok dziewczynki. Na jego twarzy rysowało się zdziwienie - Siostro, czy ktoś tu w międzyczasie był? - spytał się stojącej nieopodal pielęgniarki

Lena spojrzała na lekarza, całego ubranego w pomarańczowy kombinezon dotknęła maski i uśmiechnęła się gdy krople pary od wewnętrznej strony zsuwały się w dół. To było normalne, że nic nie odpowiedziała. Chorzy na wirusa przestają mówić. Ale miał nadzieję, że skoro jest taka spokojna to coś może chociaż jedno słowo wypowie.
- Nie, nie wydaje mi się by ktoś wchodził tu. W systemie nie sprawdzałam wejść. - Suzi, wiedziała że tą małą trzeba ochronić przed zabiegami doktora Deepa.
- Mogę sprawdzić, w systemie. - i po czym odeszła od interkomu zewnętrznego i udała się by sprawdzić rejestry.
Lenka patrzyła jeszcze przez chwilę na krople, następnie skierowała się w stronę łóżka i położyła się skulona w kłębek. Czasem tak robiła po godzinnej agresji, zapewne nawyk został. Ciekawe było to, że była taka spokojna jak gdyby wirus nigdy jej nie zaatakował.

Joseph sięgnął po strzykawkę. Musiał pobrać krew i sprawdzić, czy odczyty nie wskazują jakichś anomalii.
- Usiądź proszę - Joseph ciekaw był jej reakcji na polecenie. - Zaboli jak ukąszenie komara.

Poza pobraniem krwi lekarz chciał sprawdzić jeszcze jej źrenice oraz temperaturę. Co się działo - nie miał pojęcia, natomiast był pełen nadziei. Nadziei, której tak brakowało mu od czasu wybuchu epidemii.

Lena usiadła powoli na łóżku. Jej ruchy były anemiczne jak by, była w letargu. Coś jednak był nie tak, lecz dała sobie pobrać krew. Po czym położyła się i tak zasnęła.

- Siostro proszę chwilę popilnować małej. Potrzebuje mocnego espresso - lekarz pracował znacznie wydajniej pobudzony kofeiną. Dziennie wypijał przynajmniej kilka kaw w pracy. Tym razem potrzebował przemyśleć co mogło mieć wpływ na stan Leny, a przy niczym tak dobrze się nie myśli, jak przy kawie. Za kilkanaście minut zamierzał wrócić do małej, ale teraz chciał dać jej chwilę spokoju.
 
__________________
I am not in danger, I AM THE DANGER
-Walter White
del martini jest offline