Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2016, 00:40   #58
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Widok rozzłoszczonych małp zaskoczył Rognira, niemalże równie bardzo co odgłosy wystrzałów z broni palnej. Mimo prób wycofania się, ogarnięte żądzą krwi zwierzęta ruszyły do natarcia, uprzednio otaczając ich ze wszystkich stron. Wszyscy Przebudzeni mimowolnie cofnęli się, lecz zwalisty półork wciąż stał na swoim miejscu z oburęcznym toporem w rękach i gniewnym wyrazem na twarzy, który podobnie jak u jego wrogów, zdradzał gotowość do mordu.
Na widok największej z małp, która stanęła przed nim, Rognir poprawił chwyt na stylisku topora i postąpił do przodu, gotów zabić samca alfa. Potężny goryl dał susa do przodu, pokonując dzielący ich dystans w mgnieniu oka i zaatakował wojownika szybciej niż ten mógłby się spodziewać po tak dużym przeciwniku. Zwierzę cechowała niesamowita siła oraz refleks, a także instynkt walki, który wtedy wziął górę nad nim. Jednym silnym ciosem umięśnionych ramion posłał Rognira na ziemię jakby ten był manekinem do bicia, po czym skoczył ku niemu z szeroko otwartą paszczą, okazując długie kły, które bez trudu rozszarpały by gardło leżącemu na ziemi wojownikowi, gdyby nie stylisko topora, które półork wcisnął między zęby goryla, nim ten zdążył zacisnąć na nim swoje potężne szczęki.
Przez chwilę, obaj walczący trwali w śmiertelnym uścisku, siłując się w niecodziennym pokazie siły. W innych okoliczność Rognir nie miałby szans z bestią z dziczy, lecz leżąc na ziemi, mógł się łatwo zaprzeć o podłoże i okładać kolanem umięśniony tors przeciwnika, w poszukiwaniu czułego punktu. W końcu goryl dostrzegł powstały w ten sposób impas i odstąpił, wycofując się do tyłu, aby uderzyć ponownie. Umożliwiło to wojownikowi podniesienie się z ziemi i przygotowanie na odparcie kolejnego ataku.
Kiedy goryl ruszył do przodu, Rognir w tym samym momencie okręcił się na pięcie, aby włożyć w nadchodzący cios pełnię swej siły. Topór ze świstem przeciął powietrze, poruszając się z taką prędkością, że nadbiegający przeciwnik nie zdążył nawet zauważyć, że zginął. Ostrze z katowską precyzją odcięło od reszty ciała łeb zwalistego goryla, którego bezgłowe ciało biegło jeszcze przez krótką chwilę zanim legło na ziemię, po tym jak zręcznie wyminął je Rognir.
Na zabryzganej juchą twarzy półorka pojawił się znajomy grymas. Po pokonaniu samca alfa, wojownik zaczął rozglądać się po polu bitwy, aby zobaczyć jak inni sobie radzą, lecz nim zdążył ocenić sytuację, został zaatakowany przez kolejne małpy. Pierwszą pokonał bez trudu, zabijając ją w podobny sposób co goryla, ale kolejne dwie okazały się być bardziej ostrożne od swoich martwych poprzedników. Walka z nimi ciągnęła się w nieskończoność i w pełni pochłonęła uwagę Rognira, odciągając jego wzrok od reszty towarzyszy. Kiedy w końcu uporał się z ostatnim swoim przeciwnikiem, a pozostałe małpy zaczęły uciekać w popłochu, półork zauważył Bazylię oraz Shade’a, którzy leżeli w poszerzającej się kałuży własnej krwi, cali poharatani, z wieloma głębokimi ranami na ciele. Natychmiast rzucił się w ich stronę, wołając do pomocy wiedźmiarza, który dołożył starań, aby ustabilizować przyjaciół.
Roland z poczuciem ulgi spoglądał na uciekające w popłochu małpy. Niestety nie mógł nacieszyć się dobrym humorem za długo. Stan Bazyli i Shade’a był stabilny, jednak wiedźmiarz przewidywał, że nie obudzą się oni przez kolejne kilka godzin. A na ich nieszczęście, w pobliżu znajdowała się istota z bronią palną.
- Dasz radę ją nieść? - zapytał Rognira wskazując na Bazylię. - Ja z Johanną weźmiemy Shade’a. Lepiej jak się gdzieś zaszyjemy, bo w obecnym stanie raczej mamy niewielkie szansę w walce z tym strzelcem… kimkolwiek by on nie był.
- Ta - odpowiedział mu nieobecnym głosem półork, nie odrywając spojrzenia od ciężko rannej kochanki. Chwycił jej chłodną dłoń, ukrywając ją we własnych spracowanych dłoniach, by później z czułością zacisnąć i delikatnie muskać palcami wierzch jej drobnej piąstki.
- A pamiętacie, jak Shade opowiadał nam o Aniele z garłaczem? Nie wydaje wam się, że to może być to? - Spytała półszeptem zaniepokojona Johanna, przezornie stając za plecami Rolanda. Było widać, że boi się półorka
- Nawet z notatki znalezionej w szkielecie piranii wyraźnie jest napisane… Wydaje mi się, że możemy mieć poważne problemy. Najlepiej by było przyspieszyć, pójdźmy po prostu dalej, jeśli strzały się powtórzą, to może uda nam się zlokalizować, z której strony - przełknęła ślinę i spojrzała w górę
- Las jest stosunkowo gęsty, z lotu nas nie zobaczą.
Bazylia dźwignęła się z ziemi gdy tylko powróciła jej świadomość. Małp już nie było, szczęściem dla nich.
- Jeśli to faktycznie anioł to tak. Warto się ukryć.
- Masz tendencje do zaskakiwania mnie - odezwał się Roland, spoglądając z zaskoczeniem na diablicę. - Myślałem, że pośpisz jeszcze trochę. Niemniej jednak nie będę narzekał, teraz przynajmniej mamy tylko jednego do taskania ze sobą.
Wiedźmiarz niepewnie zaczął rozglądać się wokoło. Ciężko było określić, z której strony dochodziło do nich huk wystrzału, a co gorsza Johanna mogła mieć rację. To musiał być ten sam anioł co wtedy. Czyżby ścigał ich przez całą drogę? Jak ich znalazł? Roland czuł, że znalazł się w potrzasku. Nie mieli szans w walce z nim, a ucieczka była jedynie krótkim odroczeniem wiszącego nad nimi widma śmierci. Sytuacja nie napawała optymizmem.
- Dobra, chyba nie mamy innego wyjścia. Musimy spieprzać, i to szybko. Tu na pewno nie jesteśmy bezpieczni, a jedynie ucieczka daje nam jakieś szanse na przetrwanie - powiedział zdecydowanym tonem. - Jeżeli po drodze któryś z was wypatrzy jakąś norę, w której moglibyśmy się schować, to mówcie.
- Na wszystkie kręgi piekieł - zaklął Shade, który wreszcie doszedł do siebie i otworzył oczy. - Na razie wystarczą nam drzewa o gęstych koronach. Nic co lata, nas nie wypatrzy.
Podniósł się powoli.

- Małpie mięso ponoć nie jest takie złe - powiedział.
- Widać, że małpy jednak niezbyt mocno was sponiewierały - rzekł Roland w podobnym stopniu zaskoczony szybką pobudką Shade’a, co Bazylii. - Skoro was taskać nie musimy, to można zabrać ze sobą kilka małp na kolacje. Ale teraz musimy iść. Jeżeli ten anioł na nas poluje, to zapewne porusza się teraz po ziemi, w innym wypadku nie miałby szans nas wypatrzeć w tej dżungli. No i musiał strzelać do czegoś co tu żyje. Wątpię by chciał w ten sposób dać nam fory i zadeklarować, że się zbliża.
- A nie możemy go po prostu zabić? - Półork przejechał językiem po okrwawionym ostrzu topora. Wyglądał przy tym jak psychopatyczny morderca i biorąc pod uwagę rozczłonkowane ciała jego wrogów, które znajdowały się w pobliżu, coś mogło być na rzeczy.
Pomimo wypowiedzianych słów, udał się za resztą, aby jak najszybciej znaleźć schronienie.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline