Wątek: Wild Dogs
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2016, 16:16   #7
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Ze Zombiałkę <3

- Współczuję Ci wspomnień, James. Mnie tam nikt nie jebał - odpowiedział ze śmiechem na ustach wznosząc puszkę piwa ku górze, aby wznieść toast. Tym samym jego nogi dźwignęło ciało,które przyjęło pozycje stojącą i wyprostowaną. Nie mógł sobie pozwolić na to, by dostać w ryj siedząc na składanym krzesełku, z którego zapewne stoczyłby się pod wpływem siły uderzenia.
- Twoje zdrowie, niech dupa wraca do siebie - z tymi słowami upił piwa i odszedł od zbieraniny. Nadszedł czas, by pobyć trochę w samotności, odkleić ten uśmiech i pozwolić mięśniom twarzy odpocząć. James jednak pobudził w nim pewne wspomnienia i choć nie były one analne, jak te Jamesa, to wciąż niezwykle przyjemne. Na samą myśl o nich, uśmiechnął się półgębkiem.

Jakiś czas temu

Diego od kilku dni czuł się spięty. Jego uśmiech zdawał się być wymuszony, a pogoda ducha jakby automatycznie pojawiała się w jego zachowaniu. Mimo tych naturalnych pozorów, co ciekawsze osoby mogłyby znaleźć różnicę; sęk w tym, że nikomu nawet na tym nie zależało.
- Nieve - zawołał nie unosząc tonu głosu i gwałtownie odsłonił płowy namiotu, wchodząc bez zapowiedzi i pukania, nawet tego prowizorycznego. Kobieta akurat opatrywała jakiegoś żołnierza, na co Diego wyraźnie się skrzywił. Stanął bokiem do wyjścia, wciąż trzymając płótno namiotu i wskazał ręką na pole, z którego biła ciemność nocy
- Wypierdalaj stąd - rozkazał spokojnie z powagą w głosie, a pacjent zawahał się spoglądając na kobietę
- Wynocha, albo następnym razem trafią tu twoje zwłoki! - ponaglił go niemal wrzeszcząc, a gdy ten prędko wybiegł z pomieszczenia, Szekspir zapiął wejście, aby uniknąć nieproszonych gości.
Sytuacja należała do tych… bezprecedensowych. Jak sięgnąć pamięcią, Kubanka nie potrafiła przypomnieć sobie, by Latynos zachowywał się w sposób równie obcesowy i… agresywny? Coś musiało się stać, ale co? Zdarzenie z rodzaju cięzkich do zakceptowania, powodujące silne wzburzenie. Czy mężczyzna wciąż pozostawała poczytalny? Szczerze zaczynała w to wątpić, po pokazowym wygonieniu rannego z punktu medycznego… po cholerę jasną aż tak się rzucał? Został ranny i wreszcie, pełen boleści i z powaznie rozwinietym gronkowcem, schował dumę do kieszeni, jako że potrzebował pomocy? A może złapał coś wyjątkowo zjadliwego u jednej z licznych, miejscowych dziwek? Żołnierska dola żołnierską dolą, lecz czasoprzestrzeń przepustek rządziła się własnymi prawami…
Starając się nie okazywać zmieszania, Estevaz obróciła się powoli twarzą w stronę oponenta. Powstrzymanie natloku myśli, w których nagle w powietrzu zaczynają świstać noże i kule…
- Czym mogę slużyć, Diego? - wysiliła się na troskliwy uśmiech, chowając przy okazji ręce w kieszeniach. - Co się dzieje, że wywalasz mi pacjenta na zbity pysk? Potrzebujesz pilnej i doraźnej pomocy medycznej? A może kielicha? - istniały rózne rodzaje… terapii. Grunt to dostosować ją indywidualnie pod pacjenta.
Mężczyzna spoważniał i rozpromienił się w jednej chwili. Może faktycznie miał jakieś problemy psychiczne?
- Pacjenta? No nie nadużywajmy tego słowa, przecież on udawał - wytłumaczył się stojąc plecami do wyjścia od namiotu, jednak po chwili zaczął od niego odchodzić i kierować się w stronę kobiety. Ręce miał na widoku, żeby nie pomyślała sobie, że przyszedł ją zadźgać… No, przynajmniej nie miał w planach dźgać nożem!
- Słyszałem jak przy chłopakach gadał, że poudaje pokrzywdzonego i cię wyrwie, cham jakich mało - westchnął zrezygnowany, snując kolejną swoją opowieść.
