Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2016, 21:10   #4
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Wcześniej....
Ciężki tłusty dym wisiał w powietrzu. Gdzieś w oddali słychać było syreny. Z popękanych ścian sypał się tynk. Lecz nad wszystkim wisiał całun miękkiej jak wata ciszy.

Żałosny cichy jęk, wydobył się z gardła czegoś, co leżało zwinięte pod ścianą. Z grubsza przypominało to człowieka. Jednak jakby skurczonego i potwornie poparzonego.
W zasadzie był to sam korpus. Zwęglone kikuty nóg ucięte były krótko i podrygiwały bezwładnie świecąc bielą kości i krusząc spopieloną skorupę która była niegdyś skórą. Ramiona nie wyglądały o wiele lepiej. Mięso niemalże całkowicie zwęglone a dłonie wypalone aż do białej kości. Mała, jakby skurczona głowa sterczała bezwładnie na pomarszczonej szyi. Tam gdzie niegdyś były oczy, teraz ziały jedynie dwie czarne dziury wypełnione białą mazią spływającą po popękanych policzkach. Brakowało również nosa, uszu i jakichkolwiek włosów. Wygięte w straszliwym grymasie usta odsłaniały żółte zęby. Ślina bezwładnie toczyła się z lewego kącika ust.
Mimo to, człowiek żył. Znów jęknął żałośnie. Wyciągnął dłonie przed siebie, drapiąc wystającymi z spalonego mięsa kośćmi po posadce.

Dookoła leżało więcej podobnie popalonych ciał. Z dymu wyłoniła się postać. Czarno zielony karapaks pojawił się z nicości, gdy jego właściciel wyłączył maskowanie.
- Wytrzymaj jeszcze chwilkę. - rzekł Mordax spokojnie.
- Ktoś chciałby z tobą porozmawiać. - dodał po chwili.
Druga postać pojawiła się, klękając obok zwęglonego ciała. - Dopilnuj, by nam nie zmarł. - Mordax skierował swe słowa do kucającej już nad rannym postaci.
- Żartujesz?- Głos należał do kobiety. Niezadowolonej kobiety, parskającej niczym kotka. - Mieliśmy go wziąć żywcem, pamiętasz? On nie będzie zadowolony.
- Będzie, ty o to zadbasz. - odparł zmęczonym głosem Mordax.
Dał dziewczynie pracować, dla pozoru począł przeglądać pozostałe ciała. Zwęglona skorupa, będąca niegdyś mięsem, rozpadła się, gdy szturchnął ją od niechcenia opancerzonym butem. Mordax wzruszył ramionami. tracąc już nawet pozory zainteresowania.

Mordax wrócił do głównego pomieszczenia. Znów spojrzał w górę.
Do sufitu, za pomocą ciężkich śrub konstrukcyjnych, przytwierdzono młodego mężczyznę. Ręce i nogi rozciągnięto na boki, na kształt gwiazdy. Ktoś rozchlastał mu również brzuch, odciągając fałdy skóry tak, by razem z kończynami i głową tworzyły kształt ośmioramiennej gwiazdy.
Biel żeber połyskiwała czerwoną krwią. Mordax mógł rozpoznać serce, zwisające lśniące zwoje jelit, a także ociekającą krwią wiszącą na żyłach purpurową wątrobę. Kultyści bawili się tutaj w najlepsze.
Jego spojrzenie powędrowało w dół. Tutaj powinien być krąg. Lecz oprawcy nie zdążyli go nakreślić.

Głos w komunikatorze zakłócił ciszę i zmusił Mordax 'a do skoncentrowania się na powrót na tu i teraz. Parsknął coś niezadowolony w komunikator, po czym obrócił się na pięcie i szybkim krokiem pomaszerował z powrotem do swojej koleżanki.
- Odsuń się. – prawie warknął.
-Ale jeszcze nie skończyłam.
- Nie ważne, zmiana rozkazów. - przerwał jej Mordax.

Z ust delikwenta dobiegł nieartykułowany okrzyk. A korpusem wstrząsnęły nagłe drgawki. Ramiona jakby próbowały się rozpaczliwie przed czymś bronić, machały bezwładnie przed sobą. Natasha odsunęła się od truchła.
Ciało zaczęło skwierczeć niczym parówka na rożnie. Stróżki dymu wzbiły się w powietrze. Pierwsze płomyki zaczęły pełzać po twarzy przeraźliwie cierpiącego człowieka. Potworny krzyk rozległ się w pomieszczeniu. I nagle z oczodołów i ust buchnęły płomienie. Natasha odskoczyła dalej.
- Niech cię szlag. - warknęła na Mordax 'a.
Ciało eksplodowało, trawione ryczącymi płomieniami.
- Idziemy - rzekł stanowczo Mordax. - Doszło do incydentu. - dodał wychodząc z pomieszczenia szybkim krokiem, zmuszając dziewczynę, by go goniła.

Gdy speeder umykał w stronę kosmodromu, budynek już zapadał się w sobie na skutek trawiących go płomieni.

***

Mordax, odziany w swój czarno zielony karapaks siedział spokojnie w fotelu. W rękach trzymał swój dataslate. Z ekranu uśmiechała się do niego kobieta i mała dziewczynka. Wyraźnie było widać, że to matka i córka. Zdjęcie było zrobione gdzieś na jakiejś plaży. Dziewczyny miały pod stopami złocisty piasek, nad nimi rozciągał się błękitny nieboskłon. Obie były radosne, szczęśliwe. Z miłością spoglądały na osobę robiącą im zdjęcie.
Mordax przejechał palcami po ekranie. Postacie ożyły, słychać było ich wesoły chichot. - Kocham cię tatusiu. - zawołała dziewczynka. Miała może 9 lat.
- Pamiętaj, że w ciebie wieżę. - powiedziała kobieta. W jej głosie słychać było dumę, miłość, ale i... lekką nutkę obawy.
Mordax wyłączył nagranie. Począł pisać list.
- Kochana żono...

Gdy skończył, przekazał go siedzącej obok kobiecie. - Dopilnuj, by go wysłali, nim ruszymy na misję. - rzekł stanowczo.
Dziewczyna wzięła od niego list, lecz zrobiła minę, jakby zjadła coś niedobrego. Przejechała smukłymi palcami przez swoje blond włosy. Przez chwilę wyglądało, jakby chciała coś powiedzieć. potem jednak pokiwała z rezygnacją głową i odeszła nadać list.


W drodze do Tricorn

Mordax przywitał się z resztą zespołu, przedstawiając siebie i swoją towarzyszkę Natashę, tym, którzy ich jeszcze nie znali.
Z tymi, których drogi z łaski imperatora, ponownie krzyżowały się z jego własną, przywitał się serdeczniej, szczerze rad, iż znów widzi dawnych znajomych.

Podczas zbliżania się do iglicy nie mówił wiele. Obserwował i słuchał. Również swymi innymi zmysłami, delikatnie muskając umysły towarzyszy. W szczególności był zaciekawiony innymi psykerami.
Bardzo żałował, że nie miał dość czasu by zaczerpnąć wiedzy imperatora i odpytać imperialnego tarota.

I wtedy wszystko poszło nie tak... oczywiście...
Fala bólu i agonalnego strachu przepłynęła przez czułe jestestwo Mordax 'a, gdy rakiety dosięgły ostatniego furgonu rozrywając go na strzępy.
Ich własny pojazd był pod ciężkim ogniem. Niczym grad w burzliwą noc, pociski smagały karoserię, wyrywając jej fragmenty, dziurawiąc i ogólnie powoli aczkolwiek metodycznie przemieniając pojazd w stertę złomu.
W przeciwieństwie do innych, mieli jednak to szczęście, że udało im się dosięgnąć lądowiska.
- Bierz swą słodką dupę w troki i ruszaj się żołnierzu! - krzyknął do Natashy, oszołomiona dziewczyna na chwilę straciła kontakt z rzeczywistością. Mordax pociągnął ją za sobą na zewnątrz. Jeszcze nim jego buty uderzyły o betonową powierzchnię, jego karapaks uruchomił maskowanie.
Dwójka gwardzistów skryła się za martwym już cielskiem ich hovera, na chwilę znajdując osłonę przed morderczym kulobiciem. Wszędzie dookoła śmigały rykoszety.
Mordax wyciągnął metalowe lusterko na stalowej rączce. Wysunął je lekko ponad osłonę. Wystarczyło to by dostrzec plujące nieustannym ogniem działka.
Z jego wnętrza począł unosić się żar. Wściekłość i złość. Plugawe elementy bluźniły przeciw woli imperatora zatrzymując ich tutaj. Nic co działo się przeciw jego woli nie miało prawa istnieć. Odpowiedzią był gniew. Ognisty, pożerający wszystko gniew.
Najbliższa okolica bramy i działek eksplodowała ogniem, niczym małe słońce. Hucząca kolumna ognia rozszalała się, starając się wypalić drogę dla woli imperatora.


Użyta moc: Inferno
psi focus: 80, zdany
Radius 5m
obrarzenia 2d10+15 flame: 23


 

Ostatnio edytowane przez Ehran : 20-06-2016 o 21:15.
Ehran jest offline