Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2016, 17:54   #221
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Severus był słaby, ale mimo to postanowił wyjść na mały spacer. Coś nie dawało mu spokoju i czuł że musi podążyć w jedno miejsce. Musiał znaleźć komnatę arcymaga. Chciał upewnić się że jego rzeczy nie wpadną w niepowołane ręce. Domyślał się że i inny mogą tam podążyć, choć najbardziej bał się kapłana. Ten był zdolny do wszystkiego, a jego otwarta nienawiść do magii, mogła doprowadzić do katastrofy. Ci, którzy chcą się babrać w tym o czym pojęcia zielonego nie mają, sprowadzają na siebie tylko kłopoty.
Marta, która już wcześniej gdzieś się ukryła dała znać wcześniej swojemu Panu, że woli poczekać w komnacie. Wydarzenia z góry, utwierdziły ją w przekonaniu, że lepiej trzymać się z daleka w pewnych sytuacjach.
Idąc tak pustymi i dość strasznymi korytarzami, usłyszał rozmowę między dwójką “towarzyszy”. Zatrzymał się i dostrzegł rozmawiającego Sigmaritę z wiedźmą. Lambert chciał powiedzieć coś jeszcze, kiedy jego wzrok padł na nadchodzącego akolitę.Nie był to jednak w żadnym wypadku miły gest.

- Jak tam ręka? Lepiej? Ciesz się, że to nie była noga, bowiem nie mógłbyś już tyle uciekać. Nie wiem co mnie pokusiło, by wybrać się w podróż z takim tchórzem. Nie jesteś godzien boga, któremu służysz, akolito - wypowiedział ociekające drwiną słowa, nie spuszczając przy tym gniewnego spojrzenia z Severusa.
- Powinieneś był tam zginąć… - mruknął pod nosem.

Severus spojrzał tylko smutno na Lamberta, ale nic nie odpowiedział. Zaczepki kapłana bitewnego i jego drwina nie robiły na młodym akolicie wrażenia. Żadnego. Może to jego obojętność emocjonalna, a może po prostu był przezorny. Widział w życiu paru takich fanatyków, którzy tylko z utęsknieniem czekali możliwości chwycenia za oręż.
Podążył więc w milczeniu za Katariną, chcąc uniknąć ów sytuacji, gdzie Lambert miał by pretekst do użycia siły wobec słabszego akolity. Skinął tylko głową, schodząc z oczu porywczego Sigmarity.

Podążając tak za Kislevitką, dotarli w końcu do komnaty arcymaga, którą poznali niemalże natychmiast. W przeciwieństwie do reszty pomieszczeń, ta była bogato udekorowana, z atłasowymi zasłonami na oknach, dużym, wygodnym łóżkiem, sporą biblioteką książek i kosztownymi, ręcznie rzeźbionymi meblami, które rozstawione były po bokach rozległej sypialni. Na jednym ze stolików, znajdował się przedziwny przedmiot, który swym kształtem przypominał globus, czasem spotykany na transoceanicznych statkach estalijskich konkwistadorów, lecz ten natchniony był magią. Planeta ukazana była w formie półprzezroczystej sfery, która unosiła się kilka centymetrów nad podporą. Spoglądając w nią można było przyjrzeć się uważnie wszystkim kontynentom, które odwzorowane były z niespotykaną dokładnością.

Severus wszedł do komnaty rozglądając się po niej. Globus nie umknął jego oczom, ale postanowił na razie nie zajmować się nią. Swój wzrok i uwagę skupił na książkach. Dużej ilości książek. Chciał wiedzieć czym zajmował się i interesował ów mag. Był potężny, co wizja ukazała w pełnej okazałości, ale nie czuł że musi się spieszyć z czymkolwiek. Był też ciekaw co zrobi Katarina. Czy była mądra, czy głupia. Chciał wiedzieć, z kim ma do czynienia, i czy miało sens chcieć chronić ją przed Lambertem.

