- Chyba wygrałem - odparł latarnik, wypatrując niebezpieczeństw. Chciał coś dodać, jednak zobaczył olbrzymie zwierzę. Zamiast tego wyszeptał: - Kurwa… Lola - wskakuj na latanię!
Samemu wskoczył na drugą i miał nadzieję, że Lola zrobi to samo. Latarnie zaczęły ich unosić ku górze. Yin miał nadzieję, że zdążą unieść ich poza zasięg potwora i wytrzymają wystarczająco długo w powietrzu, by skurczybyk się znudził.
Dziewczynka pisnęła, kiedy zobaczyła potwora i gdyby nie huk latarnika, zastygłaby w miejscu z przerażenia. Potruchtała do latarni i szybko wskoczyła na nią, a bestia biegła w ich kierunku. Kiedy Lola usadowiła się na magicznym sześcianie, bydlaka i duet zaczęły dzielić metry, kroki, jardy. Już była w stanie dostrzec żądzę krwi w ślepiach stworzenia, ślinę ściekającą z gęby, usłyszeć warczenie potwora, który ucieszył się z szansy na łakomy kąsek, pyszne kruchutkie mięsko.
Sześciany wyfrunęły w górę wraz z dwójką regularnych. Mało brakowało, a wielki wilk doskoczyłby do Yina. Później potwór ponowił próby i próbował doskoczyć do dwójki, ci jednak na swoje szczęście znajdowali się zbyt wysoko dla pokraki. Wkrótce stworzenie zaczęło maleć i niebawem przybrało wielkość kotka, a potem owada. Po drodze regularni zaczepili się o gałęzie drzew, lecz udało im się przebić przez korony drzew, przez co zyskali piękny widok na okolicę. Po warczeniu, które dobiegało z dołu wychodziło na to, że stwór czeka, aż któreś z nich spadnie na ziemię, może nieszczęśliwie wyślizgnie się z sześcianu. Lola kurczowo trzymała się latarni, starając się nie spaść. Ze strachem patrzyła dookoła.
- Mm, może wyfruńmy stąd ym, tam? - zasugerowała nieśmiało, wskazując palcem w kierunku wielkiego domu, który zobaczyli, zanim weszli do lasu.
Zaś Yin widział wielkie połacie lasu, lecz w nim nie dostrzegł niczego ciekawego. Niestety, nie było punktu charakterystycznego w morzu drzew, acz odgłosy wygłodniałego zwierza chwilowo spełniały tę funkcję.
- Em, albo możemy z wysoka badać las? A! - pisnęła, kiedy o mały włos nie spadła z sześcianu. Bodaj w odruchu pod jej nogami i sześcianem powstała kwadratowa płyta z shinso, podobna do tych, którymi próbowała wypłoszyć Kostka.
Yin wykonał szybki skan sześcianami okolicy pod nimi, nie licząc na wiele, ale w wolnym czasie miał wykonać porządną analizę zebranych danych - zrobić fragment mapy lasu, występującej tam flory i fauny. Podfrunął do Loli, uśmiechnął się do niej i skierował latarnie w stronę domu.
- Odpocznijmy, sądzę, że na jeden dzień mamy wystarczająco wiele wrażeń. Uszy w górę, Lolu.
- Um, też... też tak sądzę - zgodziła się dziewczynka. Yin i Lola wylecieli z lasu dzięki latarniom, dzięki czemu szybciej wydostali się z dziczy. Zaś Yin otrzymał informacje o lesie - nie były to imponujące ilości, niemniej zawsze lepiej tyle niż nic. I oczywiście wiedział też, że w tej części lasu grasował wielki, krwiożerczy wilczur. No i skostniały kretyn.
Jak go następnym razem spotkają, będzie musiał wymóc dotrzymanie słowa na kościotrupie. Pytanie jednak - czy go jeszcze spotkają?
Patrząc jednak na rozmiar lasu - to zostało Yinowi jeszcze wiele rzeczy do odkrycia.
Lola po dojściu do siebie spytała Yina, jak przebiegło spotkanie z Kostkiem.
Yin wyjaśnił małej, że tuż po wejściu na arenę uświadomił sobie, że szkielety nie krwawią. Nie było z tym inaczej. Zranił go wielokrotnie, samemu nie będąc ranionym, jednak nic to nie dało. Walka skończyła się tym, że szkielet uciekł z areny - co równało się wygranej Yina. Chyba. W międzyczasie latarnie niosły ich do domu, w którym Yin zamierzał znaleźć trochę spokoju i ciszy na analizę danych. Chciał też usiąść w towarzystwie Loli i posłuchać nieco o jej przeszłości.