Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2016, 09:33   #2
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację

Dużą, podziemną klitkę wypełniał mrok. Rozsadził bezczelne dupsko w kazdym kącie, gościł pod ścianami i w załamaniach mebli. Wpijał chciwe łapska w ludzkie ciała, malując je czernią ze wszystkich stron, prócz jednej - tej zwróconej akurat w kierunku pojedynczej świecy, palącej się w prowizorycznym żyrandolu, dyndającym beztrosko pod ceglanym sufitem. Był prosty, funkcjonalny - sklecony z dwóch kawałków łańcucha, niewielkiego lustra i szklanej szybki, robiącej za podstawkę. Ponoć Diabeł tkwił w szczegółach, a proste rozwiązania były zawsze najlepsze.
Śmierdziało też stęchlizną, wilgocią i ludzkim cierpieniem. Krwią i ropą. Gorącym, słodkim swądem toczącego rany zakażenia. Dusznym, dławiącym odorem strachu oraz wiszącej w powietrzu śmierci.
Ktoś bardziej elokwentny mógłby to podsumować trzema, prostymi słowami - jebało przyszłym trupem.
- N...nie, proszę - rozległo się po lewej stronie Ren, rozłożonej wygodnie na starej kanapie obitej wytartym, popalonym i porwanym pluszem. Materia przyjemnie drażniła nagą skórę, okrytą raptem plątaniną cienkich, srebrnych łańcuszków. Zamknęła oczy, pozwalając zmęczonym powiekom chwilę odpocząć, a w pomieszczeniu rozległ się suchy trzask, zakończony okrzykiem bólu - wysokim, kobiecym i wyraźnie przerażonym. Zaraz też dołączył do niego tłumiony kneblem ryk wściekłości, tym razem należący do mężczyzny. Wszystko zaś zakończyła salwa złośliwego, okrutnego rechotu, dobywającego się z czterech gardeł.

- I po chuja chciałeś nas dymać, frajerze? - padło pełne satysfakcji pytanie. Ren nie musiała go widzieć, by wiedzieć, że jej pan szczerzy zęby i kołysze szklanką wódy powolnym, wystudiowanym ruchem. Zawsze tak robił, kiedy przychodziło do wymierzenia sprawiedliwej kary za przewiny pod jego adresem. - Myślałeś, że nie zauważymy jak latasz za nami z fiutem na wierzchu?

Cienki krzyk przemienił sie w skowyt, rozległ sie kolejny trzask.
Ren otworzyła oczy tylko po to, by ujrzeć, jak przywiązaną do stołu, potarganą blondynkę przykrywa dwustukilogramowe cielsko przypominające człowieka tylko z postury. Drgający u powały ognik świecy lizał napięte, pokryte szarymi guzami i wrzodami plecy, wydobywając z mroku każdą z modyfikacji jakiej olbrzymi facet poddał się przez ostatnie lata. Żelazo zatopione pod skórą, kolce, ćwieki wystające ze stawów. Nie na darmo mawiano, że Pies jest najbardziej pojebanym z przydupasów Borgo… i najmniej ludzkim. Rzucał się do walki z gołymi pięściami wielkości ludzkiej głowy, rozrywając gardła każdemu, kogo spotkał na drodze. W tym celu spiłował sobie nawet zęby.
Pojeb - inaczej nie dało się go nazwać.

Teraz zaś zagnieździł się między rozłożonymi, bladymi nogami i rżnął blondynę, przyciskając jej łeb do blatu wielkim łapskiem. Jeden z pazurzastych paluchów rozorał jej napuchnięty policzek, wbijając się w mięso aż po pierwsze zgięcie. Mebel trzeszczał, suka trzeszczała. Prawie dało się usłyszeć odgłos rozrywanych tkanek, skowyt osiągnął wyjątkowo wysoką skalę, wibrując nieprzyjemnie pod czaszką.

- Ucisz ją - padł krótki, znudzony rozkaz, a Pies opadł tułowiem niżej, otwierając przy tym szeroką mordę. Wyglądało jakby miał zamiar pocałować pannę, może i to zrobił, ale na swój sposób zatapiając zęby w jej twarzy i zatykając usta. Zacisnął szczęki, coś chrupnęło.
Spomiędzy złączonych twarzy spłynęła krew, ściekając po drżących z bólu policzkach. Osiadła na deskach, malując drewniane słoje na modny odcień porannej rzeźni.

Mrok w kacie zafalował, wyławiając na ułamek sekundy zarys przywiązanego do krzesła osobnika - idioty mającego dość tupetu, by myśleć o wyrolowaniu jednego z najbardziej niebezpiecznych osobników Rajskiego Miasta.
Kim była posuwana laska - jego dupą, żoną, siostrą?
Ren miała nadzieję, że kimś odpowiednio ważnym. W końcu nic nie stanowiło lepszej kary, niż patrzenie na cierpienie najbliższej sercu osoby.
“Cierp synku, cierp. Patrz uważnie i nie zamykaj kaprawych ślepi. Niech ten widok będzie ostatnim, co zabierzesz ze sobą do grobu” - pomyślała i naraz parsknęła.

Grób, dobre sobie. Po wszystkim wywalą ścierwo na ulicę, a bezdomni i zwierzęta w kilkadziesiąt minut ogryzą je do gołych kości.
Pies nie przerywał roboty. Poruszał dupskiem w górę i w dół, pryszczate pośladki podrygiwały w rytm agresywnych uderzeń, wprawiających w drżenie także mniejsze, bezwolne ciało spoczywające pod nim. Już nie krzyczało, ograniczając się do jęków i łkania. Błądziło udręczonym wzrokiem po pokoju, aż spojrzało prosto w zielone, przyćpane oczy. Niema prośba była aż nadto oczywista.
“Zabij mnie, błagam”.

Na ten widok Ren poczuła jak przez jej mięśnie przechodzi rozkoszny dreszcz. Przeciągnęła się leniwie, dłonią przesunęła ospale po spodniach pana, zaczynając od kolana i kończąc na pachwinie, lecz nim dotarła wyżej, stalowy uścisk na nadgarstku osadził ją w miejscu. Wąskie, przecięte blizną usta skrzywiły się w czymś na kształt uśmiechu, a który wywołał u niej szybsze bicie serca. Fakt, wpierw praca, potem zabawa. Na wszystko przychodziła odpowiednia pora.
Imadło puściło jej rękę, zamiast tego sięgając do kieszeni. Między sękatymi palcami pojawiła się papierośnica i paczka zapałek. Błysnął kolejny ognik, zaśmierdziało siarką oraz dymem.
- Byłem wspaniałomyślny, łaskawy i kurwa wyrozumiały, no nie? - rzucił pytaniem, któremu z miejsca przytaknął chór wyrażających szczere poparcie pomruków.
-Dałem ci szansę, żebyś zamienił pizdę z głową i zaczął myśleć - w ton głosu wdarła się ledwie tajona złość. Reszta milczała z szacunkiem. Gdy mówił szef, nikt nie śmiał mu przeszkadzać. Źle to się kończyło - Przypominał komu jesteś winien posłuszeństwo. No kurwa nie dotarło widać prośbą...

Jakby na umówiony sygnał olbrzym chwycił ofiarę za gardło i zapierając się o podłoże, szarpnął potężnie łysym, rogatym łbem. Do jęków oraz sapania dołączył przyprawiający o mdłości odgłos darcia. Pies wyprostował się, wracając do poprzedniej pozycji, a z jego warg zwisał parujący ochłap, będący niegdyś żuchwą. Ren patrzyła zafascynowana na bielejące wśród mięsa drobne zęby, zwijające płaty skóry. Blondyna zacharczała, nieruchomiejąc ostatecznie, od strony krzesła dobiegł szloch. Oprawca zaś, jak gdyby nigdy nic począł przeżuwać niespodziewany posiłek, nie przerywając tłoczenia kutasa w szybko stygnące ciało. Nie należał do wybrednych - wystarczył mu byle otwór w mięsie. Jak nie mógł go znaleźć… od czegoś miał pazury.

- Mnie się nie dyma, Elk - ostre słowa przerwały milczenie - Nie próbuje dymać. Nawet, do ciężkiej jak twoja jebana matka kurwy, o tym nie myśli.
Wstał powoli, ciągnąc za sobą rozespaną prostytutkę.
- Koniec przedstawienia - warknął do swoich ludzi - Wracamy do roboty. Kurwiszony od Creespera przypełzną lada chwila. Zrób coś ze sobą kotku, masz być śliczna i czarująca - ostatnie zdanie skierował ku Ren, a ona przytaknęła w ciszy, okręcając się wokół własnej osi i kotwicząc u jego boku.

Wychodząc z pokoju kątem oka dostrzegła jeszcze, jak Pies podnosi się ze stołu i kieruje ku krzesłu.
Nie należał wszak do wybrednych...
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 29-06-2016 o 13:15. Powód: takie tam, poprawki
Zombianna jest offline