Wertując wzrokiem księgi młodzieniec znalazł zapiski na temat Krwawego Głazu, w których to arcymag dokładnie opisywał potężny, poświęcony bogowi krwi ołtarz, który znajdował się pomiędzy szczytami Gór Środkowych. Zapisana była tam dokładnie ścieżka, wraz z koordynatami astronomicznymi, którą powinno się podążać, aby jak najszybciej dotrzeć do świętego dla kultystów miejsca. Wśród licznych notek i zapisków, które szybko kartkował, Severus wyczytał, że kilka razy w roku zbierają się tam hordy wyznawców Khorne’a, aby móc odprawić brutalny rytuał. Był tam bardzo dokładny opis całej ceremonii; arcymag wspominał o tuzinach niewinnych istot złożonych na czerwonym od zaschniętej krwi ołtarzu, o torturach i niewyobrażalnej brutalności owego rytuału. W swych zapiskach kilka razy zwracał uwagę, żeby nie ignorować ceremonii, bowiem wierzył, iż zwierzoludzie nie bez powodu składają w ofierze tuziny uprowadzonych ludzi i że musi działać tam jakaś starożytna, czarna magia, która dodatkowo wzmacnia wyznawców Chaosu.
Arcymag wspomniał również o historii tego miejsca, datując wiek Krwawego Głazu na trzy lub cztery tysiąclecia i dostrzegając powiązanie między wzmożoną aktywnością wokół ołtarza, a ważnymi w historii Imperium wydarzeniami.

Severus schował zapiski zabierając je ze sobą. Postanowił nad ranem podzielić się nimi z Lambertem. Kapłan być może znał podstawy astronomii i mógł zrobić z tego większy użytek. Akolita następnie skierował swój wzrok na globus przy którym stał Pyotr. Uśmiechnął się pod nosem tylko a sam zaczął szukać czegoś. Skupił się mocno. Bardzo mocno tak jakby chciał coś znaleźć. Coś co mogło należeć do arcymaga. Coś osobistego. Magicznego wręcz. Różdżkę albo kostur. Zamknął oczy na chwilę tak by móc pozwolić dostrzec energie która powinna oplatać to pomieszczenie. Gdyby nie znalazł zaczął przeszukiwać metodycznie pomieszczenie. Może były tu ukryte drzwi.


Podczas dalszego przeszukiwania akolita trafił na dziwną skrzynkę, lecz nie był w stanie jej otworzyć. W pomieszczeniu nie było też żadnego klucza, zaś przedmiot nie miał nawet zamka czy innego rzucającego się w oczy mechanizmu otwierającego. Konstrukcja wyglądała dość ciekawie, i zaciekawiło to akolitę, który zaczął przyglądać się skrzyneczce. Nawet nią potrząsnął parę razy, a potem wziął ją w dłonie i skupił się. Chciał wyczuć czy przepływa przez nią moc. To było dość dziwne, że coś takiego w takim miejscu. Taka rzecz nie pasowała raczej do maga, chyba że trzymał w niej coś niebezpiecznego. Zawahał się na chwilę, a potem zdecydował że po prostu zajmie się nią później.

Widząc że Pyotra bardzo pochłonął globus, podszedł do niego i wręczył mu notatki, które znalazł. Te dotyczące Krwawego Głazu. Nie powiedział mu ani słowa, po prostu odszedł zostawiając mu informacje. Liczył że Dziadek będzie wiedział co z nimi zrobić, i spożytkuje je prawidłowo. Wiedział już jedno. Każdy tutaj przechodził swój swoisty test. Dziadek, Lamber, Katarina czy on. Każde z nich miało do odegrania rolę w tym przedstawieniu. Szkoda tylko że nie którzy aktorzy nie zdawali sobie sprawy z pewnych rzeczy. Uśmiechnął się pod nosem, lecz czując nadchodzące zmęczenie, udał się na spoczynek.

***

W pewnym momencie swojego snu, Severus przebudził się z krzykiem. O dziwo nadal żył. Niewiele pamiętał z tego co było po uderzeniu w twarz demona. Odważne, ale jakże głupie posunięcie. Podniósł się powoli, a właściwie tylko głowę, bo reszta bolała go jak cholera. Zobaczył że nie jest sam w komnacie. Lexa. Prawie się ucieszył. Ręka bolała go jak cholera, tak samo jak reszta ciała. Czuł się jakby chorągwia konnicy przejechała po nim. Spojrzał na Norsmenkę:
- Postanowiłaś upewnić się że na pewno wykituję - zapytał z uśmiechem. Lekkim. Był to właściwie grymas.

Ona jednak zerknęła tylko przez ramię, odwrócona tyłem, a przodem do swojego łóżka, które zdążyła już pościelić starannie. Ułożyła na nim swoją zbroję oraz topór i nowonabytą tarczę.
- Så - odparła po norsku, plotąc ze swoich długich, blond włosów, warkocz.
- Tappert kjempet - dodała kończąc pleść włosy sięgające niemal pośladków i odwróciła się przodem. Na twarzy Severusa dostrzegła niezrozumienie, choć może tylko jej się wydawało. Podeszła do łóżka, na którym spoczywał i podsunęła sobie pobliskie, blaszane krzesło, które częściowo zeżarte zostało przez rdzę. Usiadła ostrożnie, aby jego konstrukcja nie pękła i przyjrzała się ranie.
- Fartowny kutasiarz z Severus - powiedziała już w znanym powszechnie języku i poczęła zdejmować bandaż oraz opatrunek, robiła to bardzo delikatnie… A mogła zabić.
- Chwila jeszcza i demon by łeb upierdolić przy sama twoja chuda dupa - twardy, chłodny głos wyłonił się zza jej wąskich warg. Patrzyła wyłącznie na ranę.
- Nowa założę. Bandaż - wyjaśniła krótko, oglądając odsłoniętą już ranę
- Severus wygląda jak zdeptana goblin, która z dupska jelito wystrzelić i czerwona sraka upierdolić wszystko wkoło - nie do końca wiadomym było, czy to komplement.

- A co tęskniła byś jak by mnie rozszarpał? - zapytał się jednocześnie szczerząc zęby - Niewiele wiem o Tobie i tym skąd pochodzisz, ale z tego co widzę jedyne co cenisz to siłę. Fizyczną siłę - zatrzymał się jakby ważył słowa, ale nic więcej nie powiedział na razie. Czekał co powie Lexa.

- Lexa za nikt nie tęskni - odparła oschle wylewając pokaźną ilość mocnego alkoholu na ranę akolity, sprawiając mu tym samym mnóstwo bólu. Spojrzała na jego grymas jakby z zaciekawieniem, jednak na jej twarzy nie widniał uśmiech. Widać było, że wcale ją to nie bawi i nie zrobiła tego złośliwie.
- Siła to ważna rzecz. Lexa walczyć i to jest cel życie. Chcieć zginąć w walka, nie uciekać. Gdyby Severus zginąć tam na dach, to dumna być mógł z siebie być. To dzielna walka, odważna. Taka śmierć chluba, nie uciekać i plecami do wroga być. Dobrze zrobił, stając twarz w twarz z demon. Nawet Lexa się zawahać przez chwila - mówiąc to przyłożyła duże ilości gazy do rozszarpanej tkanki i zaczęła niespiesznie owijać ranę bandażem

Grymas bólu pojawił się na twarzy Severusa, gdy Lexa wylała alkohol na ranę. Jednak nie pisnął słowem. Słuchał jej uważnie. Co jednak myślał było ciężko odgadnąć z jego twarzy.
- Siła nie zawsze musi być pokazywana od razu. Czasem warto poczekać. Czasem przychodzi moment właściwy gdy pokazujemy ile jesteśmy warci. Gdybym zginął nie mógł bym Ci się patrzeć w dekolt. Faktycznie to była by wielka strata - zaśmiał się, choć było widać że śmiech nie służy mu.

- Severus pierdoli jak dziwka za garść złota - skomentowała obojętnie - Siła wystarcza pokazywać zawsza, bo zawsza się przydaja. Nie ma na co czekać, bo zawarzyć o życia może, a niewyczerpane jej pokłady. To nie jakaś magia plugawa, co kończy się kiedyś - mruknęła znużona kończąc wiązać bandaż, a na słowa o dekolcie, zacisnęła mocno pętle, ściskając tym samym bandażem jego rękę do granic silnego bólu. Uśmiechnęła się przy tym półgębkiem i zrobiła kokardkę na ramieniu.
- Tu sia stuknij, Severus - powiedziała wcale nie groźnie i zastukała palcem wskazującym w jego czoło - Lexa nic ciekawe tam nie ma, Lexa to nie kobieta Imperium, lepsza widok se znajdź, Severus - zakończyła pouczająco, a w jej głosie nie czuć bylo oburzenia. Zaczęła niespiesznie na kolanie składać upaprany krwią, stary bandaż.

Severus uśmiechnął się przez ból. Kobieta z północy miała swoją rację, i nie zamierzał wyprowadzać jej z błędu. Jej racja, jego spokój.
- Stuknąłem demona w papę i widzisz jak skończył - odpysknął jej bo dziewczyna trochę go bawiła - To chyba wystarczy byś przestała uważać mnie za niedojdę? - zapytał retorycznie i z przekąsem

- Teraz już nie skurwiała ladacznica, a babsko z kawałkiem jajka. Jeszcze trochę i moża drugie jajko też odrośnie - odpowiedziała na pytanie całkiem serio, nie zważając na to, czy go urazi czy nie. U niej takie odzywki były na porządku dziennym i bracia jakoś specjalnie się nie fochali za to. Bo fochy są dla panienek. Spojrzała na niego mrużąc lekko oczy.

Severus uśmiechnął się. Gdyby mógł to by się zaśmiał, ale jednak ból zwyciężył.
- Oba jajka są całkiem sprawne - odparł równie żartobliwie - Zawsze możesz zostać moim obrońcą - puścił do niej żartobliwe oko.

- Niektóra baba bioro monety za swoja dupa i inna dziury - odparła wstajac z krzesła i patrząc na niego z góry - Lexa biere za swoja siła. Lexa nie naraża życia, bo mieć dobra serce. Nie mieć - zakończyła tym samym odstawiając krzesło pod ścianę i podchodząc do swojego łóżka, aby założyć swoją zbroję.

Widać było że Harpia słabo zna się na żartach. Cóż, poważna z niej kobieta. Wojowniczka. Stal i mięśnie. To jedyne co do niej przemawiało.
- Co stało się dokładnie, gdy uderzyłem demona w twarz ? - zapytał - Nie wszystko pamiętam - wzruszył ramionami. Wolał zmienić temat, a chciał się czegoś dowiedzieć jeszcze.

- Han forsvant - twarda, norska mowa wyrwała się z jej ust - Zniknął - poprawiła się po chwili, zakładając na siebie coraz więcej wojowniczych elementów ubioru, które zasłaniały odkryty do tej pory brzuch, dekolt, ramiona i nogi. Trochę zajmowało to czasu.
- Coś jeszta chce wiedzieć? - spytała odwracając głowę w bok, aby zerknąć na mężczyznę przez ramię.

- Tak - zaczął spokojnie - Fajnie że, postanowiłaś mnie opatrzyć - miało to zabrzmieć jak podziękowanie - Wiesz, kiedyś chętnie zmierzę się z Tobą na miecze - zażartował.

Lexa zaśmiała się krótko, acz głośno. Pierwszy raz podczas prowadzenia tej rozmowy
- Lexa nie bije dama - rzuciła w odpowiedzi z pełnym w głosie rozbawieniem. Właśnie zakończyła ubieranie się, więc odwróciła się przodem w kierunku poszkodowanego.
- Każda wojownik zasługuje na taka opieka. Lexa nie jest zbyt bystra, słabo leczyć - wzruszyła jednym ramieniem, a jej twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia
- Ciesza się, że Lexa się udało uleczyć twoja ręka. Być moża i humor - dodała po chwili i sięgnęła do plecaka po kawałek pieczywa, który podała Severusowi, nic przy tym nie mówiąc.

- Ja też nie biję dam, choć wybacz ale Tobie daleko do damy. Bliżej do ogra, któremu burczy w brzuchu - skwitował wojowniczkę Severus. Na wspomnienie o ręce, podniósł ją by po raz pierwszy sobie ją obejrzeć. Ulga jaką odczuł ,gdy zobaczył ją w miarę całą, a nie jako ochłap mięsa, który do niczego się nie nadaje, ogarnął jego ciało. Wziął od Lexy kawałek pieczywa i włożył go sobie do ust. Przeżuwając zapytał:
- Co zamierzasz zrobić jak to się wszystko skończy?

Nie skomentowała wzmianki o ogrze, gdyż w sumie nie było to najgorsze porównanie. Ogry były duże, silne i każdy się ich bał.
- Lexa będzia chlać i ruchać cała tydzień, a potam się zobacza - usiadła na swoim łóżku, żeby obwiązać sobie zdrowe dłonie niewielką warstwą bandażu.

- O w końcu mówisz moim językiem - zaśmiał się młodzieniec - Jak to przeżyjemy to zabieram Cię do baru gdzie nakurwimy się niemilosiernie - rzucił luźno dodając - A jak nie padniesz za wcześnie to i wyruchac Cię mogę

- Lexa moża Severus wyruchać. Lexy się nie rucha, Lexa dyma innych aż kutasy spuchną i jaja zamienią się w dwa, wysuszona rodzynka - rzuciła w odpowiedzi z rozbawieniem, ale i dumą jednocześnie. Skończyła obwiązywać jedną dłoń i zabrała się za drugą.

Severus zaśmiał się, by po chwili spróbować wstać z łóżka. Chciał wyprostować nogi, bowiem te mu już zdrętwiały. Powoli, nie spiesząc się odrzucił nakrycie i delikatnie podniósł swoje plecy. Nogi delikatnie podkulił do siebie, a potem wyprostował ponownie. W końcu, troszkę podciągając się, opuścił nogi tak że te zwisały mu z łóżka. Siedział tak przez chwilę:
- Widocznie słabych zawodników Lexa spotykała - zachichotał - I powiem Ci tak, nim odzyskamy kielich, albo umrzemy próbując będę ssał twój język - obiecał jej.

Norsmanka przechyliła głowę na bok jak pies, który nie zrozumiał nietypowych dla ucha dźwięków. Po chwili jednak otrząsnęła się i zabrała swój bagaż,zarzucajac go na plecy.
- Severus już lepiaj się czuć, więc Lexa pójdzie - oznajmiła chwilowo puszczając uwagę mimouszu, jednak kiedy tylko otworzyła drzwi pokoju, przystanęła w jego progu, odwrócona plecami do akolity
- Już ktoś cię ubiec - rzuciła na odchodne przegryzając dolną wargę i opuściła pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi.

- Co nie znaczy, że go mieć nie będziesz - mruknął po cichu pod nosem akolita, zadowolony z takiego obrotu spraw.

***

Poranek dla młodego akolity był niezbyt przyjemny. Ból przyszedł na nowo, bo choć został opatrzony i uleczony przez Lamberta, to jednak nie był on całkowicie zdrowy. Pochmurna i zamyślona twarz spoglądała przed siebie, a oczy Sigmarity były wpatrzone w jeden punkt. Dopiero ciche pukanie do drzwi i pojawienie się w nich Dziadka wywołało jakąś większą reakcję.
- Witaj - rzucił sucho Severus - Nie ma tu Katriny, jeśli jej szukasz.

Pyotr patrzył chłodno na rannego akolitę, po czym omiótł pomieszczenie wzrokiem, sprawdzając kto jeszcze jest obecny, lecz prócz nich nie było nikogo.
- Ty też ją winisz. - stwierdził - szukałem jeno tego chłopca... Adama, Adara, choć na jedno wychodzi. - Mógł to być żart, zwracający uwagę na to jak oboje często przebywają razem, jednak twarz Pyotr pozostała poważna.
Chciał już wyjść, lecz zaraz znów zwrócił się do Saverusa.
- Też tam byłeś…

Akolita delikatnie podniósł się do góry, opierając plecy o poduszkę.
- Ją? Za co? - zapytał nie za bardzo rozumiejąc co miał na myśli Dziadek.

- Nie ma znaczenia, jak było naprawdę. Słowa Lamberta zbiorą żniwa. Dziś, jutro Katarina będzie martwa, chyba że powiesz wszystkim co się wydarzyło. - Pyotr znów utkwił wzrok w akolicie. Nie pierwszy już raz patrzył tak nań, jakby widział w nim coś więcej niż ten sam chciał pokazać.

- A według Ciebie co się wydarzyło? - nie dało się nie wyczuć kpiny w głosie Severusa - Oświeć mnie - lekko się zaśmiał, bowiem nawet to sprawiało mu ból.

Pyotr nie odwzajemnił rozbawienia, jednak jego słowa świadczyły, że podjął tę grę.
- Norsmenka i Lambert znieśli cię rannego z wieży. Lambert stale głosi, że dziewczyna przyzwała demona, jeno kiedy poszedłem na górę zobaczył żem jeno roztrzęsioną Katarinę i tego chłopca. Teraz stoję tu i to ja mam mówić jakie zdarzenia miały tam miejsce?

- Gdybym wiedział co się wydarzyło to bym był szczęśliwszy ale nie wiem guślarzu. Wydaje Ci się że wiesz coś. Tej małej wydaje się że też wie coś, ale tak naprawdę jesteście niczym ślepiec i głuchy zamknięty w otwartej przestrzeni. - syknął Severus przez zęby - Labert jest zaślepiony, ale nie martw się. Nie dotknie Katariny - rzekł śmiertelnie poważnie tym razem. Nie było w tych słowach gniewu czy złości, po prostu zimna pewność siebie.

Dziadek Rybak wyprostował się i wreszcie odszedł od drzwi by spocząć na siedzisku. Czas jakiś nie odpowiadał, jakby zastanawiając się nad czymś zupełnie innym.
- Po co ta zabawa Severusie - wzrok Pyotra nabrał ostrości,a słowa jakich używał przestały pasować do zwykłego starca ze wsi - zagrajmy w otwarte karty. Kto przyzwał tego demona? Ty? Wiem, że tam był, wyczułem to.

- Nie. Nie byłem to ja. To było coś innego - odparł, jakby nie wiedział jak to guślarzowi wytłumaczyć - Coś czego nie chcę nigdy spotkać. I ty też. Coś czego nie da się zatrzymać - dodał, a w jego głosie można było wyczuć strach

- ...a jednak ktoś to zatrzymał. Coraz więcej wizji nachodzi mnie w nocy. Armie Chaosu, które zalewają świat ludzi. Bestie, które wychodzą z rozszarpanych w osnowie portali. Z jakimi siłami próbujemy walczyć? Co właściwie wydarzyło się przed moim przybyciem?

- Ktoś? Faktycznie - mruknął tylko Severus - To co widzisz to jedna z tych możliwości, które się mogą wydarzyć. Jeśli Chaos wykorzysta kielich, to co widzisz przestanie być wizją a stanie się rzeczywistością Pyotrze - rzekł bardzo poważnie akolita.

- Wiem jakimi prawami rządzą się wizje, akolito. Choć sam to wyczuwam, nie pojmuję dlaczego kielich jest tak ważny.

- Czemu jest ważny? - powtórzył pytanie - Widzisz to co przynosi dobro, może przynosić zło. Tak to działa. A kielich...może przynieść wiele zła. Jakiego? Nie wiem i wolę się nie przekonywać o tym - rzekł poważnie - Pytasz czy miałem wizję. Tak miałem. Nie wiele z niej rozumiem. Wiem co widziałem, a był to sam Pan Zmian. Wiesz czym on jest ? - zapytał

- Ten Który Zmienia Drogi, Władca Czasu i Pan Przemian, widzę do czego zmierzasz... Słyszałem opowieści.

- Tak ale tym razem objawił nam się jego najwierniejszy Herold. Lord Zmian. Oko Tzeentcha. To on rozdarł kurtynę pomiędzy naszym światem, a swoją domeną. Widziałem armię chaosu. Widziałem jak to miejsce pada, wraz z arcymagiem, który postanowił zmierzyć się z Obserwatorem. Nie wiem czemu to widziałem, nie wiem czemu Sigmar obdarzył mnie tą łaską a może to miejsce tak działa na tych, którzy widzą i wiedzą więcej - kontynuował spokojnie - wiem jedno, zakłóciliśmy spokój zmarłych tu. To miejsce ma swoją historię i ma swoją moc. Bacz by nie zbudzić śpiących Pyotrze. Co zrobisz gdy Lambert postanowi skrzywdzić Katarinę? Będziesz stał spokojnie i patrzył, czy staniesz przeciw niemu ? - zapytał nagle akolita spoglądając zimno guślarzowi prosto w oczy.

- Natenczas będę już w drodze do krainy Morra - odpowiedział niejasno

Severus spojrzał dziwnie tym razem na guślarza jakby spodziewał się innej odpowiedzi. Rozczarowanie malowało się na młodej twarzy akolity.
- No to lepiej będzie jak zaczniesz przygotowywać się do ostatniej podróży - zaśmiał się głucho

Pyotr również się uśmiechnął i spoglądając na swego rozmówcę badawczo rzekł:
- Myślę, że chodzi nam o to samo, akolito, a jednak nie darzę cię choćby krztyną zaufania, podobnie jak ty nie darzysz nim mnie. Obaj wiemy, jaką wagę niesie z sobą ta wyprawa, jednocześnie nie mając pomysłu co właściwie się dzieje. Jednak... lepiej dla jej powodzenia by Katarina dożyła jej końca.

- To jej pilnuj !- warknął Severus - Tak by nie rzucała się w oczy Lambertowi. Kapłan musi dożyć do momentu aż, dotrzemy w miejsce naszego przeznaczenia. Co nie znaczy… - uśmiechnął się tylko nie dokończając zdania.

Pyotr powoli wykonał ruch głową, który mógł oznaczać zgodę.
- Czas na mnie. Zanim pójdę, potrzeba Ci czegoś?

- Odpowiedzi na jedno pytanie Pyotrze. Czego tak naprawdę chciałeś ode mnie przychodząc tu? - zapytał sztywno akolita.

Na twarzy Pyotra znów zagościł uśmiech.
- Przenikliwy masz umysł. - starzec wstał i podszedł do drzwi - Pytań i odpowiedzi. Zdrowiej Severusie. - drzwi zamknęły się delikatnie, cicho skrzypiąc w zawiasach.

***

Drzwi zamknęły się zostawiając samego Severusa. No może nie całkiem samego, bowiem Marta po chwili znalazła się tuż koło swego Pana. Wziął więc swoje zwierzątko na ręce i czule je pogłaskał. Nie spieszył się już z niczym. Powoli każdy wykładał swoje karty na stół. Ze swoimi zamierzał jeszcze poczekać.

Mając trochę czasu postanowił dokładnie zbadać skrzynkę, którą znalazł. Początkowo się jej tylko przyglądał. Szukał na nich inskrypcji, symboli albo run. Gdy odwrócił szkatułkę do góry nogami, zobaczył pewną inskrypcję. Skrzynka upadła z łoskotem na ziemię. Znał te symbole. Widział je raz, może dwa razy w życiu. Wiedział co trzeba było zrobić.

Owinął znalezisko w szmatę i schował ją do plecaka. Wiedział komu należy to przekazać. To było zbyt niebezpiecznie, by on sam się tym zajął.

Gdy naszedł czas wyszedł z komnaty, by móc spotkać się z towarzyszami.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 25-06-2016 o 12:09.
valtharys jest offline