- No, a ja mam poważniejszy problem - dodał na koniec, stając tuż przed nią i patrząc jej w oczy - Będę szczery i bezpośredni. Siedzimy na tym wypizdowie już jakiś czas i prócz strzelania, papierosów i podcierania sobie dupy luksusowym papierem trójwarstwowym nie mamy wiele. Myślę, że jesteś zbyt wartościową kobietą, by nie zostać docenioną i nie zażądać nieco więcej, od bujającej się, bżdżącej żaróweczki i starych bandaży - westchnął ponownie i odchrząknął.
- Przejdę do sedna. Chcę się pieprzyć, Nieve i jeśli ty również masz na to ochotę, to z największą rozkoszą dam ci przeżyć więcej przyjemności niż sam byłbym w stanie wziąć, a jeśli nie, to… Po prostu wyjdę i nie musisz mnie lać po twarzy - zakończył z powagą patrząc na jej reakcję.
- Łapę też sobie specjalnie przebił prętem, co? - burknęła średnio przekonana co do kolejnej opowieści, lecz naraz sapnęła, a jej oczy zrobiły się wielkie. Zmarszczyła brwi, czarna głowa przechyliła się w bok, niepewna czy dobrze słyszy. Dużo ją kosztowało, by pozostać w miejscu i nie cofnąc się pod naporem, jak się okazało, napaleńca. Brakujące elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce, a obraz który się pojawił zostawił czerwone plamy na bladej zazwyczaj kobiecej twarzy.
- Diego… - zaczęła powoli, pochylając łeb i przypatrując się ciemnym oczom rozmówcy z wahaniem. - Może to trypt i cię swędzi? Lub kiła… por tu puta madre! Jak sobie to wyobrażasz? Nie wolno… zbytnio. Zakaz fraternizacji i takie tam… i szlag - zajaknęla sie na koniec, uciekając wzrokiem do skalpeli na szafce.
Podniósł ręce w geście poddania się
- O wypraszam sobie, papiery to ja mam czyste - rzucił w odpowiedzi na sugestie szerega chorób, jak mniemał; wenerycznych.
- Dobra, to może inaczej. Podobam ci się? - spytał wprost, za nic sobie mając jej wzrokowe wędrówki. Jakby się na niego rzuciła, to cóż… Z cyckami, to by przyjął od razu, z nożem? Spierdalać przed kobietami potrafił. Był dobrych myśli.
- Każdy tak mówi - westchnęła, wracając do obserwacji intruza. Bardzo powoli obcięła go spojrzeniem od góry do dołu i na powrót, kończąc obserwację na ciemnych oczach. Że też akurat teraz musialo mu się zebrać na hm… amory. Oczywiście zabierał się do tego jak do wszystkiego - na odpowiedniej zlewce i z dużą dozą wesołej improwizacji. Chyba, że serio to zaplanował właśnie tak. Cięzko było stwierdzić jednoznacznie.Ewentualnie znów robił sobie jaja.
- Powiedz, rozchodzi ci się o jednorazowe rozładowanie napięcia, czy… regularne ćwiczenia? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, unosząc kąciki ust ku górze. Zwiesiła też ręce luźno wzdłóż ciala. Nie żeby facet nie przypadł jej do gustu, zdrowy rozsądek skrzeczał jednak do ucha swoje ostrzeżenia. Estevaz postanowiła je chwilowo zignorować… bo czemu nie? Kto da jej gwarancję, że za kilka dni nie padnie w błotnistą ziemię z przestrzeloną czaszką? Capre, kurwa, diem. Dowództwo nie musiało o niczym wiedzieć, o ile zachowają pełną dyskrecję.
Diego zachował powagę, nie ukazując swojego zadowolenia. Jego wewnętrzne dziecko właśnie odprawiało taniec zwycięstwa.
- Jeśli po tym jednym razie będziesz miała mnie dosyć i stwierdzisz, że gorszego seksu w życiu nie uprawiałaś, to dam ci spokój i będę uprzykrzał życie mniej wartościowym kobietom. Jednakże, póki mam jeszcze jakiekolwiek szansę, wolałbym spróbować z kimś wyjątkowym i interesującym… No i zważywszy na zawód, na pewno też masz czyste papiery - puścił jej oczko i dopiero teraz się uśmiechnął. Nie pokazywał jednak zębów, by przypadkiem w nie nie dostać.
- Zawsze tak słodzisz? Cukrzycy idzie dostać - prychnęła, wymijając go i podchodząc do wyjscia. Odpięła część nap i ostrożnie wyjrzała na zewnątrz, szukając wyszczerzonych gąb towarzyszy broni. Szlag wiedział, czy Szekspir nie założył się z nimi o ten numer. Plotki były ostatnim czego potrzebowała, zwłaszcza, gdyby doszły do uszu el Jefe. Dostałaby kopa w dupę szybciej, niżby zdązyła wciągnąć ponownie gacie na dupę.
- Wiesz, że to zabronione i wbrew wszelkim zasadom. Oboje możemy za to polecieć - mruknęła cicho, uspokojona brakiem poruszenia poza namiotem. Obóz spał… tyle dobrego. Z niechęcią odnotowała trzęsące się delikatnie palce. - Nadal ci to nie przeszkadza? Słuchaj… a zresztą pieprzyć to - warknęła na koniec, sciągając przez głowę bluzę munduru. Zmięła ją w doniach i odrzuciła na wolną pryczę, zostając w podkoszulku. W drżącym świetle żarówki plamy tatuazy na ramionach wydawały się czarne i ciężkie do identyfikacji. Bardziej przypomniały weglowy osad, niż konkretne obrazy.
- Ale najpierw się napijmy. Dla kurażu i znieczulenia - zakończyła z krzywym uśmiechem., wskazując brodą butelkę na szafce.
- No wiesz co… Żeby się ze mną pieprzyć potrzebujesz znieczulenia? Dobra, jakoś to przełknę - zażartował, ale skoro dama tego właśnie chciała. Najpierw jednak westchnął przyglądając się jej ciału, na tyle ile mógł go widzieć. Miał nadzieję, że zobaczy więcej. Póki co odwrócił spojrzenie na wskazany trunek, po który poszedł bez dodatkowego zająknięcia się. Chwycił go i wzrokiem wyszukał jakikolwiek kubek, byle czysty. Postawił zebrane dobra na stoliku, przy którym swego czasu pomagał kobiecie w nauce angielskiego.
- Hmm - mruknął w zastanowieniu, odkorkowując butelkę i nalewając alkoholu
- Trochę zbyt ostro wyjechałem, co? - spytał jakby w zastanowieniu i wcale nie wydawał się z niej nabijać.
- Niespodziewanie, agresywnie. Niepokojąco - wzruszyła ramionami, mocząc usta w alkoholu. Bimber zapiekł w gardle, na moment odebrał oddech. Kubanka kaszlnęła i przepiła na drugą nogę - Brzmiało jak twój kolejny dowcip lub poczatek opowieści. Da się to porównać do walenia młotem w drzwi… chęć sforsowania ich siłą, bez skupienia na wynalezienu bardziej… subtelnego rozwiązania. Naprawde masz aż tak gdzieś zasady i rozkazy? Ponoć to wojsko, nie burdel - parsknęła z przekąsem.
Przeklął krótko pod nosem
- Wiedziałem, że spontan to kiepski pomysł. Następnym razem będzie lepiej - zaznaczył przekonująco i wyprostował się kiwając w zastanowieniu głową.
- Taa - mruknął okrążając stolik i stając tuż za kobietą, przesunął dłonie po jej talii, układając je na jej brzuchu - Mam gdzieś zasady - potwierdził szeptem wypowiadając to prosto do jej ucha i musnął wargami obnażoną szyję.
Przez drobniejsze ciało przeszedł dreszcz, rozchodzacy się od karku, poprzez klatkę piersiową i konczący między udami. Estevaz westchnęła głośno, przymykając oczy i przekrzywiła głowę, aby ułatwić żołnierzowi manewry. Oddech przyspieszył, tętno wzrosło wyczuwalnie. Powinna zaoponowac choć dla zwykłej przywoitości, ale drażniąca obecność z tyłu odbierała chęć do dalszych przkomarzań i drażnienia. Drwiny również odpadały - na wszystko przyjdzie czas… kiedyś. Póżniej, nie teraz.
Teraz wyciągnęła ręce ku górze, obejmując dłońmi szczeciniastą czuprynę. Zanurzyła je w czarnych włosach, przeczesując pasma z wyraźnym zadowoleniem.. Palce zjechały niżej, badając opuszkami fakturę skóry na czole i policzkach. Ujęła stanowczo zarośnietą brode i obracając własną głowę, wpiła się ustami w usta Latynosa, zahaczając zębami o dolną wargę.
Z gardła mężczyzny wydobył się gardłowy pomruk. Mógł wiele się spodziewać, na przykład dostania łokciem w brzuch lub wyzwisk. Nie był jednak do samego końca pewien, czy Nevie na pewno tego chce. Jej gwałtowny pocałunek na pewno mógł uznać za odpowiedź, na wcześniej zadane, dosyć brutalne i bezczelne pytanie. Mimo wszystko, nie planował teraz odpuszczać, a bynajmniej. Odwzajemnił pocałunek, napierając mocniej na ciało kobiety, jego dłonie, znajdujące się teraz na jej plecach, ze skuteczną delikatnością przyciągnęła ją do jego ciała. Diego nie planował sobie tego, co mogłoby być dalej i jakby zareagował na zgodę, w sumie od samego początku, mimo udawanej pewności siebie, nie wierzył w powodzenie swojego pomysłu. Sam ściągnął swoją koszulkę odrzucając ją na bok, odsłaniając tym samym umięśnioną klatkę piersiową. Przywarł ponownie do kobiety, sunąc rękami po talii i biodrach, a gdy jego dłonie spoczęły na udach, napiął mięśnie rąk i uniósł kobietę w górę, zmuszając ją tym samym do oplecenia go nogami w pasie. Chciał coś powiedzieć, ale w ostateczności zrezygnował z tego, aby móc chwycić okazję. Przeniósł kobietę na leżankę dla chorych - bowiem sam zdrowy nie był i potrzebował natychmiastowej pomocy seksualnej - po czym oderwał się od jej ust, podciągając niespiesznie podkoszulkę Nevie do linii pod piersiami i zaczął obdarowywać jej brzuch pocałunkami, przechodząc nimi niżej, a potem z powrotem w stronę piersi.
Dwójka kretynów - Nieve nie potrafiła inaczej ich nazwać. Napędzani pożadaniem przestawali zwraca uwagę na otoczenie, mogło wpakować to ich w kłopoty, lecz racjonalne myslenie bylo tym ostatnim, na co zwraca się uwagę w podobnej sytuacji. Gdyby ktoś nagle wpadł do namiotu, nie udałoby się znaleźć wytłumaczenia innego niż prawda. Niebezpieczeństwo i niepewność dodatkowo podkręcały i tak wyostrzone zmysły, windujące je na nieznośny poziom. Ciepło drugiego ciała, oddech muskający rozpaloną skórę i dotyk niecierpliwych dłoni doprowadzały do szału, przesłaniając widok czerwoną mgłą. Z każdym kolejnym muśnięciem oraz pocałunkiem, kobieta czuła rozsadzające czaszkę, coraz intensywniejsze pulsowanie tętna. Huk krwi w uszach i budzący się u dołu brzucha ogień, rozchodzący się falami aż po pięty. Uniesienia w górę i rzucenia na pryczę nie zarejestrowała, liczył się tylko amok. Ten potężniał z sekundy na sekundę.
Warknęła głucho, odpychając głowę Latynosa od siebie, nie patrząc na sprzeciw i gniewne marszczenie brwi. Rozkoszne podniecenie nadało jej ruchom gwałtowności, zatracając przy okazji ich zwyczajową precyzję. Wąskie ręce wystrzeliły do przodu, kotwicząc na sprzączce paska, trzymającego spodnie Szekspira na miejscu. Szarpnęły niecierpliwie raz i drugi, wieńcząc każdy ruch ponaglającym sykiem.
Zamek kliknął metalicznie, po chwili poddał się całkowicie. Kubanka zgięła nogę i zaczepiwszy stopa o kraniec upierdliwej przeszkody, zaczęła ją ściągać, ramiona powędrowaly ku górze, gdy pozbywała się własnej podkoszulki do końca.
Widok ten podkręcał go równie mocno, co ją. Na ich niekorzyść działał czas i miejsce, w którym się znaleźli. Diego pragnąłby podelektować się jej ciałem, napatrzeć się na rozwarte usta wydobywające z siebie westchnienia rozkoszy, mgliste oczy patrzące na niego z pożądaniem, ciepłe i miękkie ciało, które dotykał spracowanymi, szorstkimi dłoniami. Nieve okazywała pośpiech, za którym on nie przepadał, suche rżnięcie nie było niczym zmysłowym, choć też miało swoje zalety. Kobieta mogła poczuć narastające w nim napięcie na własnym udzie i kobiecości, o którą ocierał się całkiem niespiesznie, wracając pocałunkami do jej szyi, dekoltu i piersi. Gwałtowne ruchy kobiety sprawiły, że zupełnie odruchowo zerknął na poły namiotu, aby zrozumieć, że jej pośpiech może wcale nie wynika z nadmiernego napalenia i ciśnienia, którego dawno nikt nie rozładował, a po prostu samej chęci by do czegoś zdążyło dojść, nim obydwoje zostają wypierdoleni na zbity pysk. Diego językiem przesunął po krągłej piersi, zatrzymując się na sutku kobiety, do którego przyległ na dłużej. W tej samej chwili zaczął ściągać jej spodnie, przez co na chwilę musiał oderwać usta i podnieść się do siadu. Pomógł kobiecie wyszarpać wręcz odzienie z jej smukłych, zgrabnych nóg. Z tej perspektywy mógł napatrzyć się na nią w całej swej okazałości, na każdy tatuaż, a tych miała mnóstwo. Czarny atrament pokrywał jej brzuch, uda i całe ciało . Wyglądała intrygująco i nadzwyczaj pociągająco. Szybko opuścił własne spodnie, nie obawiając się reakcji na to, co mogłaby zobaczyć zza ich materiału. Był wystarczająco podniecony, aby przywrzeć do niej nagim torsem i wpijając się w rozkoszne, rozwarte usta, zagłębić się również w jej wilgotnym, rozpalonym wnętrzu.
Krótki warkot i westchnienie niepokojąco przypominające ulgę, lecz była ona tylko mirażem. Gasiła rozsadzajace tkanki pragnienie raptem na ułamek sekundy, by już za chwilę rozgorzeć ponownie, jeszcze potężniejsza. Przypominała w tym szalejący pożar, trawiacy po kolei wszystkie zmysły. Świat skurczył się do przestrzeni kilkudziesięciu centymetrów kwadratowych skóry, naraz nieznośnie wrażliwej i rozpalonej. Estevaz próbowała coś powiedzieć, lecz zamiast tego przywarła wargami do wiszących nad jej twarzą warg. Nogi automatycznie zaplotły się wokół pasa pacjenta, lecz to nie wystarczyło. Szarpnęła więc biodrami raz i drugi, wynajdując kąt pod którym zespalali się najpełniej. Dłonie które jeszcze parę minut temu ostrożnie, metodycznie badały rannego, teraz przesuwały się niekontrolowanie po napiętych barkach, szyi i plecach w kolorze kawy z mlekiem. Oddech przyspieszył, a wraz z nim ruchy bioder.
Cisza. Musieli pamiętać o ciszy, lecz było to dość kłopotliwe w ich aktualnej, poziomej sytuacji. W namioce rozległo się systematyczne skrzypienie starej polówki, obraz wirował kobiecie przed oczami, pulsując w rytm coraz szybszych i agresywniejszych pchnięć.
- Podłoga - zdązyła wychrypieć, nim oplotła kark Latynosa ramionami i szarpnąwszy solidnie, zrzuciła oboje na podłogę. Zderzenie z twardym gruntem na moment odebrało im oddech, wytrąciło z rytmu. Odnaleźli go jednak bardzo szybko, ponaglami krzykami z zewnątrz. Wciąż pozostawały dalekie, przypominały jednak o tym, że nie znajdowali się w obozie sami. Przygniatana do ziemi o wiele cięższym, rozgrzanym ciałem, zaczęła mieć problemy ze złapaniem tchu. Zamiast paniki, ogarnęło ją jeszcze większe podniecenie. Na zmianę zaciskała szczęki i kąsała usta żołnierza, wtłaczajac w nie, prócz oddechu, coraz głośniejsze jęki.
Zwarte ze sobą ciała nie miały czasu, miały tylko chęci. Gwałtowniejsze ruchy, bardziej łapczywe zgarnianie przyjemności, wszystko zaczęło wirować, przyspieszać i nie chciano, by się skończyło. Wbrew jednak chęciom, prędzej czy później musiało. Diego nawet nie mógł zrobić tego, co lubił najbardziej - pobyć chwilę obok, ucałować czoło, odgarnąć włosy z czoła. Zamiast tego musiał się szybko ubrać i zabrać swoje duspko z tego miejsca. Jedyne, co pozostało niezmienne, to lekki całus w czoło oraz dłoń głaszcząca policzek - jednak ta szybko stamtąd uciekła, tak samo jak on.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline