Wątek: Wild Dogs
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2016, 09:51   #6
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Obóz tonął w gwarze, przynajmniej ta jego świętująca część. Akcja poszła nieźle, to i było co świętować, Stary przeprowadził akcję wręcz koncertowo. Rourke zabił komara, który usiadł na jego przedramieniu, jedyne co go wkurwiało w dżungli to było robactwo. Wszelkiego rodzaju i autoramentu. Polak z angielskim paszportem przywykł już do różnych warunków pogodowych. Nie przeszkadzało mu palące słońce Tangeru czy piaski Omanu, stepy Angoli czy mokradła Konga, ale tutejsze robactwo wkurwiało go do granic możliwości.

Wyciągnął zza pazuchy piersiówkę i pociągnął spory łyk z naczynia. Miał w nim dobrą szkocką, nie tego miejscowego sikacza. Pochwalił się w duchu, że do Senlatoru zabrał kilka butelek wódki i szkockiej, bo to co piła reszta pędzili chyba ze zdechłych kapibar. Fakt, na bezrybiu i rak ryba. Mężczyzna stał oparty o pień drzewa i spod szerokiego ronda kapelusza obserwował resztę bawiącej się ekipy. Był dość wysoki, może nie imponował posturą, ale pod skórą przedramion wyraźnie rysowały się żylaste mięśnie. Kilkudniowy zarost już go swędział, solennie obiecał sobie, że rano się ogoli. Zarzucił na ramię pas od karabinu HK33 i ruszył w kierunku ogniska. W końcu był dowódcą oddziału, miał ludzi pod rozkazami. To oznaczało, że nie tylko miał im rozkazywać, musiał z nimi żyć i opiekować się nimi. Choć niewielu uznałoby go za dobrodusznego ojczulka. Cenił sobie dyscyplinę i lojalność, a Ci, którym zdarzało się go lekceważyć, szybko się odechciewało takiego zachowania. Kilka rund w błocie po łokcie i czołganie pod drutem kolczastym, skutecznie leczyło delikwentów z niesubrodynacji.

Byli najemnikami nie bydłem, wojskiem tyle, że opłacanym. Według niego standardy należało zachowywać, podobnie myślał Stary. Zbliżył się do ogniska i usiadł wśród reszty, kładąc sobie karabin na kolanach. Jeszcze nie otworzył ust, a jeden z najemników rzucił do niego pytaniem o schwytanego jeńca. Swoje dorzucił rozbawiony Szekspir. Co miał im odpowiedzieć? Uważał, że takie sprawy nie powinny być od razu powszechnie ujawniane. Złapali kubańskiego doradcę, czyli wyszkolonego przez KGB żołnierza sił specjalnych, który uczył miejscowych jak walczyć, organizował ich i dowodził nimi. Cenna zdobycz, jak Stary uzna, że powinni wiedzieć to im powie. Póki co nie mówił nic, więc James nie czuł się upoważniony do mówienia o tym: - Wiesz Szekspir, co robią ciekawskim? W dupę cfelują - zażartował. - Jak Stary powie, że możecie wiedzieć, to wam powiem. Póki co cieszcie się wolnym, bo jutro znowu robota się szykuje, panowie - wziął naczynie z miejscowym trunkiem i wzniósł toast.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline